– Spotkanie z LOT-em odbyło się w bardzo dobrej atmosferze – mówi nam dyrektor handlowy lotniska w Łodzi Artur Fraj. – Jesteśmy dopiero na początku rozmów, ich finalizacji należy się spodziewać za dwa lub trzy sezony lotnicze, ale rozpoczęliśmy bardzo dobrze, od rzetelnej rozmowy i wzajemnej chęci zrobienia interesu – dodał dyrektor.
Przypomnijmy, jak wynika z raportu zamówionego przez łódzkie lotnisko, zbazowanie tylko jednego bombardiera Q-400 należącego do PPL LOT mogłoby dać otworzenie dwunastu kierunków, które byłyby w stanie wygenerować do 140 tys. pasażerów rocznie. Jak przekazał nam dyrektor Fraj, do mediów nie przebiła się zupełnie druga propozycja lotniska. – Rozmawialiśmy też o innej opcji, bez bazowania u nas samolotu. Chodzi o połączenia typu point to point z portami w Kijowie, Bukareszcie, Budapeszcie i Tel Awiwie. Wiemy, że te kierunki sprzedałyby się bardzo dobrze – tłumaczy Fraj.
Zaczęło się dobrzeDo spotkania przedstawicieli lotniska i przewoźnika doszło na targach lotniczych Connect na Sardynii. Jak podkreślił w rozmowie z nami dyrektor, LOT zrobił wyjątek dla łódzkiego portu. – Nasze narodowe linie planowały spotkać się z dużą ilością podmiotów zagranicznych. Przecież temu służą takie wydarzenia jak Connect, gdzie przez kilka dni jesteśmy odcięci od innych spraw i możemy zająć się tylko biznesem. Na rozmowy z lokalnymi lotniskami czas jest kiedy indziej. Udało się nam jednak zainteresować LOT naszą propozycją – mówi dyrektor.
Spotkanie było dopiero początkiem całego długiego procesu, którego ostatnim aktem jest otwarcie połączenia/połączeń. Trwa to nawet do dwóch, bywa, że i więcej lat. Jak jednak powiedział nam Fraj, w tym wypadku może to potrwać dwa lub trzy sezony lotnicze, czyli od roku do półtora. Nie sposób jednak teraz wyrokować, ile poczekamy na ogłoszenie lotów LOT-u z Łodzi i czy w ogóle do tego dojdzie. – LOT był pozytywnie zaskoczony naszym podejściem, tym, że przyszliśmy do nich z konkretną propozycją. Teraz przewoźnik przysłał nam szczegółowe pytania, a my pracujemy nad odpowiedzią. To biznes i trzeba przeprowadzić szereg dodatkowych analiz. Jesteśmy jednak pełni optymizmu – zapewnia dyrektor handlowy portu w Łodzi.
Dlaczego teraz?Przy okazji nie sposób było zapytać, dlaczego lotnisko w mieście z trzecią liczbą mieszkańców w Polsce czekało tyle czasu na podobny ruch. W jakim stopniu wpływ na to miała zapowiedź otworzenia
kontrowersyjnego połączenia kolejowego Łodzi z Okęciem.
– O samym połączeniu dowiedzieliśmy się z mediów – wyznaje Fraj. – Co do terminu, jestem tu zatrudniony od półtora roku, mogę więc mówić tylko o tym okresie. Musieliśmy wykonać wiele pracy i pierwszym dogodnym terminem na spotkanie były targi na Sardynii – dodaje dyrektor.
Co na to LOT?Przedstawiciele przewoźnika nie chcą w trakcie trwania negocjacji o nich mówić. Warto jednak zauważyć, że ewentualne połączenie Budapesztu, który jest drugim hubem LOT-u, pozwoli przewoźnikowi wygenerować wzrost ruchu. Może to brzmieć kuriozalnie, ale lotów z Łodzi do Warszawy nie ma co się spodziewać, a lotnisko w stolicy Węgier ma nie tylko ofertę LOT-u.
Ważne jest też dla linii, że jak wynika z analizy przygotowanej przez lotnisko, już dzisiaj działające połączenie w Łodzi do Monachium nie odbiera pasażerów z lotniska Chopina, a generuje nowych klientów. To pokazuje, że mimo bliskości Łodzi i Warszawy, miasto włókniarzy ma niewykorzystany potencjał, który mógłby przynieść zyski naszemu narodowemu przewoźnikowi.