W roku 2019 LOT uruchomił połączenia z Warszawy, Budapesztu i Wilna do portu London City. Przewoźnik podkreśla, że dotychczasowe wyniki sprzedażowe spełniają zamierzenia biznesowe, ale na pokładach wiele miejsc pozostaje pustych.
LOT postawił na London-City (LCY). W mijającym roku uruchomił połączenia na to zlokalizowane w samym sercu brytyjskiej stolicy lotnisko z trzech miast: Warszawy (od 7 stycznia), Budapesztu (od 18 lutego) i
Wilna (od 1 maja). Do ich obsługi skierowane
zostały cztery nowe Embraery 190 mogące zabrać na pokład 106 osób w trzech klasach podróży: biznes, ekonomicznej premium i ekonomicznej.
W dniu lotu inaugurującego połączenie z Warszawy przedstawiciele LOT podkreślali, że dzięki nowym samolotom LOT będzie na lotnisku London City kluczowym przewoźnikiem dla pasażerów podróżujących z Europy Środkowo-Wschodniej. Od samego początku pojawiały się jednak pytania o zasadność uruchamiania nowych połączeń w czasie, gdy Brexit był wielką niewiadomą, a jego długoterminowe konsekwencje trudne do oszacowania.
Kiepska zima, lepsze latoPonieważ LOT do obsługi każdego z miast wykorzystuje ten sam typ samolotu i wykonuje 12 połączeń w ciągu zwykłego tygodnia (tzn. takiego bez dodatkowych dni wolnych) porównanie jest stosunkowo łatwe, zwłaszcza, że na takich samych tras nie obsługują inni przewoźnicy. LOT na trasach z każdego z trzech miast oferuje od 10,5 do 12 tys. miejsc na trasie do Londynu. Przez większą część roku najwięcej osób w każdym miesiącu podróżowało pomiędzy Warszawą a LCY – w lutym było to mniej niż 5 tys. pasażerów, a w najlepszym dotąd lipcu niecałe 9,5 tys. osób. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Budapeszcie i Wilnie, gdzie również najlepsze wyniki osiągnięto w okresie wakacyjnym – w sierpniu na trasach tych odnotowano odpowiednio ponad 7 tys. i ponad 8 tys.
Poza sezonem wakacyjnym liczba pasażerów na każdej z trzech tras znacząco spada. W grudniu poprzedniego roku na każdej z nich podróżowało od 5 do 6 tys. osób, co daje wypełnienie samolotów na poziomie 55-60% w skali miesiąca. W całym roku 2019 z lotów na trasie między Warszawą a London-City skorzystało ok. 80 tys. pasażerów, w przypadku Budapesztu było to powyżej 60 tys. osób, a z Wilna ok. 55 tys. Dane w oparciu o materiały Civil Aviation Authority jako pierwszy i z naciskiem na rynek litewski przeanalizował na swoim blogu Simonas Bartkus, ekspert lotniczy i CMO w ch-aviation.
– Wypełnienie lotów do Londynu-City jest niskie, zwłaszcza w sezonie zimowym. To jednak bardzo specyficzna trasa i ciężko na tej podstawie wyrokować o jej rentowności. W Wilnie LOT otrzymuje do 4,9 mln euro rocznie dofinansowania, co oznacza maksymalnie ponad 35 euro dopłaty do każdego miejsca, co oczywiście ułatwia wypracowanie zysku nawet przy niskim obłożeniu. W przypadku rejsów z Warszawy oraz szczególnie z Budapesztu, gdzie wypełnienie jest najniższe, takiego wsparcia nie ma – zauważa Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.
LOT przyznaje, że największe średnie wypełnienie samolotów jest
na trasie pomiędzy Wilnem a Londynem. – Dzięki uruchomieniu przez LOT bezpośrednich rejsów na tej trasie znacząco wzrosła liczba pasażerów podróżujących biznesowo i turystycznie między krajami. Najwięcej pasażerów do Londynu City przewieźliśmy na trasie z Warszawy, ponieważ połączenie to jest otwarte najdłużej, a jego wprowadzenie pozwoliło zwiększyć ofertę do 5 rejsów dziennie realizowanych między Warszawą a Londynem – mówi Michał Czernicki, rzecznik prasowy PLL LOT.
Co z Budapesztem?LOT podkreśla przy tym, że w przypadku rejsów do LCY z Warszawy można zaobserwować stale rosnący udział pasażerów tranzytowych, natomiast rejsy z Budapesztu i Wilna do Londynu City mają charakter typowych połączeń point to point. – Docelowo
wraz ze stałym rozwojem skali operacji z Budapesztu (w sezonie letnim LOT będzie wykonywał z drugiego hub-u już 13 bezpośrednich połączeń), spodziewamy się większego udziału pasażerów tranzytowych przesiadających się przez drugi hub LOT-u również na tej trasie – wyjaśnia Czernicki. Dodaje przy tym, że rozkład połączeń pozwala nie tylko na wygodne podróże biznesowe, ale jest także zaletą dla osób podróżujących w celach turystycznych – ten ostatni argument na początku poprzedniego roku nie pojawiał się zbyt często.
–
Rozwój budapesztańskiego hubu może nieco zwiększyć liczbę pasażerów tranzytowych, choć nie spodziewam się gwałtownego wzrostu ich liczby z uwagi na wciąż ubogą siatkę dowozową LOT-u do tego miasta – argumentuje Sipiński. Zwraca przy tym uwagę na to, że potencjał trasy wciąż pozostaje niewiadomą z uwagi na trudne do przewidzenia skutki Brexitu dla ruchu biznesowego do City. – W całkowitej ocenie rentowności tras do LCY trzeba uwzględnić koszty związane z pozyskaniem czterech E190, które pojawiły się we flocie specjalnie do obsługi tych rejsów (choć oczywiście latają także na innych trasach) – przypomina.
– Połączenia do LCY z trzech europejskich miast wystartowały dopiero w ubiegłym roku, dlatego na ich ocenę jest zdecydowanie za wcześnie. Dotychczasowe wyniki sprzedażowe spełniają natomiast zamierzenia biznesowe. Z miesiąca na miesiąc obserwujemy coraz większe zainteresowanie i coraz większą liczbę pasażerów podróżujących do tej destynacji – zaznacza przedstawiciel LOT. – Na bieżąco analizujemy wyniki połączeń i na ich podstawie podejmujemy decyzje o rozwoju siatki połączeń. Nie wykluczamy dalszego rozwoju oferty LOT-u w Wielkiej Brytanii – dodaje.