Polskie Linie Lotnicze LOT w 2020 roku przewiozą jedynie 2 do 3 mln pasażerów. – Zredukowana liczba operacji faktycznie cofa nas o prawie 10 lat – powiedział Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy przewoźnika. Plany na ten rok zakładały bowiem przewiezienie 12 mln pasażerów. – Tegoroczne wyniki przewozowe nie będą oszałamiające dla żadnej linii lotniczej – zaznacza Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy.
Jeszcze we wrześniu w rozmowie z dziennikarzami wiceprezes LOT-u Michał Fijoł przyznał, że choć sytuacja linii lotniczych w czasie pandemii jest nie do pozazdroszczenia, narodowy przewoźnik wychodzi z globalnego kryzysu obronną ręką. – W wakacje mieliśmy ruch lotniczy na poziomie 47 proc. przewozów z roku ubiegłego – mówił Fijoł. Zaznaczył, że zważywszy na obecną sytuację, odsetek ten jest dość wysoki.
– Do końca tego roku LOT przewiezie od 2,5 do 3 mln pasażerów – szacował wówczas Fijoł. Teraz wiemy już, że do 3 mln pasażerów przewoźnikowi „dobić się” nie udało.
Rekordowy LOTŁatwo o tym teraz zapomnieć, ale rok 2019 był dla PLL LOT rekordowy. To właśnie w nim po raz pierwszy z usług przewoźnika skorzystało ponad 10 mln pasażerów. Był to najlepszy rok w 90-letniej historii firmy oraz więcej niż podwojenie wyników sprzed czterech lat, gdy pasażerów było tylko 4,3 mln.
– Kiedy rozpoczęliśmy wdrażanie strategii rentownego wzrostu, zapowiedzieliśmy podwojenie skali działalności do 2020 r. Mam przyjemność ogłosić, że zrealizowaliśmy tę obietnicę jeszcze przed czasem. W ciągu ostatnich czterech lat przewieźliśmy ponad 230 proc. więcej osób i dzisiaj LOT-em podróżuje już 10 milionów pasażerów w skali roku! Nowy rekord w jubileuszowym roku 90-lecia LOT-u to dla nas symboliczna chwila. Dziękujemy za zaufanie wszystkim, którzy nami latają –
mówił wówczas Rafał Milczarski, prezes PLL LOT.
Spółka zapowiadała otwieranie kolejnych połączeń oraz kontynuowanie dynamicznego wzrostu w kolejnych latach. – Naszym celem jest by stać się największą linią w Europie Środkowo-Wschodniej, dlatego obiecuję, że przed nami kolejne nowości, które pozwolą nam bić rekordy – mówi Rafał Milczarski, prezes zarządu Polskich Linii Lotniczych LOT. Pandemia pokrzyżowała te plany, a przewoźnik musiał się skupić na walce o przetrwanie.
W 2019 roku, wg danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC), polskie porty lotnicze obsłużyły prawie 49 mln pasażerów w ruchu regularnym i czarterowym, co przełożyło się na 7-proc. wzrost w porównaniu do roku 2018. Według urzędu najszybciej rósł PLL LOT, który przewiózł 11,79 mln osób w ruchu regularnym oraz ponad 261 tys. w ruchu czarterowym. Łącznie to ponad 12 mln pasażerów (ULC zlicza pasażerów przylatujących i wylatujących – stąd dane wyższe niż u przewoźnika). W roku 2019 PLL LOT mógł się pochwalić udziałem w rynku na poziomie 24,6 proc., co dawało mu pierwsze miejsce w rankingu, ale różnica pomiędzy nim a drugim Ryanairem nie była wielka.
Cierpi cały rynek
Największym operacyjnym przedsięwzięciem w historii LOT-u była niewątpliwie
akcja repatriacyjna #LOTdoDomu. Od 15 marca do 5 kwietnia do kraju powróciło 54 tys. Polaków, których pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 rozdzieliła z bliskimi. Narodowy przewoźnik wykonał 388 rejsów z sześciu kontynentów, zabierając pasażerów m.in. z Peru, Meksyku, Argentyny, Japonii i Korei Południowej.
W czerwcu nastąpiło powolne odmrażanie ruchu pasażerskiego. Na pierwszy ogień, od 1 czerwca, poszły niektóre loty krajowe, a w ciągu kolejnych tygodni reaktywowano także część połączeń zagranicznych. Niewielki wzrost zainteresowania lotami w sezonie wakacyjnym podsycił nadzieje na dynamiczniejszy powrót do poziomu ruchu sprzed pandemii. Oczekiwany wzrost jednak się nie ziścił, wraz z kolejną falą koronawirusa we wrześniu i następującymi po niej obostrzeniami poszczególnych państw.
W listopadzie europejska agencja Eurocontrol opublikowała kolejne, nad wyraz
pesymistyczne prognozy, dotyczące odradzania się ruchu pasażerskiego. Najgorszy scenariusz opracowania zakładał powrót do wartości z 2019 roku dopiero po 10 latach, najbardziej optymistyczny – w 2024 roku, ale jedynie pod warunkiem użycia na szeroką skalę szczepionki na COVID-19.
Wyrozumiałość i optymizmEksperci są zgodni – przez wzgląd na powyższe aspekty, wcześniejsze oczekiwania wobec przewoźników i liczbę planowanych do przewiezienia pasażerów należy skorygować.
– Każdy zdobyty w tym roku pasażer jest na wagę złota dla każdej linii lotniczej. LOT musiał starać się o nich mocniej w miejscach, które kilkanaście lat temu niesłusznie sobie odpuścił oddając je przewoźnikom niskokosztowym. Myślę tutaj o portach regionalnych. Dodatkowo dobrze ukierunkował się także w wakacje na pasażera chcącego wypocząć i odreagować wyrzeczenia pandemii. Przy okazji widać także jak "wielki" udział w wyniku miała akcja powrotu do domu, która choć ważna była przez niektórych niesłusznie przedstawiana jako gigantyczna i ukryta pomoc rządu dla przewoźnik – mówi Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
W środę (16 grudnia) jeden z serwisów podał nieoficjalne informacje, jakoby rząd przeznaczył dla LOT-u
2,8 mld zł pomocy publicznej. To sporo, jednak znacznie mniej niż o to wnioskował sam przewoźnik – linie wystąpiły z prośbą o przyznanie im 1 mld euro (równowartości 4,5 mld zł). Osoba związana ze sprawą uważa, że choć to formalność, gdyż wszystko zostało już uzgodnione. 1,8 mld zł z tych pieniędzy to pożyczka płynnościowa z Polskiego Funduszu Rozwoju.
LOT utrzymuje, że
przygotował się na moment kryzysowy. Władze przewoźnika podkreślały, że linie będą w stanie poprzez uzyskanie pomocy publicznej nie tylko przetrwać, ale dalej budować rzeczywistość lotniczą w Polsce. Podobnego zdania jest Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy.
– Niekoniecznie powinniśmy się martwić, ale na pewno warto z troską myśleć o tym, co będzie dalej z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT. Kryzys, spowodowany pandemią koronawirusa, może potrwać jeszcze rok, a nawet dłużej, dlatego za LOT trzeba trzymać kciuki. Przewoźnik mówił zresztą o tym, że ma gotowy plan awaryjny na wyjście z kryzysu, planowana jest także pomoc publiczna. Te środki mogą zapobiec upadkowi linii – podkreśla Gościniarek w rozmowie z portalem Rynek Lotniczy.
Według eksperta tegoroczne wyniki przewozowe nie będą oszałamiające dla żadnej linii lotniczej. – Obecnie najważniejszym czynnikiem w lotnictwie jest to, aby sytuacja pandemiczna uległa zmianie, a rzeczywistość mogła wrócić do względnej normy. Uspokojenie sytuacji i decyzja o tym, gdzie można latać i na jakich zasadach to jednak nie tylko wyzwanie dla przewoźników, ale i rządów poszczególnych państw. Być może przyszłoroczny sezon letni będzie istotnie lepszy od poprzedniego. Warto starać się optymistycznie patrzeć na przyszłość lotnictwa – dodaje Sebastian Gościniarek.