W ciągu ostatnich wakacji LOT postawił na obsługę kierunków turystycznych. Jednym najważniejszych punktów oferty były połączeni do Grecji. Wszystko wskazuje na to, że pomysł się sprawdził.
Pandemiczne wakacje w Europie oznaczały przede wszystkimi podróże w ramach kontynentu i basenu Morza Śródziemnego. Przewoźnicy, nie mogąc liczyć na klientów biznesowych i powrót „normalnego” ruchu starali się zachęcić turystów do latania. W Polsce PLL LOT postawił głównie na Chorwację i Grecję, które od lat cieszyły się dużą popularnością oraz nie wprowadziły zbyt daleko idących restrykcji COVID19.
Łącznie w samym sierpniu w ofercie LOT znalazło się 25 połączeń z Polski do Gracji realizowanych nie tylko z Warszawy i Katowic, ale także z Wrocławia, Gdańska, Krakowa i Poznania. – Przed rozpoczęciem sezonu wakacyjnego przeanalizowaliśmy preferencje wyjazdowe Polaków.
Na podstawie tej analizy rozbudowaliśmy siatkę połączeń letnich – w tym roku latamy m.in. do 14 portów w ukochanej przez naszych rodaków Grecji – informuje biuro prasowe PLL LOT.
Warto przyjrzeć się temu jak wyglądało oferowanie LOT do Grecji w wakacyjnym sierpniu. Spośród dziesięciu tras z największa liczbą miejsc osiem przypadało na Warszawę zaś dwa na Katowice. Przewoźnik oferował ok. 5,5 tys. miejsc w obie strony na trasie ze stolicy do Iraklionu. Na kolejnych miejscach znalazły się Santorini (ok. 4,6 tys.) oraz Kerkyra i Ateny (po ok. 4 tys.) Pierwszą trasą spoza Warszawy było połączenie z Katowic do Iraklionu, na który oferowano ok. 3,2 tys. miejsc w każdą stronę.
– Grecja jest krajem, który zwykle zyskuje w czasie kryzysów. Jest w obrębie Unii, dzięki czemu może nie tylko łatwiej koordynować zasady wjazdu w trakcie pandemii, ale też ma znacznie bardziej zaawansowany program szczepień w porównaniu do np. Egiptu, Turcji czy Tunezji. Do tego rząd grecki szybko otworzył kraj dla turystów. Grecja zawsze była tańsza i bardziej atrakcyjna dla polskich turystów niż inne unijne kraje śródziemnomorskie, jak choćby Hiszpania. Z kolei dla branży lotniczej to ważniejszy rynek niż Chorwacja, dokąd Polacy wciąż często jeżdżą samochodami. Dlatego wybór Grecji jako kluczowego rynku wakacyjnego dla LOT-u nie dziwi i ma dużo sensu – mówi Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.
W trudnym pandemicznym okresie kierunki wakacyjne były deską ratunku dla wielu narodowych przewoźników. W Niemczech ogromną popularnością cieszyła się Hiszpania co sprawiło, że Lufthansa zdecydowała się na wysłanie na Wyspy Kanaryjskie największych z posiadanych samolotów.
Podobnie zrobił LOT wysyłając Dreamlinery do Iraklionu.
W Polsce na popularne kierunki letnie postawił jednak nie tylko narodowy przewoźnik. W sierpniu na wszystkich trasach z Polski do Grecji najwięcej miejsc oferował niskokosztowy Ryanair – było to ponad 65,5 tys. miejsc w obie strony. LOT był na drugim miejscu z oferowaniem przekraczającym 60 tys. zaś tuż za nim uplacował się Wizz Air. Każdy z tych przewoźników w sierpniu miał po ok. 1/3 udziałów w rynku przewozów regularnych. Do Grecji można było także polecieć Aegean Airlines oraz Smartwings, a także na pokładach rejsów czarterowych, które nie zostały ujęte w naszym zestawieniu.
W tym roku LOT podobnie jak w 2020 zdecydował się na współpracę z touroperatorami, którzy wypełnili część miejsc na uruchamianych przez przewoźnika połączniach. – Polskie Linie Lotnicze od lat współpracują z tour operatorami. Ze względu na program rejsów wakacyjnych, miniony i obecny rok owocują dobrą współpracą. Program został bardzo dobrze przyjęty, dlatego w tym roku uzupełniliśmy siatkę połączeń realizowanych w sezonie letnim. Sezonowe połączenia wakacyjne odbywają się z Warszawy i portów regionalnych – Wrocławia, Gdańska, Krakowa, Katowic, Poznania i Rzeszowa. Nasza współpraca z tour operatorami opiera się m.in. na wspólnym wyborze kierunków – podkreśla LOT.
W przypadku LOT była to jednak stosunkowo największa zmiana – w latach przed pandemią przewoźnik nie rozwijał tak intensywnie połączeń do Grecji i raczej nie konkurował w takiej skali z low-costami. – Dla LOT-u ten segment rynku jest pandemiczną improwizacją – musi rywalizować nie tylko z czarterami, ale i z liniami niskokosztowymi, które znacznie lepiej znają ten rynek, mają niższe koszty i lepiej dostosowaną flotę. W dłuższej perspektywie LOT nie może tak mocno polegać na ruchu turystycznym – choć teraz oczywiście innego wciąż nie ma – mówi Sipiński.