LOT przyszłość widzi w Azji

Rozwój połączeń LOT do miast azjatyckich ma już za sobą kilka lat. W roku 2016 uruchomione zostały loty do Tokio (NRT) i Seulu (ICN), a w kolejnym do Astany (TSE). W ciągu roku 2018 ruszyły połączenia do Singapuru (SIN), a na wrzesień tego roku zaplanowano inauguracje trasy do Delhi (DEL). – Rozwój połączeń azjatyckich związany jest z rozwojem naszej siatki zachodnioeuropejskiej. Naszym calem jest zapewnienie dogodnych połączeń pomiędzy Azją a mniejszymi portami europejskimi, które nie mają bezpośrednich połączeń lotniczych. Azja to obecnie kluczowy rynek biznesowy – wyjaśnia Jakub Panek, ekspert ds. PR z Biura Komunikacji Korporacyjnej LOT.

85% zapełnienia na trasach dalekowschodnich

Z informacji przekazanych nam przez przewoźnika wynika, że w ostatnim roku na czterech trasach pomiędzy Warszawą a Dalekim Wschodem liczba pasażerów wzrosła o blisko połowę a średnioroczne zapełnienie samolotów wynosiło 85%. – Najnowszy kierunek na Dalekim Wschodzie: Singapur jest jednocześnie punktem tranzytowym dla naszych pasażerów podróżujących do innych portów w Azji Płd. Wschodniej oraz Australii. Dzięki umowie code share z Singapore Airlines oraz porozumieniom SPA z Qantas oraz JetStar oferujemy dogodne przesiadki przez Singapur. Dzięki umowie code share z japońskimi liniami ANA oferujemy możliwość tranzytu przez Tokio do innych miast w Japonii – podkreśla Panek.

LOT planuje dalszy rozwój połączeń. W tym roku zwiększona zostanie liczba operacji do Tokio i loty będą dostępne każdego dnia. Problemem dla polskiej firmy jest jednak brak slotów pozwalających na uruchomienie rejsów wpasowanych w atrakcyjne fale tranzytowe w Warszawie. Samo lotniska Chopina ma także problem z przepustowością , co jeszcze bardziej utrudnia tworzenie dogodnej dla pasażerów siatki.

LOT jest zainteresowany jest także zwiększeniem liczby rejsów do Seulu i Pekinu oraz możliwością wprowadzenia połączeń do innych miast w Chinach i Japonii, ale największą przeszkodą jest brak umów bilateralnych pomiędzy Polską a państwami regionu. Szczególnym utrudnieniem jest także konieczność uzyskania zgód strony rosyjskiej na loty trasami biegnącymi nad Syberią. – Rozwój LOT-u w Azji jest jednak ograniczony wieloma czynnikami: brakiem slotów w portach docelowych lub protekcjonizmem lokalnych władz, np. w Chinach, czy koniecznością lotów nad Syberią na co trzeba mieć zgodę i pieniądze, a przede wszystkim słabym produktem. Na najbardziej prestiżowych trasach, np. do Singapuru, LOT wyraźnie przegrywa z rywalami pod względem jakości – mówi Dominik Sipiński, analityk lotniczy ch-aviation i Polityki Insight.

– W Azji Płd. Wschodniej i Południowej widzimy potencjał rozwojowy do obsługi połączeń sezonowych. Już w sezonie zimowym 2019/20 będziemy dysponować flotą 15 Boeingów 787-8/9 i zmniejszając zgodnie z sezonowością liczbę rejsów do Ameryki Północnej w okresie zimowym rozważamy możliwość wprowadzenia wtedy połączeń sezonowych do Azji – zaznacza przedstawiciel LOT.

Przyszłość należy do Azji

Z planami i pomysłami LOT trudno się nie zgodzić. Firma już od dłuższego czasu rozwija kierunki azjatyckie i jest to zgrane ze strategią rozwoju branży lotniczej w Polsce. Na sukces będzie trzeba jednak bardzo mocno pracować. – Wszystkie prognozy wykonywane dla ruchu lotniczego pokazują, że największy wzrost będzie miał miejsce w regionie Azji i Pacyfiku i przy zakładanym podwojeniu ruchu wyniesie ponad jego połowę czyli przeszło 4 mld pasażerów. Europa zacznie traci na znaczeniu, na rzecz Chin, Indii, Indonezji czy Tajlandii. Trasy związane z tym rejonem będą numerem jeden, ale bez szczegółów dotyczących propozycji LOT ciężko cokolwiek oceniać. Pytanie nasuwa się rzecz jasna, na ile chociażby flotowy wzrost LOT pozwoli zwiększać rozwój i częstotliwość połączeń z kraju w zgodzie w zaangażowaniem na rynkach obcych – uważa Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

Przyszłość zapewne należy do ruchu pomiędzy Azją i Europą, ale nie można tego państw tego pierwszego kontynentu wrzucać do jednego worka. Możemy wprawdzie przyjąć, że popyt na loty na wschód będzie rósł, ale Chiny, Indie czy Sri Lanka to zupełnie inne rynki. – LOT powinien koncentrować się na szeroko rozumianej Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Indie to rynek trudny i niskomarżowy, a Sri Lanka – typowo turystyczny i mocno sezonowy – stwierdza Sipiński.

– Warszawa ma dobre położenie, by stać się hubem przesiadkowym do i z Azji dla mniejszych lotnisk w Europie Środkowo-Wschodniej i Centralnej, czyli dla tych pasażerów, którym nie po drodze latać przez Helsinki lub huby w Niemczech czy Holandii. Z uwagi na rozbudowaną siatkę w regionie i dużą flotę odrzutowców regionalnych, LOT może zwozić pasażerów z miejsc o niewielkim popycie, takich jak np. Mołdawia, Rumunia czy Ukraina. Najpoważniejsi rywale, czyli Aeroflot i Turkish Airlines, nie dysponują małymi samolotami, co siłą rzeczy ogranicza ich zainteresowanie mniejszymi portami – dodaje Sipiński.