Tak jak na początku tego roku, nieprawidłowości z podwoziem Bombardierów Q400 w służbie LOT-u zdarzały się w odstępie miesięcy, tak teraz robią to, co kilka tygodni, a nawet dni. LOT niezmiennie zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą.
To czwarte awaryjne lądowanie (jak opisują to media)/ lądowanie w asyście (jak wolą przedstawiciele linii lotniczych) kanadyjskiego turbośmigłowca w barwach LOT-u w tym roku. W styczniu samolot lecący z Krakowa wylądował na Okęciu, po wcześniejszym zgłoszeniu problemów. Podczas przyziemienia nie zablokowała się przednia część podwozia i maszyna osiadła kadłubem na pasie. W lipcu samolot udający się do Gdańska również miał kłopoty z podwoziem. Podobnie było przed tygodniem. Tym razem poszkodowani zostali klienci linii udający się do Wrocławia.
Lądowanie awaryjne czy raczej lądowanie w asyście– Awaryjne lądowanie w kategoriach lotniczych to dużo więcej niż tylko to, że lądowaniu towarzyszy straż pożarna. Musi być ono zgłoszone jako awaryjne, musi być zamknięta przestrzeń lotniska i wokół lotniska, przygotowywanie rozwojów scenariuszy itd. – jak w przypadku słynnego lądowania kpt. Wrony – tłumaczy rzecznik LOT-u Adrian Kubicki.
Rzecznik spółki poinformował nas, że piloci zgłosili wczoraj problemy z podwoziem, a nie potrzebę wykonania lądowania awaryjnego. Wedle Kubickiego awaryjne lądowanie miało miejsce tylko w styczniu, gdy straż pożarna musiała interweniować.
Rzeczywiście, gąszcz tworzony przez konwencje międzynarodowe, prawo lotnicze unijne i rodzime i inne akty prawne jest tak obszerny i różnorodny, że wydarzenia z wczoraj można nazwać lądowaniem w asyście, można się upierać, że to lądowanie awaryjne. Dla jednych cały ten spór to zwykła kazuistyka, dla innych dbałość o dokładność.
Różne spojrzenia na sprawęPrzypominamy, że przy okazji poprzedniego lądowania w asyście straży pożarnej, które nie skończyło się lądowaniem awaryjnym, rozmawialiśmy z rzecznikiem spółki Skarbu Państwa. Tłumaczył on wtedy, że awaryjność egzemplarzy Q400 użytkowanych przez przewoźnika nie odbiega od norm, a LOT dokłada wszelkich starań, by wszystko odbywało się z zachowaniem troski o bezpieczeństwo pasażerów. Będący w konflikcie z władzami
związkowcy uważają, że zarząd spółki jest odpowiedzialny za całą sytuację i wytykają mu, że gdy przejmował władzę, podobnych wydarzeń nie było.
Fakt faktem, że wczoraj asysta strażacka okazała się niepotrzebna i kolejny raz Q400 przyziemił na lotnisku Chopina bez problemów. Wskazania przyrządów każące pilotom poprosić o asystę okazały się nieprawdziwe. Niestety, pytanie ile jeszcze razy strażacy będą wzywani do zabezpieczenia lądowań Bombardierów naszego przewoźnika, pozostaje otwarte.