– Jak na taki strajk, w którym protestują największe w liniach lotniczych związki zawodowe, bardzo dużo lotów zostało zrealizowanych. Inaczej było w Lufthansie, w której z powodu protestów uziemiono połowę operacji – mówi Bartosz Baca, ekspert lotniczy. Ale to nie koniec – związkowcy i zarząd LOT-u wracają do rozmów jeszcze w tym tygodniu.
Za nami kilkanaście wyczerpujących dla Polskich Linii Lotniczych LOT dni strajku związków zawodowych. I choć straty wizerunkowe protestu są nie do przeliczenia, a finansowe sięgają milionów złotych, przyznać trzeba, że strajk nie sparaliżował funkcjonowania linii.
Powrót do negocjacji w środęNa mocy
porozumienia z 1 listopada zakończono trwającą od 18 października
akcję protestacyjną, umorzono kary finansowe, przywrócono do pracy zwolnione dyscyplinarnie 67 osób. Związki zawodowe trzymają się jednak na baczności, bo choć protest zakończył się – strony wracają do rozmów 7 listopada.
Zakończono strajk, ale spór zbiorowy z pracodawcą trwa. Głównym postulatem protestu, podnoszonym od wielu tygodni przez związkowców, jest bowiem powrót do regulaminu wynagrodzeń z roku 2010. Rozmowy w tym zakresie mają być prowadzone od 7 listopada. Istotną kwestią w dalszych rozmowach może być sprawa legalności referendum strajkowego, którą sąd zajmie się 20 listopada.
Nieufność czuć w powietrzuW poniedziałek rano na Twitterze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego pojawiła się informacja o tym, że jeden z wiceprzewodniczących organizacji i zarazem były strajkujący, nie został wpuszczony do strefy zastrzeżonej lotniska, a co za tym idzie – na pokład samolotu, by wykonywać swoją pracę. I choć wiadomość ta została szybko wyjaśniona – LOT tłumaczył to ludzkim błędem (wraz z początkiem strajku w LOT, PPL wprowadził listę, która miała na celu weryfikację pracowników lotniska – lista została zniesiona 1 listopada w momencie zakończenia strajku – przyp. red.), a pracownik został dopuszczony do swojej pracy niedługo później – trudno nie odczuć atmosfery nieufności.
– Porozumienie jest beznadziejne – stwierdziła Monika Żelazik, przywrócona do pracy przewodnicząca związku zawodowego. W rozmowie z Rynkiem Lotniczym Żelazik podkreśla, że w razie łamania przez LOT procedur i utrudniania byłym strajkującym powrót do pracy, związki zawodowe mogą wznowić protest jeszcze przed planowanym powrotem do negocjacji.
Kto wyszedł zwycięsko?– Byłem pozytywnie zaskoczony tak szybkim porozumieniem związków zawodowych i PLL LOT. Wydawało mi się, że nawet strony sporu nie potrafią ocenić, kiedy to się skończy. Bardzo dobrze, że się porozumieli – komentuje w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Bartosz Baca, ekspert z firmy BBSG.
Ekspert podkreśla, że LOT „krwawił” – poniósł nie tylko straty wizerunkowe, ale także straty finansowe,
szacowane w milionach złotych, a mimo to… wyszedł z tego obronną ręką. – Trzeba powiedzieć, że jak na taki strajk, gdzie protestują największe w liniach lotniczych związki zawodowe, bardzo dużo, bo aż
97% operacji przewoźnika było realizowanych – stwierdza Bartosz Baca. I przywołuje analogiczną sytuację w Lufthansie, kiedy w wyniku strajku pracowników, połowa operacji „Lufy” została skasowana.
Na stosunkowo niewielką liczbę odwołanych lotów zwraca również uwagę Adrian Furgalski. – Choć z punktu widzenia czystej statystyki niecałe 3 proc. rejsów zostało odwołanych, to jednak koszty tych odwołań oraz straty wizerunkowe są dla LOT bolesne – dodaje.
Prognozy (mniej) optymistyczne Zdaniem Bacy, LOT ma teraz przed sobą wyzwanie – stworzenie takiej atmosfery zaufania między zarządem a pracownikami, żeby faktycznie wszyscy grali do „jednej bramki”. Bez tego, strajk może i będzie wygaszony, ale ambitne plany rozwoju przewoźnika mogą się nie zrealizować.
Jednocześnie ekspert zachowawczo wypowiada się na temat przyszłości rozmów związkowców z zarządem LOT-u. – Postulaty związane z przywróceniem do pracy pracowników i tym, żeby nie wyciągać wobec nich konsekwencji finansowych są załatwione, ale wracamy do sedna sporu – warunków zatrudnienia. Wydaje mi się, że będzie to kwestia mozolnych negocjacji – podsumowuje.
Bardziej optymistyczny co do wyniku rozmów jest wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, Adrian Furgalski. – Jeżeli strony podejdą do rozmów uczciwie i będą nastawione na spokojną i rzeczową rozmowę, bez dziwnych zagrywek i biegania co chwilę do mediów, to jest szansa na podjęcie w końcu merytorycznych ustaleń. Informacja o tym, że była próba zastraszania negocjatora związkowego, obojętnie teraz czy prawdziwa czy nie, pokazywała, że któraś ze stron niestety nie gra fair – komentuje dla Rynku Lotniczego.