Polskie Linie Lotnicze LOT wznowiły rejsy do Dubaju, lecz uwarunkowania geopolityczne wymuszają na narodowym przewoźniku realizację lotów alternatywną trasą przez Egipt i Arabię Saudyjską. W efekcie czas trwania operacji wydłużył się o blisko godzinę. W tym samym czasie Air Arabia, Emirates i flydubai, i nawet Wizz Air, latają do Zjednoczonych Emiratów Arabskich „starą” trasą, ponosząc mniejsze koszty stałe niż LOT.
Dubaj na dobre zagościł w siatce połączeń LOT-u w 2021 roku, kiedy tuż przed rozpoczęciem się Światowej Wystawy EXPO zainaugurowane zostały bezpośrednie rejsy z Warszawy. Połączenie szybko stało się popularne wśród pasażerów, a prawie 100-proc. wypełnienie kabin boeingów 737 MAX 8 zachęciło narodowego przewoźnika do zwiększenia częstotliwości lotów –
rejsy Warszawa – Dubaj zyskały status codziennych, wykonywanych wyłącznie w sezonie zimowym.
LOT, wchodząc na dubajski rynek, napotkał na bezpośrednią konkurencję, w postaci linii Emirates, które obsługują Warszawę już od ponad dekady, jak i flydubai – dla hybrydowego operatora Lotnisko Chopina stało się drugą po Krakowie destynacją nad Wisłą. Rynek lotów Polska – Zjednoczone Emiraty Arabskie rośnie w bardzo szybkim tempie, co widzą wszyscy przewoźnicy, w tym głównie linie z Zatoki Perskiej vel Arabskiej, które wykładniczo zwiększają oferowanie.
„Wolny” rynek
Obsługa lotów do Dubaju najbardziej „opłacalna” była przed wybuchem wojny w Ukrainie, gdyż przewoźnicy realizowali połączenia do Warszawy zwykle z wykorzystaniem ukraińskiej przestrzeni powietrznej, jak i Rosji i Białorusi. Rejsy do i z Dubaju trwały niecałe pięć godzin. Atak Rosji na Ukrainę wszystko zmienił, a przewoźnicy zostali zmuszeni do realizacji operacji przez Turcję i Europę Południową, co wydłużyło o kilkadziesiąt minut rejsy, zwiększając koszty operacyjne.
Ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie, czyli zaostrzenie się konfliktu na linii Izrael – Liban/Iran, rykoszetem uderzyły w cywilne lotnictwo. Można wręcz rzec, że nie ma innej branży, na którą geopolityka tak negatywnie oddziaływałyby. Częste wymiany ognia (izraelskie ataki rakietowe na Iran) utrudniają liniom lotniczym swobodne realizowanie zaplanowanych operacji, gdyż perska przestrzeń powietrzna może być w każdym momencie zamknięta, a obrazki z okna B737 flydubai – z okna samolotu widać było salwy wystrzeliwanych przez Iran rakiet w ramach ataku odwetowego – dobitnie pokazują, w jak trudnej sytuacji znajduje się branża.
Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego odradziła przewoźnikom
latanie tranzytowe nad Iranem, nawet na bardzo dużych wysokościach względem powierzchni ziemi. Większość unijnych przewoźników, w tym PLL LOT, a i nawet Turkish Airlines, posłuchało regulatora, zmieniając trasy lotów na Wschód, w tym do Abu Zabi i Dubaju. Operacje realizowane trasą alternatywną przez Egipt i Arabię Saudyjską znacznie zwiększyły koszty stałe, w tym za paliwo. Tylko rejsy LOT-u między Warszawą a Dubajem wydłużyły się o prawie godzinę. Loty powrotne na Lotnisko Chopina trwają prawie siedem godzin, podczas gdy sześciogodzinny rejsy już trwał więcej niż „normalnie”.
W tym samym czasie wszyscy przewoźnicy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, którzy latają do Polski: Air Arabia, Emirates i flydubai, realizują operacje do Krakowa, Poznania i Warszawy z wykorzystaniem krótszej trasy przelotu. Samoloty lecą przez Irak i Turcję. Podobnie postępuje Wizz Air, który łączy Katowice i Kraków ze stolicą bliskowschodniego państwa, Abu Zabi.
Wzrost cen
Można się geopolityką nie interesować, lecz jej uwarunkowania wpływają na codzienne życie. Jeśli Izrael z Iranem będą wciąż walczyć, lecz nie będzie to walka na słowne argumenty a na rakiety balistyczne, unijne linie lotnicze zaczną tracić konkurencyjność, gdyż rosnące koszty operacyjne zostaną w pewnym momencie przerzucone na pasażerów, a zbyt wygórowany koszt biletów lotniczych wywoła efekt odpływu pasażerów do emirackiej konkurencji. I nie tylko czas trwania lotu będzie dominantą wyboru przewoźnika w podróży do Dubaju.