Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT, Rafała Milczarskiego. Związkowcy zarzucają szefowi narodowego przewoźnika niegospodarność i nadużywanie przez niego uprawnień – informuje portal Pulshr.
Związek zawodowy podaje, że prezes PLL LOT Rafał Milczarski dopuścił się czynu zabronionego określonego w art. 296 § 1 k.k. i z tego artykułu wnoszą o wszczęcie i przeprowadzenie postępowania karnego wraz ze ściganiem podejrzanego. Jednocześnie związkowcy formułują zarzuty pod adresem prezesa. Chodzi o „wyrządzenie przez Rafała Milczarskiego (…) znacznej szkody majątkowej spółce, poprzez nadużywanie przysługujących mu uprawnień”.
Poszło o galęMowa o 30 czerwca 2018 roku, kiedy prezes LOT-u urządził
galę z okazji 90-lecia spółki oraz 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości. W hangarze na Lotnisku Chopina w Warszawie Milczarski zaprezentował wtedy samoloty, należące do spółki – w nowym, biało-czerwonym malowaniu – Boeinga 787-9 Dreamlinera i Boeinga 737 MAX 8. „Wykorzystanie w/w maszyn wiązało się z wyłączeniem tych samolotów z zaplanowanych dla nich rejsów” – piszą związkowcy w komunikacie.
LOT miał odwołać wtedy cztery loty 30 czerwca i 1 lipca (relacji Warszawa – Toronto, Warszawa – Wiedeń i powrotne), na skutek czego nie poleciało około 900 pasażerów. Spółka była więc zobowiązana w myśl regulaminu zapewnić podróżnym noclegi, wyżywienie i bilety lotnicze na inne terminy. Zdaniem związkowców wygenerowało to dodatkowe koszty i w rezultacie przyniosło przewoźnikowi szkodę.
Przewoźnik wówczas dementował doniesienia o odwołanych lotach. – Rejs do Toronto był zaplanowany do wykonania innym samolotem LOT-u typu Boeing 787 Dreamliner. Nie odbył się z powodu usterki technicznej tej maszyny. B787 w malowaniu biało-czerwonym, który już wiele tygodni temu został przewidziany do uczestnictwa w gali z przyczyn operacyjnych nie mógł zostać wyplanowany i skierowany jako zastępstwo do Toronto – tłumaczył Konrad Majszyk z biura prasowego.
Rozwiązanie? Dymisja Milczarskiego„Strona związkowa niezmiennie oczekuje od premiera dymisji zarządu PLL LOT, zwracając też uwagę na fakt, że od 4 września szczegółowe materiały dotyczące fatalnej sytuacji w spółce znajdują się tak w kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego, jak i w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego” – można przeczytać w liście podpisanym przez Piotra Szumlewicza, przewodniczącego OPZZ Mazowsze.
– Szkoda, że organy ścigania są zajmowane tego typu sprawami, kiedy z całą pewnością mają co robić, ale takie jest prawo związków, że mogą takie zarzuty formułować – komentuje rzecznik prasowy PLL LOT, Adrian Kubicki. – Z naszej perspektywy jest nam jednak przykro, że zamiast koncentrować się na dialogu, prowadzi się działania, które są obok spraw społecznych – dodaje.
Zarząd jest od zarządzaniaKubicki podkreśla dobitnie, że „od zarządzania spółką jest zarząd” oraz że „należy pozostawić mu możliwość działania w różnych aspektach”. – Mimo wrażenia, które chciałby wytworzyć związki, LOT osiąga coraz większy zyski i zarzucanie firmie niegospodarności jest po prostu nonsensem. A rolą związków zawodowych powinna być troska o dobro pracowników, a nie wygląda na to, żeby takie działania miały ją na celu – podsumowuje.
Konflikt związków zawodowych i zarządu polskiego narodowego przewoźnika trwa już od kwietnia. Początkowo pracownicy zapowiadali strajk na 1 maja, ale skończyło się na pikiecie pod siedzibą PLL LOT. Jednocześnie prezes Milczarski podkreślał, że strajk jest nielegalny, a protestujący spotkają się z konsekwencjami. Referendum strajkowe, przeprowadzone przez związki zawodowe, wykazało, że za strajkiem jest aż 92%, biorących udział w głosowaniu. Określenie legalności strajku leży jednak w gestii sądu – ten nadal nie wydał jednak wyroku w tej sprawie. Związki zawodowe LOT-u wciąż grożą strajkami.