Branża lotnicza jest póki co zdominowana przez pilotów-mężczyzn. Będzie jednak musiała postawić na kobiety, by uniknąć nieuchronnego kryzysu spowodowanego brakiem wystarczającej liczby pracowników.
Angela Gittens, dyrektor generalna Międzynarodowej Rady Portów Lotniczych (Airports Council International), cytowana przez Financial Times, stwierdza wprost: „jeśli popyt na loty będzie rósł tak gwałtownie, to mężczyźni nie będą w stanie zaspokoić tego oczekiwania. Według danych International Society of Women Airline Pilots tylko 6,7 procent pilotów to kobiety. Ich potencjał zaś nie jest wykorzystywany.
Więcej mówią statystyki Airbusa. Jak przewiduje europejski producent, w ciągu 20 lat przemysł będzie potrzebował 530 tys. nowych pilotów, a także 550 000 nowych techników.
Linie lotnicze już teraz muszą mierzyć się z niedoborem pracowników. W 2017 roku Ryanair był zmuszony do anulowania ok. 2 tys. lotów, właśnie ze względu na niewystarczającą liczbę pilotów i przy tym błędnym planowaniem urlopów.
W chęci aktywizacji kobiet w tym sektorze z pewnością nie pomagają takie wypowiedzi, jak prezesa Qatar Airways. Akbar Al Baker w jednym wywiadów stwierdził, że kobiety nie nadają się do pełnienia funkcji szefa linii lotniczej, bo „to bardzo wymagające stanowisko”. Taką dyskryminującą opinię Al Baker przedstawił na konferencji prasowej w Sydney, gdzie odbyło się doroczne spotkanie IATA.
Branża lotnicza ma poważną różnicę w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn. Najlepiej zarabiającą grupą są rzecz jasna piloci, najmniej członkowie personelu pokładowego. W tej drugiej grupie przeważają kobiety. Średnia stawka godzinowa płacona przez Ryanair kobietom jest o 72 procent niższa niż mężczyznom, EasyJet o 46 procent niższa, a w przypadku British Airways – 10 procent niższa. Średnia różnica w wynagrodzeniach w całej Wielkiej Brytanii wynosi natomiast 9,7 proc.
Jest światełko w tunelu. Johan Lundgren, obecny dyrektor generalny EasyJet, na początku swojej kadencji zaznaczył, że chce pobierać niższe wynagrodzenie, niż mu zaproponowano, tak by było równe pensji jego poprzedniczki. Prezes zapowiada zmianę polityki firmy, ponieważ obecnie różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn w brytyjskich liniach wynosi ponad 50 proc. Pensja Lundgrena, pierwotnie ustalona na 740 tys. funtów (1,04 miliona dolarów), zostanie zredukowana o 4,6 procent do 706 tys. funtów, czyli kwoty, którą w ubiegłym roku otrzymała już była prezes Carolyn McCall.
Linia zapowiedziała także, że chce osiągnąć wyższy odsetek kobiet wśród pilotów, niż zakładane 20 proc. w 2020 roku. EasyJet był mocno krytykowany za to, że różnica między wynagrodzeniami mężczyzn i kobiet wynosi aż 51,7 proc., co wynika z bardzo wysokich zarobków pilotów. Rząd brytyjski wydał nakaz, aby wszystkie firmy zatrudniające powyżej 250 pracowników opublikowały szczegóły luk w wynagrodzeniu dla kobiet do 4 kwietnia. EasyJet był jednym z pierwszych, który przedstawił sprawozdanie, podając dane w listopadzie. Inne linie lotnicze działające w Wielkiej Brytanii jeszcze tego nie zrobiły.
W Polsce nie ma dokładnych statystyk odnośnie do tego, jaką część pilotów stanowią kobiety. O tym, że lotnictwo potrafi uzależnić przekonywała Karolina Borkowska, pilotka Ryanaira w niedawnym
wywiadzie dla Rynku Lotniczego.