Tom Stuker jest podróżnym z największą liczbą wylatanych mil na świecie. Niedawno przekroczył barierę 21 mln mil. To tak jakby okrążył 844 razy kulę ziemską. – Jestem latającym ćpunem – powiedział 65-letni mieszkaniec Nutley z New Jersey.
– Jeśli spędzam więcej niż tydzień w jednym miejscu, myślę: Muszę wrócić w powietrze. Bardziej boję się być na ziemi niż w powietrzu – przyznaje Amerykanin. Takie podejście spowodowało, że nałogowy podróżnik 19 lipca pobił swój własny rekord 20 milionów pokonanych mil. Ustanowił go… w styczniu tego roku. – To najszybszy milion, jaki kiedykolwiek zrobiłem – chwali się Stuker.
Zaczęło się 35 lat temuPasja niezwykłego podróżnego zaczęła się w 1984 roku, gdy udał się służbowo do Melbourne w Australii. Na miejscu prowadził doradztwo dla dealerów samochodów w zakresie zarządzania. – Zakochałem się w tym kraju. Od tamtej pory ponad 350 razy wróciłem do Australii – powiedział emerytowany obecnie Stuker. W 1997 r. interesy i obsesja Amerykanina kwitły w najlepsze. W tym właśnie roku pokonał barierę 10 milionów wylatanych mil. – Od tego momentu zacząłem bić światowe rekordy i latać bardziej dla samego latania – przyznał Stuker.
Żonaty ojciec trójki dzieci dodał, że podniebne podróże to jego pasja. W przeważającej części jest w powietrzu dla samej radości jaką mu to sprawia i znany jest z pozostania w Australii lub Japonii tylko na jeden dzień. – W lataniu uwielbiam absolutnie wszystko – stwierdził rekordzista.
Miłośnik latania i zadawania dziwnych pytań
Tom Stuker jest wiernym klientem United Airlines. To oczywiście powoduje, że jest traktowany w wyjątkowy sposób. Dowożenie do lotniska czy hotelu luksusowym mercedesem, bezpłatne koktajle, pierwszeństwo w kolejce na pokład czy korzystanie z usług United Polaris. Ten ostatni przywilej pozwala Amerykaninowi spotykać wielu sławnych ludzi, jak choćby Janet Jackson, Stevena Tylera czy Billa Murray'a. – Zazwyczaj staram się angażować ich w rozmowy, których być może nigdy wcześniej nie mieli – powiedział Stuker. – Zapytam np., jakie było twoje największe rozczarowanie dorastaniem? – tłumaczy podróżnik.
Gdy Stuker nie zagaduje do znanych ludzi, zajmuje się wysyłaniem SMS-ów, oglądaniem sportu i oczywiście planowaniem kolejnych podróży. Kiedy dotrze po długim locie do miejsca docelowego, idzie spać i zazwyczaj zaraz wyrusza w następną eskapadę. Wielu porównuje jego styl życia do filmu „Up in the Air” z 2009 roku, w którym George Clooney gra uzależnionego od podróżowania.
– Ten film zawiera wiele błędów – mówił Stuker. – Największym jest to, że nie jest się w stanie wykonać rozkładu lotów z tego filmu, jeżeli mieszka się w Omasze – zauważył rekordzista.
Czy leci z nami lekarz?Stuker za podróże płaci z własnej kieszeni. Oszczędza też mile w programach lojalnościowych, aby podarować je członkom rodziny czy organizacjom charytatywnym. Co ciekawe, zapytany o ulubione miejsce stwierdza bez namysłu – dom. Nie bywam tam często.
Wystarczyłoby zmienić pasję, żeby bywać tam częściej. To jednak chyba nie wchodzi w grę.
Historia Toma Stukera jest ciekawym nawiązaniem do
naszego artykułu o programach lojalnościowych. Naukowcy apelują o dodatkowe opodatkowanie osób często podróżujących czy likwidację tych programów. Udowadniają, że zachęcanie podróżnych do zbierania mil powoduje, że ludzie potrafią latać bez celu. Amerykanin uzależniony od latania jest żywym, choć trzeba też dodać, że skrajnym przykładem takiej właśnie osoby.