Po raz pierwszy w historii Lufthansa Cargo operuje ponad 100 lotów tygodniowo do Chin. Rekordowa liczba operacji wiąże się z potrzebą przewozu zaopatrzenia w sprzęt medyczny, choć prawdopodobne, że popyt na te usługi będzie spadał, mówi prezes przewoźnika w rozmowie z South China Morning Post (SCMP).
Kwiecień stanowił okres wzmożonych operacji lotniczych Lufthansa Cargo w Chinach, przewoźnika odpowiadającego za przewozy frachtu lotniczego w ramach całej Grupy Lufthansa. Po raz pierwszy w historii linie te obsługiwały ponad 100 lotów tygodniowo do Państwa Środka, rozszerzając siatkę połączeń o port lotniczy w Shenzen.
– W tym momencie, popyt na lotnicze przewozy cargo jest bardzo silny. Zaczął wzrastać w kwietniu, kiedy zakłady przemysłowe w Chinach wróciły do pracy, i od tamtej pory odnotowujemy stały, silny popyt, prawdziwy szczyt – powiedział Peter Gerber, prezes Lufthansa Cargo w rozmowie z SCPM.
Walka o ciągłość dostawSilny popyt na lotnicze przewozy cargo jest wynikiem drastycznego spadku oferowania przestrzeni ładunkowej na rynku, za co odpowiada wybuch epidemii koronawirusa zapalenia płuc COVID19, po raz pierwszy odkrytego w chińskim mieście Wuhan. Wraz w pojawianiem się kolejnych ognisk zakażenia na świecie, gwałtownie spadał popyt na podróże lotnicze, co uderzyło także w przewozy cargo, gdyż około połowa frachtu lotniczego przewożonego na świecie pokonuje drogę w przestrzeni ładunkowej pod pokładem samolotów pasażerskich. Obecnie uziemionych jest około dwie trzecie samolotów komercyjnych, co silnie odbija się na dostępności oferowania na rynku.
Od momentu wybuchu pandemii, lotnicze przewozy cargo odgrywały kluczową rolę w przewozie sprzętu medycznego ochrony osobistej (PPE), takiego jak maski, kombinezony czy przyłbice z magazynów ze sprzętem do miejsc walki z koronawirusem. W lutym b.r. niemiecki przewoźnik cargo zaangażowany był w zapewnianie transportów sprzętu do Chin. Obecnie kierunek przewozów uległ odwróceniu i sprzęt medyczny napływa z Chin do Europy.
– Mamy bardzo odpowiedzialną rolę zapewniania ciągłości łańcuchów dostaw, zarówno dla służb medycznych jak i dla światowego handlu – podkreśla Gerber.
Po tym, gdy Lufthansa Cargo rozpoczęła obsługę lotów do Shenzhen, chińska siatka przewoźnika liczy już pięć kierunków. Na całym świecie przewoźnik lata do ponad 300 kierunków w 100 krajach. Obecna częstotliwość lotów do Państwa Środka przekracza częstotliwość lotów pasażerskich sprzed pandemii, kiedy to Grupa Lufthansa obsługiwała łącznie 72 rotacje tygodniowo do Pekinu, Szanghaju, Shenyang, Nanjing oraz Qingdao.
Pytania o przyszłość popytu na przewozy cargo
Zgodnie z planami sprzed pandemii, rok 2020 miał być okresem ważnych zmian sprzętowych, w którym flotę
opuszczą trzysilnikowe samoloty McDonnell Douglas MD-11F, a do obecnej floty siedmiu dwusilnikowych maszyn boeing 777F dołączą dwie kolejne sztuki tego modelu. Obecna pandemia nie wpłynie na zmianę tych planów, potwierdza Gerber w rozmowie z SCMP.
Przejście od floty 17 maszyn (siedmiu boeingów 777F oraz 10 McDonnell Douglas MD-11F) do floty dziewięciu B777F odbije się na zmniejszeniu oferowania cargo, w okresie gdy istnieje silny popyt, jednak, jak zauważa Gerber, nie jest pewne jak długo potrwa obecna sytuacja. Dlatego, choć Lufthansa Cargo nie wyklucza powiększenia floty frachtowców w przyszłości, to w obecnej chwili oferowanie na lotach do Chin będzie zwiększane przy użyciu samolotów “preighter”, czyli, w nazewnictwie przedstawicieli Lufthansy, samolotów pasażerskich zaadoptowanych do przewozu cargo. Na podobne rozwiązanie, pozwalające czasowo zwiększyć oferowanie, zdecydowało się wiele linii lotniczych na świecie, w tym PLL LOT – pasażerskie boeingi 787 polskiego przewoźnika
wykonały już ponad 100 lotów.
Szef Lufthansa Cargo uważa, że minął już szczyt trendu wykorzystywania samolotów pasażerskich do przewozów cargo, gdyż, jak tłumaczy, loty te kosztują tyle samo co połączenia wykonywane przy użyciu samolotów cargo, jednak zaadoptowane samoloty pasażerskie, w porównaniu do samolotów towarowych, przewożą jedynie ułamek cargo. Jak wynika z wypowiedzi Gerbera, przerabianie samolotów pasażerskich na frachtowce może nie być dochodową inwestycją, gdyż wszystko wskazuje na to, że mija szczyt popytu na przewozy cargo.
– Popyt będzie stopniowo spadał w najbliższych dwóch czy trzech miesiącach, ponieważ do tego czasu przetransportowana już zostanie duża liczba sprzętu, a niektóre transporty będą się odbywały drogą kolejową czy morską – prognozuje Gerber.
W dalszej perspektywie czasowej, pojawiają się pytania na temat utrzymania się popytu na przewozy cargo, biorąc po uwagę kondycję światowej gospodarki, co rzutuje na decyzje linii lotniczych o tym, czy inwestować w samoloty frachtowe. – Zależy, jak będzie wyglądała sytuacja w przyszłym roku – zdradził Gerber w rozmowie z SCMP, odpowiadając na pytanie dotyczące przyszłych planów flotowych.