Lufthansa zaangażowała w pomoc przy ewakuacji z Afganistanu jeden ze swoich airbusów A340. Czterosilnikowy odrzutowiec dalekiego zasięgu nie dolatuje jednak do samego Kabulu, ale uratowanych przez żołnierzy Bundeswehry ludzi zabiera do Niemiec z lotnisk w Katarze i Uzbekistanie.
Sytuacja w Afganistanie gwałtownie pogarsza się od minionej niedzieli, kiedy władze nad stolicą kraju przejęli talibowie. Wiele państw,
w tym Polska, ewakuuje nie tylko swoich obywateli, ale również tych, którzy pomagali im podczas całego konfliktu.
Lufthansa po rozmowach z decydentami z Berlina zadeklarowała pomoc i do repatriacji osób wywiezionych z Kabulu przez żołnierzy Bundeswehry wykorzystuje airbusa A340. Czterosilnikowy odrzutowiec zabiera uratowanych do Niemiec z portów w Doha i Taszkiencie, dokąd z kolei dolatują z Afganistanu wojskowe airbusy A400M.
Pierwszy lot ewakuacyjny z Kabulu do stolicy Uzbekistanu odbył się jednak z zaledwie siedmioma pasażerami na pokładzie. To wyraźny kontrast z amerykańskim C-17, którym
odleciało ponad 600 osób.
Kolejne próby były już bardziej owocne. Drugim lotem wydostało się z zagrożonej strefy konfliktu 125 osób. Na pokładzie A400M znalazło się miejsce zarówno dla obywateli Niemiec, jak i personelu afgańskiego, a także innych osób, które wymagają ochrony. Wszyscy zostaną przetransportowani do Frankfurtu nad Menem. Największe miasto Hesji jest gotowe do udzielenia innej formy pomocy.
- Misja Bundeswehry jest jasna: Chcemy uratować jak najwięcej osób, tak długo jak tylko jest to możliwe - podkreśliła Annegret Kramp-Karrenbauer, minister obrony. - Ci ludzie są śmiertelnie przerażeni. Nie bez powodu biegną po drodze startowej i chwytają się podwozia samolotów, narażając się na pewną śmierć. Mamy we Frankfurcie nad Menem dużą społeczną afgańską, w tym wiele osób, obawiających się o życie swoich rodzin. Powinni wiedzieć, że jesteśmy po ich stronie - dodała Sylvia Weber, reprezentująca największe miasto Hesji.