Midera (Łódź Airport): Łódź może zyskać na współpracy z PPL

Łukasz Malinowski, Rynek Lotniczy: Znamy już wyniki finansowe łódzkiego lotniska za poprzedni rok. Nie są dobre pomimo znaczącego wzrostu liczby pasażerów. Co zdecydowało o tak dużej stracie?

Anna Midera, prezes zarządu Portu Lotniczego Łódź: Pod względem liczby obsłużonych pasażerów to był świetny rok. Obsłużyliśmy 356 tys. osób, a w tym roku spodziewamy się osiągnięcia niemalże 0,5 mln. Jestem z tego bardzo zadowolona i to był jeden z naszych celów, ale oczywiście poprawa kondycji finansowej jest kluczowa. Zdaję sobie sprawę, że 40 milionów zł. straty netto brzmi dramatycznie i oczywiście uważam to za obszar nad którym musimy mocno popracować, natomiast proszę mieć na uwadze, że połowa tej kwoty czyli ok 20 mln. to konsekwencje podjętych decyzji wiele lat wcześniej oraz koszty incydentalne jakie ponieśliśmy w ub. r.. Mamy np. bardzo wysoką amortyzację oraz koszt o podobnym charakterze, które łącznie przekraczają 14 mln. Obciążenie stanowi również wzrost kosztów obsługi emisji obligacji sprzed kilkunastu lat, z których sfinansowano rozbudowę lotniska, które, w efekcie wzrostu rynkowych wyniosły ok. 5 mln. zł [Szerzej o wynikach lotniska w Łodzi pisaliśmy w tekście pt. Gigantyczna strata łódzkiego lotniska w 2023 roku - przyp. red].

W ubiegłym roku dodatkowo na nasz wynik wpłynęły wzrost kosztów, w tym np. mediów o kolejne 45%, drastyczny wzrost paliw i środków utrzymania lotniska czy wynagrodzeń i pochodne kosztów z tym związane. No i inflacja, na którą mamy bardzo małe możliwości reagowania w celu wzrostu przychodów. Nie możemy podnosić opłat przewoźnikom w tej samej skali, bo oni by od nas po prostu zrezygnowaliby z naszych usług. Zatem taki mamy wynik księgowy a nie inny.

Pocieszające niech jednak będą perspektywy poprawy wyniku finansowego za rok bieżący. Oprócz wzrostu liczby pasażerów w 2023 r. mamy też rosnące przychody i one będą powiększały się także i w tym roku, co pozwoli nam poprawić kondycję finansową przedsiębiorstwa. Strata na koniec 2024 r. będzie o kilka milionów zł mniejsza niż w 2023 r.

Nie brzmi to zbyt dobrze.

Wręcz przeciwnie jeśli spojrzymy w przyszłość, a nie będziemy oglądali się na konsekwencje lat poprzednich w tym m.in. okres pandemii, które również jeszcze teraz finansowo nas dotykają. Proszę pamiętać, że większość lotnisk otrzymała pomoc finansową od państwa. My jednak mimo, że musimy wypełniać jednakowe kryteria i wymagania certyfikacyjne ze względów politycznych zostaliśmy pominięci w tamtym rozdaniu. Ale perspektywy są całkiem niezłe. Optymizmem napawają od kilku miesięcy szybko rosnące przychody, zarówno te pochodzące z naszej głównej działalności związane z obsługą większej liczby operacji jak i z cargo (w większości w formule RFS) oraz działalności pozalotniczej.

Czy szukacie jeszcze dodatkowych sposobów na podreperowanie finansów?

Oczywiście, tak robi każdy zarząd. Planujemy np. rozbudowę parkingów. Na koniec przyszłego roku mamy też zaplanowane rozpoczęcie wspólnie z partnerami zewnętrznymi działalności MRO i już pracujemy nad rozpoczęciem przygotowań do budowy hangarów. Jesteśmy też w kontakcie z Politechniką Łódzką w sprawie kształcenia przyszłych studentów i uczniów. Rozpoczynamy także projekt stworzenia farmy fotowoltaicznej na naszych gruntach.

Kiedy zatem możemy spodziewać się wyjścia lotniska na prostą?

Trudno odpowiedzieć na takie pytanie. Do niedawna mówiło się, że milion pasażerów rocznie to liczba gwarantująca lotniskom dodatnie wyniki finansowe. Biorąc pod uwagę drastyczny wzrost kosztów po pandemii wydaje mi się, że ta granica się przesunęła i obecnie jest to być może ok. 1,5 mln pasażerów rocznie. Nie mniej jednak znajdowanie nowych źródeł przychodowych z innych działalności może przedsiębiorstwu szybciej pomóc. To z kolei może wcześniej wymagać inwestycji.

Czy w obecnej sytuacji na rynku lotniczym Łódź ma szansę na osiągnięcie takich wyników?

Jeśli uda się nam zrealizować wszystkie plany to do poziom miliona pasażerów jest realny do osiągnięcia w 2028 roku, ale raczej nie zlikwidujemy w tym terminie całkowicie straty. Na pewno będziemy ją konsekwentnie zmniejszać. Proszę pamiętać o tym, że w Europie 70% lotnisk jest nierentownych, ale ich działalność przynosi wymierne korzyści dla lokalnych gospodarek. Stąd też właściciele/udziałowcy lotnisk, często są to np. lokalne samorządy, gotowe są do wydawania znacznych środków na promocję swoich miast i regionów za pośrednictwem połączeń lotniczych tylko po to, aby ściągnąć z zza granicy więcej turystów i biznesu. Ci naturalnie zachęceni zostawiają z kolei jeszcze większe pieniądze w lokalnych gospodarkach.

Miasto Łódź podjęło lata temu decyzję o uruchomieniu lotniska i teraz trzeba tę inwestycję jak najlepiej skonsumować [Miasto Łódź szuka obecnie „doradcy ekonomiczno-prawno-branżowego w procesie pozyskania inwestora dla Portu Lotniczego Łódź im. Wł. Reymonta” - przyp. red.]. Jest to zadanie stwarzające wiele wyzwań. My skupiamy się na tym by wykorzystać korzystną dla nas obecnie sytuację i pójść do przodu. Rynek rośnie. Dzięki organizacji Routes Europe w Łodzi w ubiegłym roku raz na zawsze zapisaliśmy się na mapie lotnisk i jesteśmy też coraz bardziej rozpoznawalni jako miasto, które warto odwiedzać. Nie ukrywam też, że liczymy na pozytywne zmiany u naszego drugiego współwłaściciela, czyli nowego marszałka lub marszałkinię i być może ostatecznie wrócimy do normalnej współpracy i zaangażowania regionu w promocję podróży lotniczych. Cieszy nas również polityka nowego rządu dotycząca włączenia lotniska w Łodzi w tworzenie rozwoju ruchu lotniczego w Polsce centralnej.

Chcecie, żeby łódzkie wzorem lubuskiego dopłacało do czarterów do Egiptu czy Maroka?

To nie są działania do końca fair w kontekście całej gospodarki, bo dyskredytują inne lotniska na rynku. Oczywiście zawsze fajnie jest mieć dodatkowy budżet z innego, który służy promocji regionu. Ale ważne, żeby pełnił również taką rolę źródełka. Jednak sytuacja, w które marszałek (będąc jeszcze do tego udziałowcem lotniska) ignoruje istnienie lotniska i nie zachęca w swoich działaniach do korzystania z niego była przedziwna. Jest wiele możliwych form współpracy.

Prezes PPL otwarcie mówi już o tym, że Łódź może być jednym z elementów rozwiązania problemu jakim jest wyczerpująca się przepustowość lotnisk na Mazowszu. Wiemy już, że będzie prezentowana matryca obejmująca cztery centralne porty w kraju.

Współpraca z PPL to dla nas zupełnie nowa sprawa, z której jesteśmy bardzo zadowoleni – przez ostatnie lata tego nie było. Wręcz przeciwnie. Przez ostatnie lata byliśmy pomijani, albo wręcz dyskryminowani. Widzę więc w tej decyzji szansę na dodatkową pomoc oraz promocję naszego lotniska na rynku międzynarodowym. Takie komunikaty mają olbrzymie znaczenie dla biznesu. Pokazują one bowiem większej liczbie przewoźników, że łódzki rynek ma potencjał, że można do nas latać oraz odpowiedzialność polityki lotniczej nie tylko za wybrane lotniska ale za cały rynek. PPL musi szukać sposobów na odciążenie Lotniska Chopina, a Łódź daje przecież taką możliwość.

PPL mówi też, że będzie budował masę dla przyszłego CPK. Nie obawiacie się tego?

Nie obawiamy się. Z największym zaangażowaniem chcemy tę masę budować, zdając sobie oczywiście sprawę, że część wygenerowanego ruchu może zostać wchłonięta przez nowe lotnisko, jeśli ono powstanie. Ale będzie to przy okazji działanie na rzecz rozwoju całego rynku lotniczego Polski. Zakładam mniej więcej dekadę do powstania nowego lotniska Chopina w nowej lokalizacji - jeśli zapadnie ostatecznie taka decyzja. Nie wiemy jak ruch lotniczy będzie się przez kolejne lata rozwijał na poszczególnych lotniskach natomiast wiemy, że będzie miała miejsce dynamika wzrostu ruchu. Tak przynajmniej stanowią najnowsze statystyki ULC i IATA. Nie wiemy ile z wygenerowanych pasażerów i jakie linie przejdą do nowego portu. Być może wszyscy, a być może nadal wiele w regionach zostanie. To zbyt długa perspektywa by coś z dużą dozą pewności przewidywać.

Skupiamy się na tym, co wydarzy się w najbliższych latach. Infrastruktura lotniska w Łodzi jest przygotowana na 2 miliony pasażerów – to potencjał, który warto teraz wykorzystać. W kontekście budowania rynku te najbliższe lata będą kluczowe – do 2026 r. powinny się skończyć problemy flotowe Ryanair czy Wizz Air i na rynku pojawi się sporo nowych samolotów. Znikną ograniczenia po stronie przewoźników i na ten potencjalny skokowy wzrost zainteresowania, przy ograniczonych możliwościach rozwoju na Okęciu, musimy być gotowi.

Czy w takich okolicznościach PPL nie mógłby po prostu przejąć części udziałów w Łodzi. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że miasto jest gotowe na sprzedaż.

Nie wiem czy bycie przez PPL udziałowcem w naszym lotnisku jest koniecznym warunkiem powodzenia operacji zwiększania przepustowości lotnisk w centralnej części kraju. To wymaga głębszej analizy. Mają na uwadze to wszystko o czym wcześniej rozmawialiśmy mogę jednak powiedzieć, że Łódź się rozwija, przewoźnicy są nami zainteresowani, pasażerów przybywa, a za kilka lat możemy zacząć zarabiać. Czy taka, w obliczu skali problemów i planów CPK, inwestycja PPL byłaby korzystna – myślę, że tak, ale na to muszą odpowiedzieć analizy i sam PPL.