– Byłbym zaskoczony, gdyby Polskie Linie Lotnicze LOT zdecydowały się kontynuować zakup Condora, podczas gdy branża lotnicza jest w stanie śmierci klinicznej. Po kryzysowym 2020 roku będziemy musieli uczyć się nowej rzeczywistości w lotnictwie, czeka nas recesja – o światowym kryzysie w branży, rezygnacji z Condora oraz CPK rozmawiamy z Sebastianem Mikoszem, byłym prezesem PLL LOT i Kenya Airways, ekspertem lotniczym.
Emilia Derewienko, Rynek Lotniczy: Jak Pan ocenia decyzję Polskich Linii Lotniczych LOT o rezygnacji z przejęcia Condora?
Sebastan Mikosz, ekspert lotniczy, prezes LOT-u w latach 2013-2015: To jedyna, normalna decyzja, która wpisuje się w
obecną sytuację kryzysu na świecie, spowodowanego pandemią koronawirusa i uziemieniem linii lotniczych. LOT miał szczęście, że
mógł się wycofać właśnie teraz, kiedy nie doszło jeszcze do transakcji. Byłbym wręcz zaskoczony, gdyby przewoźnik zdecydował się kontynuować zakup, podczas gdy branża lotnicza jest w stanie śmierci klinicznej. Po kryzysowym 2020 roku będziemy musieli uczyć się nowej rzeczywistości w lotnictwie, czeka nas recesja.
Zarówno prezes LOT-u, jak i polski rząd, bardzo szczycili się przejęciem Condora i ekspansją LOT-u. Czy będzie możliwy powrót do tej transakcji, czy polski przewoźnik będzie się rozglądał za innymi liniami?
To na razie bardzo odległa perspektywa. W ciągu najbliższych trzech lat w lotnictwie zajdzie duża zmiana biznesowa, ceny biletów prawdopodobnie podrożeją. Nie stanie się to oczywiście nagle, ale stopniowo i trzeba będzie nauczyć się w tym funkcjonować na nowych zasadach.
Natomiast LOT w 2009 roku dostał pierwszą pomoc publiczną i zaczął wychodzić z przysłowiowej „czarnej dziury”. W grudniu 2012 roku linie otrzymały pomoc ratunkową – przelew ze Skarbu państwa. Teraz, w roku 2020, jest nie tylko firmą, która rośnie w siłę, ale także jest w stanie kupić inną firmę. Pamiętajmy, że zakup Condora to transakcja odważna, ale i bardzo ryzykowna. Stąd moim zdaniem wynika ta duma, ale kolejne plany zakupu linii trzeba będzie na razie odłożyć na później.
Prognozy IATA, dotyczące przyszłości branży nie są optymistyczne. Czy LOT ma na tyle silne podstawy, aby przetrwać kryzys związany z pandemią? Czy powinien prosić o wsparcie rządu?Nawet, gdyby LOT tego nie chciał, powinien skorzystać z pomocy państwa. O takie wsparcie wystąpiło już wiele linii lotniczych na świecie, uważam, że LOT nie będzie miał żadnego problemu z uzyskaniem pomocy. Wiadomo przecież, że kryzysowa sytuacja nie jest spowodowana niewłaściwym gospodarowaniem, ale ogólnoświatowym kryzysem, z którym borykają się linie na całym świecie, całe lotnictwo. To właśnie branża transportowo-turystyczna jest teraz na pierwszej linii frontu. Usługi, związane z pasażerskim ruchem lotniczym zostały zredukowane prawie do zera, a jedyną częścią lotnictwa, która funkcjonuje, jest cargo – czyli jakieś 10 proc. całej branży przed kryzysem. Zamrożone usługi lotnicze to ogromna liczba zagrożonych miejsc pracy, dystrybucja, touroperatorzy, utrzymanie samolotów. Warto branżę utrzymać teraz przy życiu, aby po zakończeniu pandemii mogła właściwie funkcjonować.
Czy wobec ogólnoświatowego kryzysu, powinniśmy teraz inwestować w przygotowania do budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego?
Aktualne komentarze i wątpliwości co do CPK to dla mnie prawdziwa rzeka braku rozsądku. To, że takie lotnisko nie powstało znacznie wcześniej to błąd, błąd sprzed wielu lat. W momencie, gdy LOT po restrukturyzacji zaczął gwałtownie się rozwijać, Lotnisko Chopina automatycznie się zatkało. Zatem punktem wyjścia do tematu CPK nie jest obecny kryzys, ale sytuacja sprzed lat.
Moim zdaniem w Polsce działamy nazbyt emocjonalnie i ad-hocowo, nie mamy długofalowych planów. Jestem zwolennikiem CPK, ale jako projektu przemyślanego, długoterminowego. Nie możemy porzucać inwestycji teraz tylko i wyłącznie przez kryzys który trwa 4 tygodnie, natomiast problemy z przepustowością stołecznego lotniska są z nami od lat i to trzeba rozwiązać. Ruch na pewno zmaleje, ale będzie stopniowo znowu rósł. Chopin będzie za małym lotniskiem bez względu na to czy powrót ruchu zajmie 3 czy 5 lat. Projekty takie jak CPK buduję się w długiej perspektywie, patrząc na horyzont dziesięciu lat do przodu, a nie dziesięciu miesięcy… Przykładem takiej determinacji może dla nas stanowić chociażby TGV we Francji – kolej budowana była konsekwentnie przez 30 lat, mimo różnych opinii na temat zasadności tego projektu, pojawiających się w międzyczasie.
W przypadku CPK, powinniśmy poczekać do końca roku i w 2021 zrewidować projekt na nowo przy udziale międzynarodowych ekspertów. Warto zastanowić się, jak będzie wyglądać świat lotnictwa za te osiem lat, kiedy CPK ma powstać, wziąć pod uwagę, że będzie wtedy miejsce na samoloty hybrydowe, nowoczesne rozwiązania samochodów autonomicznych, dronów pasażerskich i masową digitalizację. Być może także wziąć pod uwagę budowę lotniska na 40, a nie 100 mln pasażerów.
CPK jest nam potrzebne. Bzdurą jest, ciągle powtarzana opinia, że ta inwestycja może zagrozić lotniskom regionalnym, bo regionalne porty lotnicze wzmacniają się poprzez wzrost ruchu hubowego. Bzdurą jest również, że wystarczy nam Modlin, bo to lotnisko jednego przewoźnika, które przechodzi w obecnym czasie zrozumiałe turbulencje i nikt nie chce z niego latać.
Skoro nikt nie chce latać z Modlina, co możemy wobec tego powiedzieć o lotnisku w Radomiu?Budowa lotniska w Radomiu jest typowo polityczną bzdurą, decyzją, niemającą żadnego uzasadnienia lotniczego. Niestety, w sferę lotniczą przenikają znaczne wpływy polityczne. Jeszcze nie słyszałem, żeby włodarz jakiegokolwiek miasta powiedział, że nie chce mieć lotniska w swojej miejscowości, nawet jeśli nie ma ono zwyczajnie ekonomicznego sensu.