Rok 2022 jest dla lotnictwa annus salutis – rokiem odbudowy. Wojna w Ukrainie i drożejące paliwa nie pozwalają jednak na szybszy, niż zakładano, powrót do przewozów sprzed pandemii COVID-19. Również kryzys wizerunkowy lotnictwa to wyzwanie, które trzeba podjąć – powiedział na otwarciu Kongresu Rynku Lotniczego wiceprezes IATA Sebastian Mikosz.
Przedstawiciel IATA ocenił, że historyczna zapaść dobiega końca. – W IATA mamy dziś prawie 300 przewoźników z różnych kontynentów. W 2020 r. zastanawialiśmy się, ilu członków stracimy – tymczasem teraz zaczyna nas z powrotem przybywać. Przez te trudne 2 lata wspierały nas rządy i akcjonariusze – łączna kwota ich pomocy to ok. 200 mld dolarów. Bez tego byśmy sobie nie poradzili – przyznał. Jak przypomniał, znaczna część tych środków to jednak dług, który firmy z branży będą musiały spłacić.
2022: czy będą 3 mld pasażerów?
Według najnowszych danych, na które powołał się Mikosz, łączny światowy lotniczy ruch wewnętrzny stanowi już 87% tego z 2019 r. Ruch międzynarodowy to natomiast 70% wartości przedpandemicznej. Wszystkie wskaźniki
wyraźnie idą w górę. – Cała branża na świecie osiąga mniej więcej 75% wyników z roku 2019. Widzimy trend, który pozwala mieć nadzieję na powrót do symbolicznej liczby 4 mld pasażerów rocznie. W tym roku jest szansa na przekroczenie wyniku 3 mld – przewidywał wiceszef IATA.
– Rezerwacje z wyprzedzeniem (
forward bookings) są już na poziomie 75% wartości sprzed pandemii. Moim zdaniem jest to probierz zaufania pasażerów. Biorąc pod uwagę emocjonalne wahadło, jakie stanowiły dla nas restrykcje w wielu krajach, utrudniające nam także planowanie działalności – jest to bardzo dobry wynik – ocenił Mikosz.
Powody do zadowolenia dają także statystyki cargo. Od listopada 2020 r. przekraczały one wyniki z 2019 r. o ok. 5%. – Pokazuje to rolę odgrywaną przez lotnictwo w gospodarce międzynarodowej. Była to też „kroplówka” dla wielu linii, umożliwiająca im utrzymanie ruchu – zaznaczył mówca. Jak dodał, w wielu miejscach wzrosty są spektakularne: np. w Chinach ruch cargo jest o 53% większy niż przed pandemią.
Optymizm, ale z zastrzeżeniami
– Wciąż zakładamy, że latem 2024 r. przekroczymy wyniki sprzed pandemii – zadeklarował Mikosz. Dlaczego IATA na razie nie zmienia prognoz na bardziej optymistyczne? Trzy główne powody to: wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i wizerunkowy kryzys branży.
Wojna dotknęła naszego regionu szczególnie mocno. Wymusiła ona np. odwołanie 550 regularnych połączeń tylko w 4 pierwszych dniach po rosyjskiej inwazji. Jeszcze poważniejsze były następstwa zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Rosją i Białorusią. – Rejs Frankfurt – Tokio wydłużył się o 140 minut, Paryż – Tokio – o 150 minut, a Helsinki – Tokio – aż o 286 minut – przytaczał dane Eurocontrol przedstawiciel IATA. – Wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Z punktu widzenia planowania siatek połączeń będzie to miało wpływ na tempo odbicia – uprzedził.
Z wojną jest też powiązany wzrost cen paliw. – Około 25% naszych kosztów to zakup paliwa. Średnia cena baryłki jest dziś o 62% wyższa, niż w lutym 2020 r. Nie może to nie odbić się na naszych finansach – argumentował Mikosz. Wzrosły też marże rafinerii: średnia ich wysokość w ostatniej dekadzie to 14 dolarów, dziś wynosi już 52 dolary. Dostawcy ropy mają całkowitą swobodę w podnoszeniu cen – również z powodów psychologicznych, związanych z niepewnością.
Problemy organizacyjne i ekologiczne
Problem wizerunkowy ma dwa główne aspekty. Pierwszym z nich są spotykające podróżnych utrudnienia, wynikające z winy różnych podmiotów branży. – Wyzwaniem pod tym względem było dla nas ostatnie lato. Badania pokazują, że podróż zaczęła być postrzegana jako udręka. Choć statystycznie tylko 5% rejsów jest zaburzonych, media społecznościowe przyczyniają się do rozgłaszania właśnie tych przypadków. Jesteśmy źle odbierani: panuje przekonanie, że branża jako całość nie poradziła sobie z masowym powrotem pasażerów – skarżył się Mikosz.
Drugie wyzwanie to rosnąca świadomość i wrażliwość ekologiczna. Jak przekonywał przedstawiciel IATA, branża usiłuje ograniczyć swój negatywny wpływ na środowisko. – Lotnictwo odpowiada zaledwie za 2% światowej emisji dwutlenku węgla (tyle samo, co np. branża komórkowa i jej centra danych). Podejmujemy naprawdę duży wysiłek, by ograniczyć tę emisję. Na walnym zgromadzeniu IATA w Bostonie w październiku 2021 r. podjęliśmy zobowiązanie dekarbonizacji lotnictwa do 2050 r. – przypomniał. Jak przyznał, decyzja polityczna o kierunku działań została podjęta, mimo że nie wszystkie konieczne technologie są już dostępne. – Będziemy jednak rozwijać i wdrażać te rozwiązania, które już mamy. Dziś podpiszemy umowę o wejściu LOT (jako 46. naszej linii członkowskiej) do
IATA Environment Assessment. Stworzyliśmy standard sposobu, w jaki linie lotnicze powinny dbać o środowisko – poinformował mówca.