– Lotnisko jest elementem infrastruktury transportowej, takim samym jak PKS. Samorządy powinny pracować nad kosztami, aby nie tylko je obniżać, ale wszystkimi sposobami zwiększać aktywność i dochody lotniska i tym samym maksymalnie ograniczać wysokość dotacji. Port lotniczym to element konkurencyjności regionalnej. Jestem zwolennikiem wiem, że bardzo odważnej tezy: lotnisko w każdym powiecie, pod warunkiem, że nie budujemy wszędzie Heathrow, tylko skromną i tanią infrastrukturę – powiedział w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Sebastian Mikosz były dwukrotny prezes Polskich Linii Lotniczych LOT, który piastował również stanowisko starszego wiceprezesa Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA oraz dyrektora generalnego Kenya Airways. Aktualnie jest doradcą Prezydenta Lewiatana ds. transportu i mobilności i współpracuje z gdyńską spółką radarową APS.
Jak Pan skomentuje opublikowaną przez Urząd Lotnictwa Cywilnego prognozę wzrostu ruchu lotniczego w Polsce?
Według mnie jest to wiarygodna analiza. Urząd Lotnictwa Cywilnego publikował podobne analizy za czasów mojej pracy dla LOT-u. Nikt nie wierzył, że Polska będzie 60- czy 70-milionowym rynkiem. Pojawiały się opinie, że lotniska regionalne będą upadać, co okazało się kompletną nieprawdą. Mam skłonność wierzyć, że prognozy się ziszczą, gdyż są spójne ze światowymi, a te są bardzo wysoko wzrostowe. Kiedy pracowałem w Międzynarodowym Zrzeszeniu Przewoźników Lotniczych, IATA była sceptyczna do powrotu ruchu do poziomu sprzed pandemii, a ruch powrócił w praktyce do rekordowych wyników już do tego lata. Widzę przyszłość w jasnych barwach.
Wspomniał Pan o portach regionalnych, które miały upaść. Pod koniec kwietnia otwarto stare-nowe lotnisko w Radomiu. Do tej porty odprawiono 70 tys. podróżnych. To dobry wynik?
Jestem przeciwnikiem krytykowania Radomia. Jest to lotnisko, które powstało wiele lat temu. Zostały przeprowadzone wtedy całkowicie niepotrzebne inwestycje. Zbudowano terminale, lecz zapomniano o infrastrukturze airside’owej. 70 tys. to nie jest pewnie wynik satysfakcjonujący dla Radomia. W mojej opinii temu lotnisko trzeba dać czas na rozwinięcie się. Największą szansą Radomia jest zatkane Lotnisko Chopina.
Jaki czas trzeba dać portowi w Sadkowie?
Myślę, że trzy lata. Składają się na to trzy czynniki. Po pierwsze, jest to bardzo świeża infrastruktura. Po drugie, dlatego że linie lotnicze układają z dużym wyprzedzeniem siatkę połączeń i nie ma sytuacji, że przewoźnik bierze pod uwagę port, zanim będzie on operował. Roczne planowanie to jest nic, dlatego linie planują z wyprzedzeniem co najmniej dwuletnim. Po trzecie, Lotniska Chopina za chwilę zupełnie się zapcha i będzie to naturalne „ujście ciśnienia”. Pomiędzy Warszawą a Radomiem jest bardzo dobre połączenie samochodowe. Śmiem twierdzić, że są dni, w których szybciej dojedziemy do Radomia niż do Modlina. Jest też budowane połączenie kolejowe.
Lotnisko w Radomiu zostało bardzo fajnie zbudowane, jest dobrze pomyślane. Zarządzającym są Polskie Porty Lotnicze, które stać na takie inwestycje. Uważam niestety, że Radom padł ofiarą propagandy rządowej. Kiedy się robi inwestycje na zasadzie pokazania sukcesu rządowego, a nie jest brana pod uwagę merytoryka, wszyscy dookoła się śmieją i stąd tak dużo złośliwości.
Warto było wydać 800 milionów złotych?
Oczywiście, że tak. Na tym się zarobi.
W jakim okresie?
Zapewne w perspektywie kilku lat. Port nie był zbudowany od zera, a więc, nie była to inwestycja greenfield. PPL upgradował Radom, który ma funkcję cywilną i wojskową. Nie widzę powodu, dlaczego ludzie nie mieliby latać z tego portu. Mogę krytykować wiele rzeczy komunikacyjnych wokół Radomia, ale śmianie się, że Warszawa-Radom nie jest sprawiedliwe. Wszyscy ludzie latali do Paryża-Beauvais, Londynu-Luton. Byłem w tym londyńskim porcie niedawno i zaręczam, że dostać się z Luton do Londynu zajmuje więcej czasu niż z centrum Warszawy do portu w Radomiu.
Jiří Marek, dyrektor generalny Air Serbia, w rozmowie z Rynkiem Lotniczym wskazał, że linie nie latają do Radomia, bo „tam nic nie ma”. Zgadza się Pana z tym twierdzeniem?
Według mnie linie nie chcą przyjść do Radomia, gdyż Lotnisko Chopina jest szalenie wygodnym, konkurencyjnym i atrakcyjnym portem lotniczym. Tak długo jak się tylko da z tego lotniska latać, port im. Fryderyka Chopina jest zawsze dla linii lotniczych wyborem numer jeden. Warszawskie lotnisko jest naprawdę bardzo dobrze skomunikowane z miastem.
Odległość od centrum miasta jest największym jego atutem?
Do ścisłego centrum Warszawy jest zaledwie siedem kilometrów, to unikat na skalę Europy, a trzeba podkreślić, że stołeczny port jest dużym i międzynarodowym lotniskiem. Oczywiście nie jest to port, taki jak w Doha czy Singapurze, ale działa w przyzwoitym standardzie, choć poza momentami szczytowymi, kiedy te standardy coraz bardziej giną.
W przypadku lądowania w Radomiu trzeba poświęcić ponad godzinę, aby dostać się do stolicy. W porównaniu z odległością na Okęcie to dużo.
Nie leci się do Radomia, leci się do Warszawy. Nie twierdzę, że Radom stanie się centrum turystyki międzynarodowej. Dla mnie Radom jest miastem aglomeracji warszawskiej. Z punktu widzenia prezesa Air Serbii, trzeba wziąć pod uwagę, że jest to przewoźnik hubowy, a port w Sadkowie przeznaczony jest dla ruchu point-to-point.
Czy aglomeracja warszawska potrzebuje trzech lotnisk?
Tak. Port w Modlinie jest wypełniony po brzegi, dawno przekroczył swoją przepustowość. Lotniska Chopina dociera do granic swoich możliwości. Pozostaje Radom. Z rozmów z władzami portu w Sadkowie wynika, że maksymalna przepustowość to milion pasażerów rocznie. W ciągu kilku miesięcy osiągnięto siedem proc. z tej kwoty. Nie jest to zły wynik, jeśli popatrzy się na inne lotniska regionalne, które w ostatnich latach osiągają maksymalnie 20 proc. swoich możliwości.
Porty regionalne powinny być w dalszym ciągu dotowane przez samorządy?
Tak. Lotnisko jest elementem infrastruktury transportowej, takim samym jak PKS. Samorządy powinny pracować nad kosztami, aby nie obniżać kosztów, wszystkimi sposobami zwiększać aktywność i dochody lotniska i tym samym maksymalnie ograniczać wysokość dotacji. Port lotniczym to element konkurencyjności regionalnej. Jestem zwolennikiem wiem, że bardzo odważnej tezy: lotnisko w każdym powiecie, pod warunkiem, że nie budujemy wszędzie Heathrow, tylko skromną i tanią infrastrukturę.
Jeśli porty regionalne mają być dotowane, to połączenie lotnicze do tych lotnisk także?
Nie, to jest zupełnie inna rzecz. W pewnym sensie rozumiem, że trzeba trochę [pieniędzy, od red.] dosypać, aby efekt kuli śniegowej uruchomić. W momencie uruchomienia połączenia, ruchu lotniczy na danej trasie sam się przecież nie generuje, ale wzrasta bardzo powoli. Skala dotacji lotnisk jest jednak minimalna w stosunku do benefitów, jakie są osiągane. Jedyny zarzut jaki mogę mieć to przeskalowane ambicje portów regionalnych. Ruch lotniczy można budować w sposób skromny i tani.