W całym 2019 roku ruch pasażerski w podstołecznym lotnisku urósł jedynie o niespełna jeden procent. Dla porównania, rok wcześniej port szczycił się wynikiem na poziomie 5,1 proc. Tylko w ostatnim kwartale zeszłego roku Modlin odnotował spadek w statystykach pasażerskich o 9,2 proc. w ujęciu rok do roku.
Co było tego przyczyną? Nie jest tajemnicą, że Ryanair musi reagować na
kryzys związany z uziemieniem 737 MAX. Samolotu, który miał stać się podstawą floty przewoźnika. Sytuacja jest tak poważna, że
linia negocjuje już z Airbusem kwestie pozyskania stu maszyn tego producenta.
Łańcuszek powiązańZamieszanie wokół Maksów przekłada się na kłopoty Ryanaira, a te na spadki na lotnisku, którego najistotniejszym klientem jest właśnie niskokosztowa linia z Irlandii. Cięcia w siatce musiały odbić się w wynikach Modlina. W okresie wakacyjnym udawało się rekompensować mniejszą liczbę pasażerów rejsowych
efektami pełni sezonu czarterowego. Teraz jednak
w pełni objawiają się problemy Ryanaira.
Jak wylicza Portal Samorządowy, już we wrześniu z portu Warszawa-Modlin skorzystało o 6,5 proc. mniej pasażerów niż we wrześniu 2019 roku. Październik i listopad okazały się pod tym względem jeszcze słabsze (spadki odpowiednio o 10 i 10,6 proc.). Grudzień był nieco lepszy, ale i tak gorszy od analogicznego okresu rok wcześniej o 6,7 proc. Łącznie przez ostatnie cztery miesiące port obsłużył o przeszło 85 tys. osób mniej niż w okresie od września do grudnia 2018.
Informacje o ewentualnym zakończeniu uziemienia Maksów dopiero
po przejściu letniego szczytu w ruchu wróży lotnisku dalsze spadki. W sposób naturalny spada również dynamika wzrostów na naszych lotniskach. W wypadku Modlina nakłada się na to wszystko
kwestia blokowania przez Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” wszelkich inwestycji w infrastrukturę.
Rozbudowa z pominięciem zgody PPL?Wedle władz portu obecnie funkcjonujący w Modlinie terminal może obsłużyć powyżej 4 mln klientów rocznie, więc rezerwa jeszcze jest. Trzeba jednak działać już dziś, by nie obudzić się za późno, gdy liczba pasażerów niebezpiecznie zbliży się do limitu. Tym bardziej, że komfort podróżnych już dziś budzi wiele zastrzeżeń.
Pod koniec 2019 r. „Gazeta Wyborcza" poinformowała, że spółka ma plan awaryjny w związku z patową sytuacją w kwestii rozbudowy. Dziennik podał, że w 2020 r. ewakuowane mają być z terminala kolejne biura, a część służb lotniskowych przenieść się do innego budynku. Takie działanie miałoby zwiększyć przestrzeń dla działalności gastronomicznej o połowę, a dla sklepów o nawet 60 proc. Ma też powiększyć się miejsce dla pasażerów oczekujących na lot. To bardzo istotne z punktu widzenia lotniska, który większość dochodów czerpie z tzw. działalności pozalotniskowej. Ryanair płaci bardzo niskie stawki, ale port zarabia na samym ruchu generowanym przez przewoźnika. Prace miałyby potrwać do ostatniego kwartału tego roku i kosztować około 5 milionów złotych.
Paradoksalnie kłopoty Ryanaira z flotą dają więcej czasu Modlinowi na przygotowania się na dalsze wzrosty liczby podróżnych. Jeżeli zostanie on wykorzystany, to lotnisko ze spokojem może czekać na otwarcie portu w Sadkowie. Zwłaszcza, że w 2022 roku teoretycznie powinno być gotowe połączenie portu z siecią kolejową. Wedle zamierzeń PPL-u lotnisko Warszawa-Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 r. ma być zapasowym obiektem dla zapychającego się Okęcia. Aby ten plan miał choć cień szansy powodzenia, Modlin powinien zaprzestać działalności. Na razie jednak się na to nie zanosi.