O tym, że Meksyk ma mieć całkiem nowe lotnisko mówi się już od 2014 roku. Politycy, którzy mają największe szanse przejąć władzę w rządzie, myślą jednak nad zaprzestaniem rozbudowy portu. A to mogłoby się wiązać ze stratami rzędu 6,6 mld dolarów.
Federico Patino, dyrektor generalny Grupo Aeroportuario de la Ciudad de México (GACM), firmy nadzorującej budowę, powiedział, że projekt zbliża się ku końcowi i ma być gotowy do 2020 roku. Teraz na drodze staje mu polityka. Andres Manuel Lopez, reprezentujący partię lewicową w wyborach chce zablokować inwestycję, bo twierdzi, że jest „wadliwa”.
To flagowa inwestycja rządu – tymi słowami chwalono budowę zupełnie nowego portu, który miałby powstać na terenie o powierzchni 4600 hektarów. Docelowo lotnisko ma mieć 6 pasów startowych i będzie w stanie obsłużyć do 120 milionów pasażerów rocznie. To o blisko 4 razy więcej niż aktualny port lotniczy, Aeropuerto Internacional Benito Juárez de la Ciudad de México, który osiągnął już limit swej przepustowości i – z trzema pasami – przyjmuje rocznie ok. 32 miliony pasażerów.
Jak podaje agencja Reuters, meksykańskie władze póki co poprosiły o gruntowny przegląd projektu, a ekspertyzy mają być gotowe do listopada. Operator Patino GACM musiał także zmierzyć się z zarzutami korupcyjnymi, argumentując, że budowa idzie zgodnie z "wysokimi standardami przejrzystości". Twórcy zaznaczają, że port jest na dobrej drodze do ukończenia w 2020 roku.
Tymczasem za niekończącą się historię można uznać perypetię berlińskiego lotniska. Operator portu potrzebuje dodatkowych 770 milionów euro na ukończenie budowy nowego portu Berlin Brandenburg. Dofinansowanie jest potrzebne, by oddać gotowy projekt zgodnie z planowanym terminem otwarcia, przypadającym na 2020 rok. Więcej na ten temat piszemy
tutaj.