Polskie Linie Lotnicze LOT musiały czasowo wyłączyć z eksploatacji trzy Dreamlinery. Taki krok spowodowany jest wadliwymi silnikami Rolls-Royce’a, które mają w tym czasie zostać naprawione bądź wymienione przez producenta. Niestety, oznacza to przejściowe kłopoty w budapesztańskiej bazie przewoźnika.
Narodowy przewoźnik
wycofał trzy Dreamlinery: SP-LRB, SP-LRD oraz SP-LRF i z tego powodu był zmuszony do zawieszenia w grudniu tego roku czterech rotacji
Budapeszt – Nowy Jork (JFK) i dwóch rotacji Budapeszt – Chicago. W nadchodzącym miesiącu LOT zredukuje więc ¼ oferty dalekodystansowej. Pozostałych 12 rotacji dalekodystansowych i sześć rotacji z Budapesztu ma zostać wykonanych zgodnie z planem.
Dodatkowo w dniach 2-13 grudnia Boeing 767-300ER od EuroAtlantic Airways zostanie przebazowany do Warszawy, a rejsy z Budapesztu będzie obsługiwał Boeing 787 Dreamliner –
z Budapesztu, skąd oferta zostanie zredukowana, będzie więc latał nowocześniejszy samolot.
W nowym roku będzie lepiej
LOT przekonuje, że trudna sytuacja jest przejściowa. – Zakładamy, że sytuacja poprawi się na początku przyszłego roku. Na początek lutego zaplanowana jest dostawa kolejnego samolotu Boeing 787 Dreamliner, czwartego w wersji 787-9 (to model większy, z 294 fotelami na pokładzie). To będzie też 12. Dreamliner we flocie LOT-u w ogóle. Dostawy pozostałych trzech są zaplanowane na drugą połowę 2019 roku – komentuje dla Rynku Lotniczego Konrad Majszyk z biura prasowego PLL LOT.
Dodatkowo z ustaleń z Rolls-Roycem wynika, że na początku roku – niezależnie od dostaw floty – powinna się zwiększyć liczba dostępnych silników. – To dobra wiadomość. Przypominam, że w związku z globalnym charakterem problemu czas oczekiwania na naprawę lub wymianę silników trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy – dodaje Majszyk.
Sytuacja jest jednak dynamiczna – producent, mając świadomość problemu z silnikami Trent 1000, wyznaczył liniom lotniczym, w tym LOT-owi, harmonogram badania stanu silników będących we flocie – tzw. boroskopii. – W przypadku pozytywnego wyniku badania silniki otrzymują od producenta tzw. dopuszczenie do wykonania określonej liczby cykli (startów i lądowań) do kolejnego badania. W przypadku negatywnego silniki są demontowane i podlegają wymianie lub naprawie przez Rolls-Royce’a w fabryce w Wielkiej Brytanii – mówi.
LOT jest w kontakcie z Rolls-Roycem
Przewoźnik podkreśla, że dokłada wszelkich starań, by konieczność wyłączenia z eksploatacji Dreamlinerów miała jak najmniejszy wpływ na regularność i siatkę połączeń. W związku z tym LOT podjął decyzję o pozyskaniu w ramach tzw. ACMI (leasingu krótkoterminowego) zastępczego samolotu szerokokadłubowego – Boeinga 767-300ER od EuroAtlantic Airways (do 15 listopada dla LOT latał też Airbus 340-300 od przewoźnika Hi Fly Malta).
– W sprawie silników Rolls-Royce’a jesteśmy w ścisłym kontakcie z producentem. Zasada jest prosta: mniej latasz – mnie zarabiasz. Każdy przestój z powodu silników oznacza dla przewoźnika utracone przychody. Monitorujemy działania Rolls Royce’a i egzekwuje rekompensaty finansowe z tytułu utraconych przychodów i kosztów dodatkowych umów na tymczasowy leasing samolotów – podsumowuje Konrad Majszyk.
Problemy na całym świecieProblemy z silnikami Rolls-Royce Trent 1000
mają charakter globalny i polegają na wcześniejszym, niż zakładał producent zużywaniu się łopatek silnika. W związku z tym obecnie wycofanych z eksploatacji jest ponad 50 Boeingów 787 Dreamliner kilkunastu linii lotniczych na całym świecie. W przyszłości ten problem potencjalnie może dotyczyć każdego przewoźnika posiadającego we flocie samoloty z silnikami Rolls Royce’a.
LOT przekonuje, że sytuacja nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa rejsów. Bieżące parametry i praca każdego z silników typu Trent 1000 jest ściśle monitorowana przez systemy pokładowe samolotu, następnie w czasie rzeczywistym dane te są wysyłane i analizowane przez Rolls-Royce’a w ramach tzw. Engine Health Monitoring. EHM pozwala na wykrycie ewentualnych zakłóceń pracy silnika z wyprzedzeniem.