Linie lotnicze Pobeda zmniejszą flotę o 40 proc. Tak donosi rosyjski serwis "RBC". Według prezesa niskokosztowca, Andrija Jurikowa, taki ruch pomoże zachować bezpieczeństwo lotów i zaspokoi zapotrzebowanie taniego przewoźnika na części zamienne.
Flota spółki zależnej od Aerofłotu składa się aktualnie z 41 boeingów 737-800 Next Generation. Przynajmniej w najbliższych miesiącach do realizowania rejsów pasażerskich wykorzystywanych będzie 25 odrzutowców amerykańskiego producenta. Pozostałe szesnaście maszyn zostanie uziemionych i w razie potrzeby będzie służyć jako części zamienne.
Po
dekrecie o "nacjonalizacji" samolotów pozyskanych od zagranicznych leasingodawców, podpisanym przez prezydenta Rosji Władymira Putina, linie lotnicze z największego państwa globu mogą wykonywać krajowe operacje lotnicze oraz
nieliczne międzynarodowe, w oparciu również o przedłużenie certyfikacji odrzutowców,
co uczyniła niedawno Rosawiacja. Ewentualne problemy z częściami zamiennymi, które w wyniku sankcji ze strony
Unii Europejskiej,
Wielkiej Brytanii oraz
Stanów Zjednoczonych, nie mogą być już sprowadzane do Rosji, rozwiąże
"kanibalizacja" przejętych maszyn.
Pobeda wyznaczyła aż szesnaście samolotów do tego typu "zabiegów". To 40 proc. floty niskokosztowca, który po inauguracji w grudniu 2014 roku odniósł wielki sukces. Wystarczy bowiem przypomnieć, że w ciągu 12 godzin po otwarciu sprzedaży klienci kupili 7000 biletów. Po sześciu miesiącach działalności tani przewoźnik obsłużył milion pasażerów.
Pięć lat później, tuż przed wybuchem pandemii, liczba podróżnych korzystających z usług Pobedy wzrosła aż do 25 mln. Siatka połączeń niskokosztowca osiągnęła 100 miejsc docelowych, a średni wskaźnik wypełnienia samolotów był na poziomie od 94 do 96 proc.
Wszystkie wiadomości o wojnie w Ukrainie znajdziecie w naszym specjalnym wątku:
Wojna Rosja-Ukraina.