– Wszystkie inwestycje na lotnisku Chopina są skierowana na rozwój portu jako punktu przesiadkowego – powiedział dziś na konferencji prasowej Mariusz Szpikowski, prezes Przedsiębiorstwa Lotniczego „Porty Lotnicze” (PPL) i stołecznego portu. Pierwszym tematem spotkania były planowane prace na największym z polskich lotnisk, które w zeszłym roku obsłużyła blisko 18 mln pasażerów i potrzebuje kolejnych inicjatyw rozwojowych, by podołać rosnącemu ruchowi. Nie była to jednak jedyna intersująca kwestia poruszona przez przedstawicieli PPL-u.
– Przepraszamy wszystkich: podróżnych i mieszkańców okolicznych dzielnic – za niedogodności, z którymi się spotkają w najbliższym czasie. Najbliższe lata będą dla nich kłopotliwe – rozpoczął prezes Szpikowski. Od razu zapowiedział, że rozbudowa Okęcia ma zapewnić funkcjonowanie portu do czasu otwarcia CPK, a nie tworzyć z lotniska Chopina centralnego portu. – Słyszę o propozycjach takich jak budowa nowego pasa. Tylko to by niosło konieczność wyburzenia kilku wieżowców, a może i całych dzielnic. To nierealne. Naszym celem jest wykorzystanie maksymalnej przepustowości lotniska, ale w granicach rozsądku – dodał Szpikowski.
Trzy lata prac i uciążliwości
Jak mówił Michał Nowotny z PPL-u, maksimum środowiskowe operacji lotniczych na dobę wynosi 600 startów i lądowań. Już teraz jest on przekraczany, a z każdym rokiem będzie coraz gorzej. Wedle danych ULC Okęcie w 2028 roku może się mierzyć z dwukrotnie większym niż dziś ruchem. W związku z ograniczeniami infrastrukturalnymi i środowiskowymi za dziewięć lat lotnisko Chopina, zależnie od wyliczeń, nie będzie w stanie obsłużyć od 5 do 15 mln pasażerów.
Prace przebudowy Okęcia potrwają od tego roku do 2022. Wszystko musi się odbyć „na żywym organizmie”. Od 15 marca do 30 czerwca w związku z zamknięciem krótszego z pasów zwiększenia hałasu muszą się spodziewać mieszkańcy Włoch i Piaseczna. W latach 2020-2021 obniżenie komfortu życia czeka zamieszkałych na Ursynowie i Ursusie.
Inwestycje obejmują nie tylko pasy startowe. Od II kwartału 2020 do IV kwartały 2020 będą trwać prace nad rozbudową pirsu południowego – pomyślanego o pasażerach tranzytowych – oraz północnego. Już w 2019 wydłużą się kolejki do sprawdzania paszportów, zwiększy się też ilość hałasu wokół lotniska.
W ramach rozbudowy powstanie też nowy obiekt cargo. Jak stwierdził Nowotny, władze portu mają świadomość, że w porównaniu do lotnisk w naszym regionie, stołeczny port ma relatywnie niskie wyniki frachtu jakie przez niego przechodzi.
Już dziś dojazd drogami do lotniska bywa bardzo utrudniony. Nowotny zwrócił uwagę, że niestety w następnych latach będzie gorzej. Budowa południowego odcinka obwodnicy stolicy powoduje, że wielu kierowców wybiera jazdę przez węzeł „Lotnisko”. – Radzę w szczycie sezonu wyjechać wcześniej z domu, by zdążyć na lot. I z dojazdem i z samą odprawą w najbliższym czasie może być na lotnisku Chopina poważny problem – zakończył wątek Mariusz Szpikowski.
Core night – brak sukcesu
Celem „ciszy nocnej” na lotnisku Chopina było ulżenie około milionowi mieszkańców i Warszawy i okolic. Wszyscy oni mieszkają w strefie, gdzie należy się spodziewać uciążliwości jakie niosą ze sobą startujące i lądujące samoloty. – Proszę na to spojrzeć z perspektywy budowy nowego pasa. O ile więcej osób, byłoby narażona na przekroczenia norm hałasu? Mówimy o setkach tysięcy mieszkańców – wtrącił przy okazji Szpikowski.
W zamyśle PPL-u od 23:30 do 5:30 każdego dnia w tym czasie na Okęciu nie powinny praktycznie w ogóle być wykonywane operacje lotnicze. W teorii od marca 2018 r., gdy wprowadzono core night, do 31 stycznia tego roku powinno być wykonanych 29 operacji – wojskowych, rządowych i medycznych. Faktyczna liczba sięgnęła 2861. Delikatnie rzecz ujmując, nie jest to wynik satysfakcjonujący.
W sezonie letnim 2017 roku (26 III – 28 X) było 2912 operacji w godzinach nocnych. Rok później 2291 (25 III – 27 X). Spadek zauważalny, ale niewielki. – Większość lotów w omawianym czasie jest wykonywanych między 23:30 na 00:59. Wynika to z przyczyn operacyjnych. Niestety, przewoźnicy nadużywają fakt, że w zasadzie nie mamy narzędzie wymuszania na nich stosowania się „ciszy nocnej”. Nie możemy zabrać slotu, nałożyć kary – potrzebujemy nowych rozwiązań prawnych i zwróciliśmy się w tej sprawie do Urzędu Lotnictwa Cywilnego – tłumaczył Grzegorz Michorek z PPL-u.