Prezes linii lotniczych Qantas Alan Joyce wlał nową nadzieję w serca miłośników airbusa A380. Dwanaście Super Jumbo narodowego przewoźnika powietrznego Australii ma szansę wrócić do regularnych rejsów z pasażerami.
Jesienią ubiegłego roku Qantas zaparkowały dziesięć swoich największych samolotów w kalifornijskim Victorville. Pozostałe dwa pozostają w gotowości na lotnisku w Los Angeles.
Wcześniej z floty wycofano boeingi 747.
Wdrożony trzyletni plan naprawczy narodowego przewoźnika Australii
nie zakładał powrotu A380 do obsługi pasażerów przed 2023 rokiem. To i tak wydawało się optymistycznym podejściem, biorąc pod uwagę decyzje w sprawie
Super Jumbo podjęte przez europejskie
Air France czy
Lufthansę. Tylko
Emirates, China Southern Airlines i Korean Air wykorzystują aktualnie podczas pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 największe samoloty pasażerskie świata.
Singapore Airlines wycofają z lotów komercyjnych kolejnych siedem A380, a najwyżej połowę swojej floty tych masz wykorzystają w przyszłości
Qatar Airways.
Jak to będzie wyglądać w przypadku Qantas? - Jeśli spojrzymy na naszą sieć tras, to pojawią się jeszcze możliwości wykorzystania tych samolotów. Między godz. 10:00 a północą z Los Angeles odlatuje sześć, a czasem siedem rejsów Qantas. A380 byłby przydatny także na lotniskach, które mają ograniczone możliwości przylotów, takich jak Londyn-Heathrow - ujawnił Alan Joyce.
Teraz na przeszkodzie
przewoźnika z południowej półkuli stoją ograniczenia w podróżowaniu i rządowe restrykcje, dlatego nie wznowi żadnych międzykontynentalnych tras, generujących co roku ponad pięć mld dolarów przychodów, przynajmniej do połowy 2021 roku. Wówczas dopiero zostaną wznowione najbardziej intratne
połączenia do stolicy Wielkiej Brytanii oraz kilku największych miast Stanów Zjednoczonych, a także do Johannesburga w Republice Południowej Afryki.