Warszawska Prokuratura Okręgowa bada sprawę awaryjnego lądowania Bombardiera Q400 Dash LOT-u na warszawskim Lotnisku Chopina. Na wskazanie przyczyny awarii jest jednak jeszcze za wcześnie – informuje PAP Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury.
W środę (10 stycznia) około godziny 19:20 samolot PLL LOT typu Bombardier Q400 Dash, lecący z Krakowa do Warszawy, lądował awaryjnie na Lotnisku Chopina. Na pokładzie było 59 pasażerów i czterech członków załogi, nikt nie został ranny. Stołeczny port został zamknięty na cztery godziny. Na miejscu pojawiła się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Po analizie materiałów zgromadzonych w toku w piątek (12 stycznia) Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała się wszcząć śledztwo w tej sprawie.
Prok. Łapczyński poinformował, że w sprawie dotychczas „dokonano oględzin samolotu oraz miejsca zdarzenia, czyli pasa startowego Lotniska Chopina, a także zabezpieczono niezbędne nośniki i dokumentację - m.in. rejestratory lotu, dokumentację dotyczącą samolotu, realizowanego lotu, dotyczącą serwisowania samolotu itp.”. – Te materiały pozostają do dyspozycji prokuratury i Komisji Badania Wypadków Lotniczych – zaznaczył.
W śledztwie prokuratorzy będą na bieżąco współpracować z ekspertami z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Przypomnijmy, że podczas zeszłotygodniowej konferencji prasowej w Ministerstwie Infrastruktury Komisja
wskazywała, że „przyczyną awaryjnego lądowania były problemy techniczne związane z golenią przedniego podwozia”.
Jak tłumaczył w TVN Warszawa Adrian Kubicki, rzecznik PLL LOT, po wylądowaniu samolotu nie zablokowała się przednia część podwozia. – W efekcie ono się złożyło, a samolot uderzył kadłubem o pas startowy. Po przyziemieniu przednia część podwozia schowała się w głąb kadłuba – dodał przedstawiciel LOT-u.