Dzisiejsza konferencja przedstawicieli PLL LOT i Condora przyniosła ciekawą zapowiedź. Prezes Rafał Milczarski stojący na czele Polskiej Grupy Lotniczej zapowiedział zakup 30 samolotów szerokokadłubowych. Aż dwadzieścia z tych maszyn trafiłoby do niemieckiej linii.
Nie ma co ukrywać, że flota zakupionej właśnie linii czarterowej nie należy do najmłodszych. Inwestycje są konieczne. PGL jak widać, jest tego świadom i już zapowiada zakupy. Z biznesowego punktu widzenia istotne jest, że teraz pozycja negocjacyjna polskiej spółki będzie lepsza. Nie ukrywajmy, że na rynku obowiązuje zasada „duży może więcej”.
To jedna z korzyści płynących z transakcji. Kolejną jest to, że będzie można razem szkolić pilotów. Jest jeszcze coś. W końcu we flocie kontrolowanej przez PGL pojawia się samoloty Airbusa. Zasadniczo już takie są, ale trafiają one do nas
na zasadzie „mokrego leasingu”. Teraz zaś mówimy o pełnoprawnym posiadaniu maszyn europejskiego konsorcjum. A należy przypomnieć, że szef LOT
już nie raz dawał jasno znać, że jest zainteresowany współpracą i z tym producentem.
Również
podczas niedawnej inauguracji lotów do nowego lotniska w Pekinie, prezes Milczarski poruszył tę kwestię. Mówił też o sposobie pozyskiwania maszyn przez PGL i spółce leasingowej powołanej w tym celu. Teraz ta kwestia nabiera dodatkowego znaczenia.
– Spółka leasingowa została założona i się rozwija. Zrealizowała już pierwsze kilka transakcji na samoloty szkoleniowe Tecnam dla LOT Flight Academy. W przypadku tego typu podmiotu leasingowego kluczową kwestią nie jest dokonywanie wyłącznie transakcji. Chodzi o to, żeby w atrakcyjnej cenie zakupić wartościowe aktywo i zapewnić mu odpowiednie wsparcie techniczne. W przyszłości PGL Leasing będzie dedykowany do finansowania przede wszystkim samolotów dalekodystansowych. Bariera wejścia na rynek leasingu samolotów shorthaulowych jest wysoka z racji na dużą konkurencję na rynku – stwierdził prezes. – W zakresie pozyskania samolotów pracujemy z naszymi konsultantami i to są bardzo zaawansowane prace analityczne. Musimy porównać technicznie i operacyjnie różne typy samolotów: airbusa A350-900 i -1000 oraz boeinga B787-9 i -10. Gdy zakończymy analizy, wówczas przystąpimy do rozmów z potencjalnymi dostawcami – dodał, po raz kolej nie skreślając Airbusa.
Przy okazji dalekowschodniego wojażu udało się nam również zapytać Rafała Milczarskiego
o męczącą wielu przewoźników sprawę najnowszej wersji 737. – Dopuszczenie Maxów
to oczywiście decyzja EASA, ale mam nadzieję, że polecą one jeszcze w tym roku. Trudno mi powiedzieć kiedy ta decyzja zostanie podjęta, ale jestem przekonany, że samoloty te będą wtedy w pełni bezpieczne – skomentował szef PGL.