– Koszmar staje się faktem – mówi szef IATA. Wraz z masowym powrotem pasażerów w branży lotniczej zaczynają narastać konflikty. Szef IATA oskarża lotniska o żerowanie na liniach lotniczych i pobieranie coraz większych opłat pomimo oferowania usług na wyjątkowo niskimi poziomie, czego dowodem mają być liczne odwołane loty i wprowadzanie limitów pasażerów.
Ostatnie kilka tygodni pokazało, że ludzie są
gotowi do powrotu do latania i nie zamierzają zostawać na wakacje w domach. Szybko okazało się, że linie lotnicze, w większości przypadków, są zdolne do zapewnienia odpowiedniej podaży miejsc, ale wąskim gardłem okazały się lotniska. Z napływem znacznie większej liczby pasażerów nie radzą sobie tacy giganci jak Heathrow czy
Amsterdam-Schiphol, a kolejne porty wprowadzają limity obsługiwanych dobowo podróżnych.
Tak zrobił m.in. wspomniany Amsterdam, co zmusiło wiele linii lotniczych,
w tym PLL LOT, do zawieszenia części połączeń.
Walsh: Koszmar staje się faktem
O tej sytuacji bardzo ostro wypowiada się szef Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Lotniczych (IATA). – Musimy krytycznie ocenić te lotniska, które nie mogą przestać brać od branży, jednocześnie nie zapewniając podstawowych funkcji lotniska. W niektórych portach, np. na Heathrow, odnotowujemy pewne trudności i tak się składa, że to właśnie to lotnisko najmocniej podniosło stawki – mówił podczas kongresu IATA w Dosze Willi Walsh, dyrektor generalny Zrzeszenia. Dodawał przy tym, że takie działania lotnisk muszą się skończyć, bo nie mogą one „odbudowywać swoich strat i rentowności poprzez pobieranie opłat od ludzi, którzy nie latali, bo nie mogli, a teraz latają i muszą płacić więcej”. Co więcej, dodał także, że taki sposób prowadzenia działalności wymaga regulacji i ma charakter praktyk monopolistycznych czy quasimonopolistycznych.
– Koszmar staje się faktem. Heathrow dostało zgodę na podniesienie opłat o 50% i chce więcej. Schiphol potwierdził 37% podwyżki na lata 2022-2024. Dublin dołączył do tej grupy i chce podnieść stawki aż o 80% w latach 2023-2026 – wyliczał Walsh. Podkreślał przy tym, że to właśnie te lotniska są w grupie tych, które najgorzej sobie radzą z szybkim powrotem pasażerów i to właśnie na nich panuje największe zamieszanie. Zdaniem szefa IATA nasuwa to pytania o kompetencje zarządów, które w końcu powinny się wziąć do roboty.
Najwyższe podwyżki, najgorsza jakość usług
– To ironiczna sytuacja. Lotniska, które oczekują najwyższych podwyżek to te, które zawodzą swoich klientów na podstawowym poziomie – podkreślał Walsh.
Szef IATA zaznaczał, że spośród 100 największych lotnisk ponad połowa zapowiedziała podniesienie opłat w latach 2022-2023, oczekując, że klienci pokryją ich straty z czasu pandemii. – Drogi kliencie, policzymy Twoją kawę dzisiaj podwójnie, bo wczoraj nie mogłeś kupić żadnej. Kto takie podejście zaakceptuje? – pytał rozgoryczony Walsh.
Wypowiedzi Walsha szybko odbiły się szerokim echem w branży. Widać, że wielu przewoźników lotniczych w pełni zgadza się z jego opinią i uważa, że opłaty lotniskowe nie powinny rosnąć w czasie postpandemicznej odbudowy ruchu. To zaś sprawiło, że na reakcję drugiej strony nie trzeba było długo czekać.
Koszty utrzymania infrastruktury są ogromne
„Ostatnie oświadczenia IATA nie odzwierciedlają obecnej sytuacji rynkowej i otoczenia ekonomicznego, w jakim znalazły się lotniska, linie lotniczej, agenci handlingowi i inne podmioty z branży, które razem odbudowują lotnictwo po historycznej zapaści” – napisał w oświadczeniu Luis Felipe de Oliveira, dyrektor generalny ACI World, organizacji zrzeszającej porty lotnicze.
W swoim stanowisku podkreśla, że o ile stawki opłat lotniskowych reprezentują jedynie niewielką część kosztów linii lotniczych, o tyle mają fundamentalne znaczenie jako źródło przychodów zarządców lotnisk, którzy muszą ponosić koszty utrzymania infrastruktury. „Przychody z opłat lotniskowych (pobieranych zarówno od linii jak i pasażerów) stanowią nawet 55% całości przychodów lotnisk. To kluczowe źródło przychodów, które jest niezbędne do inwestowania w zrównoważoną infrastrukturę i technologie, które zapewnią wzrost w przyszłości. Opłaty lotniskowe to jednak mniej niż 5% kosztów, jakie historycznie ponosiły linie lotnicze – podkreśla przedstawiciel ACI.
ACI przypomina, że operatorzy lotnisk w czasie pandemii ponieśli ogromne straty – w samym roku 2020 miały one sięgnąć 65,5 mld USD. Przez ten czas koszty rosły, a przychody były wyjątkowo niskie. Organizacja zaznacza, że wbrew temu co mówi Walsh, w okresie COVID-19 lotniska znacząco ograniczyły koszty, ale cechą charakterystyczną ich działalności jest wysokim poziom kosztów stałych związanych z utrzymaniem infrastruktury, czego nie da się przeskoczyć.
Stawki są za niskie. Musimy dzielić się ryzykiem
„Stawki opłat lotniskowych przed pandemią spadały na całym świecie. Globalnie opłaty za pasażera spadły w ciągu pięciu lat przed 2019 o 20%” – pisze de Oliveira. Przypomina również, że w wielu państwach stawki są regulowane i powiązane z liczbą pasażerów – im jest ich więcej, tym opłaty są niższe i odwrotnie.
„Najwyższy czas zmienić ekonomikę opłat lotniskowych na taką, która będzie lepiej odzwierciedlała sytuację na rynku i pozwalała na dzielenie ryzyk przez linie lotnicze i porty. Globalne regulacje muszą być sprawiedliwe dla całego ekosystemu, tak abyśmy wspólnie mogli się odbudowywać i rozwijać w sposób zrównoważony także w przyszłości z pożytkiem dla naszego końcowego użytkownika – pasażera” konkluduje przedstawiciel portów.