Wyzwania operacyjne oraz czynniki niezależne od przewoźnika, spowodowały że w 2018 r. LOT zaliczył spadek punktualności przylotów, szczególnie widoczny w czerwcu, wynika z danych firmy VariFlight. Ostatecznie, LOT uplasował się w środku stawki europejskich przewoźników.
Ubiegły rok był bardzo pracowity dla LOT-u, wynika z danych firmy VariFlight, jednego z czołowych dostawców technologii cyfrowej dla lotnictwa. Polski przewoźnik narodowy obsłużył w 2018 r. prawie 123,5 tys. lotów, czyli o około 20 tys. więcej niż w 2017 r. Oprócz zwiększania liczby operacji, zwiększała się także liczba odwołanych lotów (ponad 3,3 tys. w 2018 r. wobec nieco ponad 1,6 tys. w 2017 r.) oraz przekierowań i zawróceń (68 w 2018 r. wobec 52 w 2017 r.).
Letni spadek punktualnościPod względem punktualności początek 2018 r. był udany dla LOT-u. Od początku stycznia do końca kwietnia, średni współczynnik punktualności przylotów (OTP) mierzony przybyciem do bramki w czasie rzeczywistym nie przekraczającym 30 min od deklarowanego czasu przybycia, wynosił ponad 90 proc. Spośród pierwszych czterech miesięcy roku, LOT poszczycić się mógł najlepszym wynikiem w lutym (OTP 93,55 proc.), który stanowił również najlepszy wynik miesięczny w całym roku. W maju średni współczynnik punktualności przylotów spadł do 88,89 proc., po czym w czerwcu osiągnął najgorszy wynik w całym roku – 79,37 proc. Od lipca LOT rozpoczął walkę o poprawę punktualności – w lipcu wskaźnik OTP wyniósł 82,75 proc., w sierpniu 86,28 proc., we wrześniu 87,74 proc. Poprawa punktualności następowała także w październiku, pomimo trwającego strajku – ogółem ten miesiąc LOT zamknął ze średnim współczynnikiem punktualności przylotów na poziomie 90,66 proc., wylicza VariFlight. W listopadzie LOT osiągnął współczynnik OTP przylotów na poziomie 92,01 proc., natomiast w grudniu na poziomie 88,56 proc.
Wykres VariFlight punktualność na dni
Ogółem średni współczynnik punktualności przylotów polskiego przewoźnika narodowego za cały rok 2018 wyniósł 88,53 proc. Ten roczny wynik oznacza, iż punktualność LOT-u spadła w porównaniu z 2017 r., kiedy to współczynnik OTP wynosił dokładnie 90,77 proc. Spadek to w dużej mierze wynik czynników, na które przewoźnik nie miał wpływu, a z którymi musiał się mierzyć w ubiegłym roku.
Trudny rok dla użytkowników silników Rolls-Royce’a i branży w EuropieJednym z takich czynników były kłopoty techniczne silników Rolls-Royce Trent 1000 napędzających boeingi 787, stanowiące trzon floty dalekodystansowej LOT-u. – Problem z silnikami Rolls-Royce'a Trent 1000 dotyczy obecnie kilkunastu przewoźników na całym świecie, w tym LOT-u. Z ich powodu wyłączonych jest z eksploatacji ponad 50 Dreamlinerów różnych linii. W przyszłości ten problem potencjalnie może dotyczyć każdego przewoźnika posiadającego we flocie samoloty z silnikami Rolls-Royce Trent 1000 – informuje Konrad Majszyk z Biura Komunikacji Korporacyjnej PLL LOT w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
Dla LOT-u problem z silnikami brytyjskiego producenta był o tyle istotny, że przy obsłudze połączeń dalekodystansowych polski przewoźnik w pełni polega na boeingach 787 wyposażonych w jednostki napędowe Rolls-Royce Trent 1000. Przy czasowych brakach sprzętowych we własnej flocie, LOT zmuszony był korzystać z samolotów innych przewoźników.
– Staraliśmy się zminimalizować straty oraz niedogodności dla pasażerów poprzez pozyskiwanie samolotów zapasowych wraz z załogami w formule wet-lease (ACMI). W ubiegłym roku LOT współpracował w tej sprawie m.in. z przewoźnikami Neos, Air Europa i Air Italy – przypomina Majszyk.
W 2018 r. branża lotnicza w Europie silnie odczuwała to, że przepustowość wielu lotnisk w Europie nie nadążała za rosnącym popytem na przewozy lotnicze, co prowadziło do powstawania “wąskich gardeł” oraz opóźnień. Dodatkowo sytuację komplikowały strajki kontrolerów przestrzeni powietrznej na kontynencie. Z tymi niekorzystnymi czynnikami zmuszony był także zmagać się nasz narodowy przewoźnik.
– Problemy z przepustowością największych portów w Europie i strajki kontrolerów przestrzeni powietrznej w Europie, miały wpływ na siatkę na zasadzie efektu domina (np. poranny opóźniony rejsów wpływał na kilka kolejnych w ciągu dnia) – wyjaśnia Majszyk.
Istnienie efektu domina, o którym wspomina przedstawiciel LOT-u potwierdza doświadczenie pasażerów przewoźnika, a także dane VariFlight dotyczące dobowego rozkładu punktualności przylotów w 2018 r.
wykres VariFlight punktualność dobowa
Punktualności operacji LOT-u nie poprawiało także to, że głównym hubem przewoźnika jest szybko osiągające kres przepustowości Lotnisko Chopina w Warszawie. W 2018 r. średni współczynnik punktualności wylotów z tego portu lotniczego wynosił 71,77 proc., wynika z bazy danych VariFlight.
Opóźnione dostawy embraerów Każdy ze wspomnianych czynników ogólnorynkowych, t.j. problemy z silnikami Rolls-Royce Trent 1000, problemy z przepustowością największych portów w Europie i strajki kontrolerów przestrzeni powietrznej w Europie, jest wystarczająco poważny, by mocno skomplikować operacje linii lotniczej. Poza nimi, w ubiegłym roku LOT miał swój własny poważny problem, który kładł się cieniem na punktualność operacji – opóźnienia w dostawach samolotów, które zgodnie z planami przewoźnika miały wzmocnić jego flotę jeszcze przed szczytem sezonu letniego. Mowa o kilkuletnich Embraerach E195 wcześniej służących w barwach brazylijskich linii lotniczych Azul, dostarczonych do LOT-u przez firmę leasingową NAC.
– W przypadku LOT w ubiegłym roku pojawił się dodatkowy czynnik, którego nie przewidzieliśmy: niedostateczna liczba samolotów w naszej flocie, które wynikały z opóźnionych dostaw Embraerów 195. Według pierwotnego planu, sześć samolotów E195 miało zostać dostarczonych od marca do czerwca ub. roku. W rzeczywistości dostawy samolotów rozpoczęły się w kwietniu, a zakończyły w sierpniu. Średnio każdy z samolotów miał 2,5 miesiąca opóźnienia. W efekcie spółka pozbawiona była narzędzi do skutecznego przeciwdziałania opóźnieniom – przypomina Majszyk.
Największe skumulowanie opóźnień miało miejsce w czerwcu ubiegłego roku, który, jak wynika z danych VariFlight, był miesiącem, w którym LOT miał największe problemy z punktualnością. Ta zbieżność nie była przypadkowa, przyznają przedstawiciele przewoźnika.
Wykres LOT
– Opóźnienia w dostawach Embraerów miały znaczący wpływ na wyniki operacyjne LOT. Latem siatka połączeń musiała zostać obsłużona flotą mniejszą o trzy-cztery samoloty, czego skutkiem była utrata tzw. rezerwy operacyjnej. W tej sytuacji każde nieplanowane zdarzenie, np. usterka techniczna albo nawet zderzenie z ptakiem mogło oznaczać konieczność odwołania nawet kilku rejsów w ciągu jednego dnia – wspomina Majszyk.
Choć opóźnienia dostaw nie są w branży lotniczej niczym nadzwyczajnym, to skala tych opóźnień, szczególnie iż dotyczyły samolotów z rynku wtórnego, które były już wyprodukowane i zgodnie z pierwotnymi deklaracjami leasingodawcy gotowe do przekazania, była dla LOT-u zaskoczeniem.
– Czy można to było przewidzieć? W naszych planach zakładaliśmy bufory czasowe na poczet ewentualnych opóźnień w dostawach, jednak nie wzięliśmy pod uwagę tak rażącego niedotrzymanie terminów zwrotu samolotów – przyznaje Majszyk.
Nieoficjalnie pojawiają się informacje o tym, że LOT rozmawia z firmą leasingową NAC o tym, w jaki sposób niezachowanie terminu dostaw pogorszyło sytuację przewoźnika. Powszechnie stosowana w takich sytuacjach praktyka w branży pozwala przypuszczać, iż dostawca maszyn będzie zmuszony wynagrodzić polskiemu przewoźnikowi straty poniesione z tytułu opóźnień.
Czytaj drugą część tekstu