Australijski przewoźnik Regional Express Holdings (REX) to rzadki przykład linii lotniczej, która pomimo kryzysu wywołanego wirusem COVID-19, pragnie powiększyć swoją flotę. Nowe samoloty obsłużą w niedalekiej przyszłości rejsy między Brisbane, Sydney i Melbourne.
Przewoźnik z Nowej Południowej Walii wykorzystuje aktualnie na lokalnych odcinkach 60 turbośmigłowców, z których największy to Saab 340. Ten model może przewieźć tylko 34 pasażerów. Takie maszyny sprawdzają się doskonale na krótkich trasach.
REX, który lata z
Perth, Cairns, Townsville, Brisbane, Adelajda, Sydney oraz Melbourne do znacznie mniejszych ośrodków, głównie w głębi Australii, a także na pobliskie wyspy, w tym Tasmanię, już 13 maja ogłosił, że bada możliwość rozpoczęcia dłuższych operacji przy użyciu odrzutowców. Linia lotnicza planowała wówczas pozyskać 128 mln dolarów na sfinansowanie dzierżawy dziesięciu Boeingów B737 lub Airbusów A320. Na początek działalności na intratnych trasach firmie z Mascot potrzebne jest przynajmniej pięć większych maszyn.
– Aktualnie łączymy centra regionalne z mniejszymi miastami. Pragniemy jednak wykonywać swoje krajowe rejsy również w ośrodkach, które kiedyś obsługiwała Virgin Australia – nie krył John Sharp w rozmowie dla radia "ABC". Zastępca prezesa przewoźnika wspomniał później również dla "Sydney Morning Herald", że banki inwestycyjne są zainteresowanie finansowaniem tego projektu.
REX chciałby uruchomić regularne loty między Brisbane, Sydney i Melbourne od 1 marca 2021 roku. "Złoty trójkąt" oferuje najbardziej popularne trasy wśród podróżników powietrznych na subkontynencie. Silna konkurencja Qantas i Virgin Australia została jednak drastycznie zredukowana przez pandemię koronawirusa. Proces odnowy sieci dopiero ruszył, co stwarza możliwości nowym podmiotom. Czy REX zdąży wykorzystać swoją szansę?