Tylko w tym roku Rolls-Royce przeznaczy na naprawę i przeglądy wadliwych silników odrzutowych ok. 400 mln funtów. Wygląda jednak na to, że brytyjski koncern znalazł rozwiązanie tego palącego problemu – zamierza stworzyć flotę niewielkich robotów, które w przyszłości będą naprawiać usterki w silnikach odrzutowych i zduszą problem…w zarodku.
O szczegółach projektu James Kell z Rolls-Royce'a mówił już w rozmowie z magazynem Digital Trends. – Pracujemy właśnie nad szeregiem miniaturowych urządzeń, które pozwolą dostać się do silnika odrzutowego i przeprowadzą inspekcję lub dokonają naprawy. W ten sposób Rolls-Royce będzie mógł skrócić proces konserwacji, wymienić uszkodzone części na nowe bez konieczności wymontowywania całego silnika w celu przeglądu. Jak to wygląda w praktyce? Robot „owad” będzie wprowadzany do silnika odrzutowego za pomocą specjalnej rurki, która następnie zbierze dane o usterce i podpowie inżynierom, w jaki sposób należy ją naprawić.
Na razie jednak robot jest jedynie koncepcją i obiektem prac Rolls-Royce. Z czasem, gdy zostanie opracowany i przetestowany, trafi do hangarów, a stamtąd wprost do silników odrzutowych – później być może do silników samochodowych. 10-milimetrowe (0,4 cala) „stworzenia” będą uzbrojone w małe aparaty fotograficzne i mają za zadanie transmitować sygnał z powrotem do operatora.
Rolls-Royce ogłosił już wcześniej, iż znalazł nową technikę przeprowadzania inspekcji, pozwalającą na sprawdzanie silników bez ich demontażu ze skrzydeł, co ułatwi zakończenie wstępnych kontroli w terminie. To spore obciążenie dla linii lotniczych. W związku z tymi ograniczeniami, wszystkie maszyny, które są wyposażone w Trent 1000 TEN Package muszą utrzymać podczas lotu dystans 140 minut do najbliższego lotniska, a nie jak to było dotychczas – 330 minut. –Trasy atlantyckie, ani te prowadzące nad lądem nie ucierpią. Tam limit 140 minut z powodzeniem wystarczy. Problemem mogą się okazać trasy nad Pacyfikiem – mówił Robert Mann, cytowany przez Blooomberg, ekspert ds. lotnictwa. Kilka dni temu do siatki narodowego przewoźnika wrócił B787-8 Dreamliner SP-LRE, który czekał na naprawę wadliwych silników Rolls-Royce’a. Na niezbędne naprawy czeka jeszcze SP-LRF. Więcej na ten temat piszemy
tutaj.
Rosnące koszty powodują, że prawdopodobnie nie obejdzie się bez masowych zwolnień. W efekcie firma może zlikwidować 4 tys. stanowisk, w tym zarządczych, głównie w Wielkiej Brytanii.