– Nie mam żadnych wątpliwości, że przy obecnym przekazie medialnym nie przebijemy się z komunikatem do zwykłego Kowalskiego, że latanie jest bezpieczne. Nachodzące miesiące zapowiadają się nieciekawie – mówił w rozmowie z dziennikarzami Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz, spółki grupy Ryanair.
We wtorek 2 września w życie weszło
kolejne rozporządzenie o zakazie lotów bezpośrednich z Polski do wybranych krajów, ze względu na pandemię COVID-19. Na liście znalazły się m.in. turystyczna Hiszpania czy Malta. Nie jest tajemnicą, że przebywa tam obecnie wielu obywateli polskich, którzy mogą chcieć powrócić do kraju. Na sytuację postanowił zareagować Ryanair, który przy lotach repatriacyjnych w czasie lockdownu
nie został w ogóle wzięty pod uwagę. Akcję repatriacyjną realizowały wówczas
wyłącznie Polskie Linie Lotnicze LOT.
Ryanair bez lotów repatriacyjnych i pomocy– Wysłaliśmy pismo do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów o zgodę na loty repatriacyjne do Hiszpanii i na Maltę, na takich zasadach jak LOT lata do Stanów Zjednoczonych. Nie oczekuję jednak, że jej nam udzielą – mówił w rozmowie z dziennikarzami Michał Kaczmarzyk, prezes linii Buzz, spółki-córki grupy Ryanair. – Oczekujemy równego traktowania wszystkich uczestników rynku – dodaje.
Jak mówi, kancelaria nie ma żadnego terminu udzielenia zgody. Nie obowiązują również żadne procedury, na podstawie których premier może jej udzielić. Kaczmarzyk zresztą nie spodziewa się pozytywnego obrotu sprawy. – Nie oczekuję, że udzielą nam tej zgody, a raczej spodziewam się, że ze względów epidemiologicznych stwierdzą, że nie mogą jej wyrazić – tłumaczy.
Jak się dowiedzieliśmy dzisiaj w trakcie spotkania, rejsy do Hiszpanii i Albanii
będzie jednak realizował LOT.
Jak przekazał prezes Buzza, Ryanair od żadnego z państw nie otrzymał pomocy publicznej. Otrzymali ją pracownicy linii w Wielkiej Brytanii, jednak nie była to pomoc dedykowana specjalnie przewoźnikowi – o taką pomoc mogli ubiegać się pracownicy każdej firmy.
Linie mają również za sobą zwolnienia personelu – szacuje się, że w cięcia objęły 10 proc. załóg pokładowych i 5 proc. pilotów.
Trudne miesiące W związku z wchodzącymi obecnie restrykcjami, dotyczącymi europejskich lotów, wrzesień i październik, a w dalszej perspektywie – sezon zimowy – są dla branży lotniczej wielką niewiadomą. – Następne dwa tygodnie pokażą, co zostanie z zimy w harmonogramie lotów. Ostatnio ogłosiliśmy cięcia, należy się spodziewać następnych – uważa Kaczmarzyk.
Podczas gdy wypełnienie samolotów Ryanair w lipcu i sierpniu wyniosło około 70 proc., to oferowanie we wrześniu szacowane jest na około 50 proc. Kaczmarzyk zwraca uwagę na to, że na skutek rozporządzenia o zakazie lotów zmieniło się zachowanie konsumenta, który w obawie przed ograniczeniami nie dokonuje rezerwacji lotów z wyprzedzeniem. Jak mówi: tak już pozostanie, dopóki branża nie odzyska pewnej stabilności.
Kiedy tej stabilności można się spodziewać? Prezes Buzza zakłada, że
w sezonie letnim przyszłego roku Ryanair będzie realizował program, zakładany na lato 2020. – Branża lotnicza widzi nadzieję w grudniu, kiedy to ma wyjść szczepionka. Pytanie jednak, kto z branży przetrwa do przyszłego roku – zastanawia się. – Spodziewamy się, że również na wiosnę przyszłego roku wrócą do nas uziemione do tej pory Boeingi 737 MAX w liczbie 8 sztuk – podkreśla Michał Kaczmarzyk.
– Nie mam jednak wątpliwości, że nie przebijemy się jako branża z obecnym przekazem medialnym do zwykłego Kowalskiego, że latanie jest bezpieczne. Obowiązuje zakaz lotów bezpośrednich do danych krajów, ale granicę z tymi państwami można bez problemu przekroczyć samochodem. To jest absurd – podsumowuje.