W piątek 10 sierpnia część klientów największego europejskiego przewoźnika niskokosztowego może nigdzie nie polecieć. Strajki pracowników uziemią tego dnia przynajmniej ponad setkę samolotów. Protest będzie miał również reperkusje w przestrzeni powietrznej nad Wisłą. Sześć lotów do Polski i sześć z Polski nie dojdzie do skutku.
Zapowiadany na 10 sierpnia strajk pilotów irlandzkich, szwedzkich i belgijskich został poparty również przez załogi z Włoch, Hiszpanii i Portugalii. Trudno w tej chwili określić, ile dokładnie połączeń nie zostanie zrealizowanych, bo sytuacja może ulec dalszemu pogorszeniu.
Jak poinformował serwis fly4free, na razie o podniebnej podróży mogą zapomnieć pasażerowie lotów z Warszawy-Modlina do Sztokholmu (godz. 8.55) i Brukseli-Charleroi (o 9.15 oraz 20.40), z Krakowa do Sztokholmu (godz. 21.15) i Brukseli-Charleroi (godz. 8.55) oraz z Gdańska do Sztokholmu (godz. 19.00).
Do Polski nie dotrą też klienci przewoźnika, którzy zakupili bilety na loty ze Sztokholmu do Warszawy-Modlina (godz. 7.00), Krakowa (godz. 19.00), Gdańska (godz. 10.50) oraz z Brukseli-Charleroi do Warszawy-Modlina (godz. 6.55 i 18.20) i Krakowa (godz. 6.30).
Planujący podróż z Ryanairem 10 sierpnia na innych trasach, również powinni trzymać rękę na pulsie oraz spodziewać się, że o anulowaniu lotu dowiedzą się dopiero na lotnisku. Zapowiada się chaos jak przy każdej tak dużej akcji strajkowej.
Zwrot za bilet i odszkodowanieKażdemu z poszkodowanych przysługuje zwrot pełnej kwoty zakupionego biletu bądź zmiana terminu lotu. Wystarczy wejść na
stronę przewoźnika, gdzie teoretycznie można wszystko załatwić.
Gorzej sprawy się mają z odszkodowaniem. Zgodnie z prawem europejskim pasażerom, którzy nie uzyskają informacji o odwołaniu lotu na co najmniej czternaście dni przed jego terminem, a ich lot realizował przewoźnik zarejestrowany w Unii Europejskiej bądź lot zaczynał lub kończył się na terenie UE, przysługuje odszkodowanie w wysokości od 250 euro do 600 euro.
Podobnie jak zwrot za bilet, odszkodowanie można uzyskać, korzystając z informacji i formularzy zamieszczonych na
stronie przewoźnika. W razie, gdyby ten nie chciał uznać naszego odszkodowania, możemy za darmo zgłosić się do
Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Istnieje też możliwość wyszukania firmy specjalizującej się w tego typu sprawach i ta za prowizję będzie robić wszystko za nas.
A należy się szykować na tak scenariusz, bo Ryanair
nie ma zamiaru płacić odszkodowań, twierdząc, że te się klientom nie należą. Uzasadnieniem jest stwierdzenie, że „odwołania lotów zostały spowodowane przez nadzwyczajne okoliczności”.
– Dotychczas jedyne pole do interpretacji prawa do tego odszkodowania dawało przewoźnikom pojęcie „nadzwyczajnej okoliczności strajku”. Nie było jasno określone, czym ta okoliczność dokładnie jest, ale obecnie, dzięki wyrokowi Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) jest już jasno wskazane, że strajk zorganizowany – taki jak np. aktualny strajk linii Ryanair, czyli zapowiedziany strajk związków zawodowych – wyklucza pojęcie „nadzwyczajnych okoliczności” – tłumaczy mec. Elżbieta Tyszka, główny prawnik GIVT Legal platformy technologicznej GIVT, pomagającej pasażerom linii lotniczych w uzyskaniu odszkodowań za opóźnione lub odwołane loty. – W rozumieniu wyroku TSUE, w przypadku strajku zorganizowanego linia lotnicza ma czas na zmianę siatki połączeń i doprowadzenia do tego, aby loty się odbyły.
Jak widać, linia obrony Ryanaira raczej się nie utrzyma, ale trzeba być gotowym na dłuższy bój, który w zamyśle przewoźnika ma skłonić poszkodowanych do rezygnacji z odszkodowania.
Protest za protestemNa dłuższy bój muszą się również szykować załogi obsługujące Ryanaira. Ich akcje protestacyjne trwają od miesięcy i na razie daleko jest do spełnienia żądań pracowników. A te są niezmienne. Uznawanie prawa pracy państw, w których są zatrudnieni, a nie irlandzkiego, uregulowanie spraw urlopowych oraz podwyżki płac. Niezmienna jest też postawa przewoźnika, który twierdzi, że protesty są bezzasadne.
Wyniki finansowe firmy, wbrew prezentowanemu przez Michaela O'Leary'ego i jego podwładnych optymizmowi, są gorsze z roku na rok. Choć daleko jeszcze do sytuacji naprawdę złej, to w dłuższej perspektywie Ryanair musi jakoś rozwiązać konflikt z pracownikami. Ewentualne dalsze
przenoszenie samolotów do Polski jest tylko odsuwaniem problemu, a nie jego rozwiązaniem.
Niestety, do tego czasu pasażerowie muszą liczyć się z powtarzającymi się zakłóceniami w siatce lotów nad całą Europą.