Gdyby nie wsparcie finansowe urzędu marszałkowskiego, to port Zielona Góra-Babimost świeciłby pustkami. Samorząd dotuje loty milionami złotych, lecz są to głównie rejsy wakacyjne, a nie rozkładowe. Wyłącznie Warszawa LOT-u ma charakter regularny. Jeśli lubuski marszałek rozpisze „odpowiedni” przetarg, to Ryanair do Zielonej Góry mógłby zawitać, co lokalnych podatników kosztowałoby kolejne miliony złotych.
Jedyny port lotniczy w województwie lubuskim jest zarazem najmniejszym lotniskiem w Polsce. W zeszłym roku obsłużył zaledwie 54 tys. pasażerów, choć lokalne władze upatrują w tym duży sukces, a prawda jest taka, że wynik został praktycznie kupiony, albowiem Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego to lider w „promocji regionu” poprzez loty, czyli de facto obejścia unijnego zakazu dofinansowywania przez samorząd komercyjnych linii lotniczych.
Władze marszałkowskie na fikcyjną promocję przeznaczają każdego roku kilkanaście mln złotych, a od pierwszego przetargu wydatkowane tylko z tego tytułu zostało już ponad 50 mln złotych, a mimo to Babimost notorycznie generuje straty. Zielonogórskie lotnisko nie ma dużego obszaru oddziaływania, gdyż w jej pobliżu znajduje się Poznań. Co ciekawe, w lecie 2023 roku samorząd dopłacał do jednego fotela lotów Zielona Góra – Zadar prawie 750 złotych, podczas gdy z Ławicy Ryanair latał dwa razy więcej, oferując kilkukrotnie tańsze bilety.
O ile dopłacanie do rejsów LOT-u do Warszawy można uznać za zadane, to dofinansowywanie prywatnych wakacji zagranicą z publicznych pieniędzy jest raczej karygodne.
Urząd dotację lotów zamierza kontynuować, choć od „zmiany” kierownictwa żaden nowy przetarg nie został rozpisany, więc lepszym wyjściem byłoby przeznaczenie tych milionów złotych na długoterminową umowę z Ryanairem lub Wizz Airem, na wzór kolegów (samorządowców) z Kujawsko-Pomorskiego i Podkarpackiego.
Z naszych informacji wynika, że „odpowiednio” skonstruowany przetarg na „promocje regionu”, ale przez loty regularne, a nie czarterowe (wakacyjne), skłoni np. irlandzkie linie do pojawienia się w Zielonej Górze i zaoferowania lotów na kilku podstawowych kierunkach. Oczywistością jest, że marszałek musi sypnąć „złotymi monetami” w dużej liczbie, lecz taka forma wydawania publicznych środków byłaby bardziej do społecznej akceptacji niż „promocja regionu” w Egipcie itd., która nigdy nie nastąpiła, bo
reklamy były nakierowane na wewnętrzny rynek, czyli Województwo lubuskie, a jak Egipcjanin o Babimoście nie słyszał, to nigdy nie usłyszy.