Ryanair zapowiada cięcia lotów! Powodem opóźnienia Boeinga w dostawach samolotów

Tani przewoźnik z Zielonej Wyspy miał odebrać w ostatnim kwartale bieżącego roku kolejnych 27 odrzutowców, ale problemy amerykańskiego producenta w zakładach w Seattle i Wichita sprawiły, że do floty Ryanaira dołączy jedynie czternaście samolotów. Niskokosztowiec z Irlandii przypomniał dodatkowo w komunikacie, że przed przyszłorocznym sezonem letnim spodziewa się dostaw 57 nowych boeingów 737 MAX, które w takiej sytuacji mogą być również zagrożone.

Korekty rozkładu rejsów obejmą bazę w Charleroi, gdzie liczba stacjonujących odrzutowców zmniejszy się o trzy maszyny, a także bazę w Dublinie, skąd zdecydowano się wycofać dwie maszyny. Ponadto z czterech włoskich lotnisk, w tym z Bergamo, Neapolu i Pizy, zniknie pięć samolotów taniego przewoźnika, a cięcia dotkną jeszcze porty East Midlands, Porto i Kolonia-Bonn.

– Ściśle współpracujemy z Boeingiem oraz firmą Spirit, żeby zminimalizować opóźnienia w dostawach. To jest godne ubolewania, że problemy produkcyjne w Seattle i Wichita po raz kolejny opóźniły dostawy dla Ryanaira przed sezonem zimowym. Prowadzimy regularny dialog z Boeingiem i naszym głównym celem jest zapewnienie dostaw wszystkich 57 samolotów z rodziny 737 MAX, objętych umową, przed końcem maja 2024 roku. Dzięki temu flota Ryanaira może wzrosnąć do ponad 600 maszyn i będzie to nasz największy w historii letni sezon – podkreślił Michael O’Leary, szef Ryanaira.

Irlandczyk zapewnił, że wszyscy pasażerowie zostaną poinformowani pocztą elektroniczną w nadchodzących dniach o odwołaniu lotów, które ich dotyczą. Pasażerowie otrzymają według własnego uznania możliwość ponownej rezerwacji na alternatywne rejsy lub pełny zwrot kosztów.

– Za wszelkie zaistniałe niedogodności serdecznie przepraszamy. Na tak wczesnym etapie nie spodziewamy się jednak, że opóźnienia w dostawach będą miały istotny wpływ na realizację celu, jakim pozostaje obsłużenie 183,5 mln pasażerów w całym 2023 roku. Niemniej jeżeli opóźnienia się przeciągną na okres od stycznia do marca 2024 roku być może będziemy musieli ponownie przyjrzeć się prognozie i ewentualnie skorygować ją nieco w dół – tłumaczy O’Leary.