American Airlines przywracając w lipcu 55 proc. oferowania na trasach w Stanach Zjednoczonych, pragnie wygrać wojnę o klienta z United Airlines, która zdecydowała się na wznowienie 30 proc. takich połączeń, a także z Delta Air Lines, która ogłosiła uruchomienie jedynie 21 proc. swojej krajowej siatki lotów sprzed wybuchu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2.
Przewoźnik z Teksasu postawił mocniej na najbardziej opłacalne porty Dallas-Fort Worth i Charlotte, skąd odleci 2/3 rejsów z ogłoszonego w minionym tygodniu nowego rozkładu. – Duże huby wygrywają. Musimy czerpać korzyści z tego, że dwa z trzech największych węzłów lotniczych na ziemi są nasze. Im są większe, tym większy będzie sukces - podkreślił prezes Doug Parker, cytowany przez "Forbes". – Chcą po prostu zassać cały ruch. Tak jak odkurzacz. To bardzo ryzykowne, ale może okazać się korzystne. Są kreatywni i próbują, dlatego mam szacunek do takich działań – ocenił strategię analityk Henry Harteveldt z Atmosphere Research Group.
Każdy dodatkowy lot w dużym hubie generuje więcej możliwości połączeń, dlatego American Airlines zaoferuje w lipcu 66 proc. dostępnych wcześniej rejsów w Dallas i Charlotte. Połowę lotów sprzed wybuchu pandemii odzyska Phoenix, a 47 proc. port w Chicago-O'Hare. Strategii przewoźnika z Teksasu nie będą powielać United Airlines. "Niektórzy z naszych konkurentów mają w lipcu bardziej rozbudowany rozkład od nas, sprzedając bilety po wyjątkowo niskich cenach i marnując pieniądze" – przekonuje swoich pracowników przewoźnik z Chicago, który wybrał bardziej konserwatywną strategię.
Republikanie napędzają węzły American Airlines
Pomoc rządowa zapewnia
wsparcie największym liniom lotniczym Stanów Zjednoczonych do 30 września. American Airlines nie zamierza tracić pieniędzy, uziemiając samoloty, ale oferuje więcej rejsów z nadzieją, że przychody przewyższą wkrótce dodatkowe koszty, takie jak paliwo i opłaty lotniskowe. – Czy to będzie opłacalna strategia? Może niekoniecznie przynosi zysk netto, ale zmniejsza wypalenie gotówki – uważa Harteveldt.
Inne wyjaśnienie optymizmu przewoźnika z Teksasu opiera się na kulturze i polityce. Największe węzły American Airlines znajdują się bowiem w stanach zdominowanych przez republikanów, którzy chętniej podróżują, co udowodniła ankieta Skift. Niemniej
United Airlines także ma solidny przyczółek w Teksasie, jakim jest Houston.
Przewoźnik z Chicago oraz
Delta Air Lines mają większe węzły na wybrzeżu, gdzie zlokalizowane ośrodki mocniej doświadczyły pandemii, a popyt na podróże powietrzne znacznie spadł. Głównym portem Delty jest energetyczna Atlanta, niemniej ekonomika lotu jest słabsza ze względu na blokowanie środkowych miejsc, podobnie jak to się odbywa na pokładach maszyn
Southwest Airlines. Tego nie stosuje American Airlines.
United Airlines stawia na mniejsze węzły
Sieć United Airlines jest mniej skoncentrowana, rozkładając oferowanie na większą liczbę węzłów. Jest ich tak dużo, że niektórzy inwestorzy dopytują się wręcz, kiedy zostaną zamknięte. Jak na razie jednak wszystkie funkcjonują. Ważną rolę dla
przewoźnika z Chicago odgrywa port w Denver, gdzie przywrócono 59 proc. lotów. To był jednak oczekiwanych ruch, bowiem stan Kolorado posiada atrakcyjne górskie miejsca turystyczne, gdzie rozprzestrzenianie się wirusa COVID-19 jest słabsze.
American Airlines zdecydowały się również wzmocnić lotniska w Tampie oraz Miami, skąd maszyny odlatują do Ameryki Łacińskiej i na Karaiby. Połączenia międzynarodowe są w części uzależnione od krajowych, dlatego Floryda stała się jeszcze bardziej cenna dla jednego z największych przewoźników powietrznych Stanów Zjednoczonych. Ambitną postawę mogą storpedować rosnące ceny paliw i kiepska perspektywa dotycząca wznowienia rejsów międzykontynentalnych. Nadzieją jest jednak sezon letni, w którym łatwiej o ożywienie całego sektora podróży. Po 1 października, kiedy skończy się rządowe wsparcie, może znów być znacznie gorzej. - Zbliża się jesień niezadowolenia - ostrzega analityk JPMorgan Jamie Baker.
American Airlines uruchomiły już 4 czerwca międzynarodowe rejsy do Amsterdamu, Paryża i Frankfurtu z Dallas, a także do Saint John's (Antigua i Barbuda) oraz ekwadorskich Guayaquil i Quito z Miami. Ponadto wystartowały loty z Chicago-O'Hare i portu Nowy Jork-JFK do lotniska Londyn-Heathrow. W tym roku, do Europy uruchomionych zostanie również kilka tras łączących Dallas, Chicago i Miami z głównymi lotniskami kontynentu.
Cięcia tras międzykontynentalnych
Wśród połączeń, które znikną z siatki przewoźnika z Teksasu są
trasy z Krakowa, Budapesztu i Pragi. Niektóre rejsy transatlantyckie znikną z rozkładów lotów portów w Charlotte oraz Filadelfii, która straci bezpośrednie loty do Berlina. Pięć najsłabszych tras międzynarodowych do Ameryki Południowej i Azji zniknie także z Los Angeles. Do głównego ośrodka Kalifornii nie będzie można już polecieć z Sao Paulo, Buenos Aires, Pekinu, Szanghaju i Hongkongu. Filadelfia zyska status najważniejszego portu do obsługi krajowych destynacji. Wzmocniony zostanie również lotnisko w Seattle, skąd będzie można polecieć do Bangalore czy Londynu-Heathrow. Aktualizacja nowych tras pojawi się w niedzielę 5 lipca.
American Airlines, która zyskała ponad 5 mld dolarów rządowego wsparcia, założono w 1930 roku i razem z Delta Airlines i United Airlines są w trójce największych przewoźników w Stanach Zjednoczonych. Główna siedziba znajduje się w Fort Worth w Teksasie, a ważne huby są także w portach lotniczych Charlotte, Chicago–O'Hare, Los Angeles, Miami, Filadelfia, Nowy Jork-La Guardia, Nowy Jork-JFK, Phoenix–Sky Harbor i Waszyngton. 945 maszyn linii obsługiwało przed wybuchem pandemii 350 tras krajowych i międzynarodowych. Firma zatrudniała jeszcze pod koniec ubiegłego roku 128 900 pracowników.