Sytuacja w PLL LOT jest gorsza z dnia na dzień. Tak jak z początku strajk ograniczał się do pikiety z jednej strony, z drugiej zaś do uznawania działań związków za nielegalne, tak po uziemieniu pierwszych samolotów przez protestujące załogi, władze spółki postanowiły wytoczyć najcięższe działa. Wśród 67 zwolnionych dyscyplinarnie pracowników znalazł się Adam Rzeszot, przewodniczący związku zawodowego pilotów komunikacyjnych.
Przypomnijmy, że strajk został ogłoszony z żądaniem przywrócenia do pracy innej przewodniczącej. Monika Żelazik, która kierowała związkiem zawodowym personelu pokładowego i lotniczego, została zwolniona dyscyplinarnie w czerwcu tego roku.
Spółka twierdzi, że Żelazik straciła pracę za „za słowa nawołujące do stosowania przemocy”, działaczka zaś uważa, że to była zemsta spółki na osobie zawiadującą największym związkiem w Locie oraz próba zastraszenia pozostałych pracowników.
Podstępem i siłąAdam Rzeszot twierdzi, że jego wypowiedzenie chciano mu wręczyć w sposób skandaliczny i urągający wszelkim standardom. – Ściągnięto nas na rozmowy. To był podstęp, bo o żadne rozmowy nie chodziło. Zapytałem wprost prezesa Milczarskiego czy to prawda, że gdy w czasie gdy my się ze sobą widzimy, pracownikom są wręczane „dyscyplinarki”. Odparł mi, że tak, więc wstałem i zacząłem wychodzić. Prezes rzucił się, zaczął mnie spychać ku ścianie, krzycząc, że mam podpisać zwolnienie, którym zaczął wymachiwać mi przed nosem. Uratowali mnie ludzie, którzy usłyszeli moje krzyki i otworzyli drzwi. To pozwoliło mi uciec. To nieprawdopodobne! – stwierdza w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
Sprawa tak bardzo zbulwersowała Rzeszota, że zapowiedział złożenie zawiadomienie do prokuratury.
Nie będzie to pierwsze doniesienie związków na prezesa.
Które związki reprezentują pracownikówWczorajsza konferencja z udziałem prezesa LOT-u przyniosła informację, że spółka porozumiała się z częścią związków działających w firmie. Wedle Milczarskiego miało to oficjalnie zakończyć spór zbiorowy.
– To nie prawda. Proszę nie powtarzać tych informacji! – burzył się Rzeszot zapytany o tę kwestię. – Po pierwsze, to porozumienie dotyczy powrotu do regulaminu wynagrodzeń z 2010 roku. A przecież teraz protestujemy w sprawie pani Moniki Żelazik, a nie wynagrodzeń. Po drugie, te związki – „Solidarność”, związek pracowników naziemnych i Ikar – są niereprezentatywne dla pracowników LOT-u! – mówi.
Gdy związki szły ramię w ramię i przeprowadzały referendum, nie słychać było ze strony przewodniczącego Rzeszota, że jego partnerzy nie są „reprezentatywni”. To w sposób dobitny pokazuje, że jednym z problemów protestów w Locie jest fakt, że sześć związków w których zrzeszają się zatrudnieni w spółce, nie potrafi mówić wspólnym głosem.
Rozmowy są niezbędne Przewodniczący Rzeszot nie tylko widzi możliwość podjęcia rozmów z władzami spółki, ale uważa to za konieczność – Naszym celem nie jest doprowadzenie do bankructwa LOT-u! – podkreśla.
Żeby jednak obie strony zasiadły do stołu, musi zostać spełnionych kilka warunków. Do pracy muszą zostać przyjęci pracownicy zwolnieni dyscyplinarnie, w tym Rzeszot z Żelazik. Musi również poprawić się sytuacja pikietujących przed siedzibą spółki.
– Mamy zabronione wejście do budynku. Nawet nie możemy skorzystać z toalet, a przecież wśród nas są kobiety w ciąży – unosi się Rzeszot. – Kiedy padał silny deszcz, prezes kazał usunąć płachty, które nas przed nim chroniły! Milczarski zachowuje się jak przywódca Hunów! – dodaje.
Rzeszot liczy na premieraSytuacja jest patowa. Bez interwencji z zewnątrz konflikt będzie trwać. Spółka ponosi straty w związku z odwołanymi lotami i
wynajmem samolotów wraz z załogami od innych przewoźników. Związkowcy są coraz bardziej zmęczeni, ludzie otrzymują zwolnienie dyscyplinarne. Nikt niczego nie zyskuje. Przewodniczący Rzeszot to dostrzega.
– Nie przypuszczałem, że tyle to będzie trwać – gorzko stwierdza zwolniony wczoraj pilot. – Obie strony muszą się trzymać ram prawa. Staramy się ze swej strony to robić a spółka bezprawnie zwalnia ludzi. Mam żal do premiera, że tak późno zareagował. W końcu sprawuje kontrolę nad spółką. Przecież ten konflikt nie wziął się wczoraj, to nabrzmiewa od dawna. Gdzie był w tym czasie nadzór?
Niewiele wiadomo o wczorajszych rozmowach prezesa Milczarskiego z premierem Morawieckim. Rzecznik LOT-u nawet zaprzeczył na swoim Twitterze, że takie się w ogóle odbyły. Ich potwierdzeniem jest poranny wywiad w radiowej Trójce, w którym do sprawy odniósł się Michał Dworczyk szef kancelarii. Wedle Dworczyka „rozmowy, które są prowadzone, mają na celu rozładowanie napięcia i prezes nie wyklucza powrotu części z tych osób do pracy.”