Akcja płoszenia saren z lotniska w Świdniku trwała trzy godziny i zakończyła się pomyślnie. Stado powędrowało głębiej w kierunku lasu – donosi serwis Aviation24.pl.
Los saren stał pod dużym znakiem zapytania, o czym informowaliśmy wcześniej już w
TYM TEKŚCIE.
O zgodę na zabicie zwierząt zwróciła się do samorządu województwa prywatna firma zarządzająca trawiastym lotniskiem. – Podjęliśmy kilka prób usunięcia zwierząt. Odgrodziliśmy płot na odcinku 200 metrów i przy użyciu nagonki płoszyliśmy. Podnieśliśmy ogrodzenie za pomocą drutu kolczastego do 2,40 m. Ale sarny wróciły – wyjaśniał Grzegorz Jędrasik, prezes firmy Navcom System Fly. Mieliśmy jednak kilka sytuacji, że trzeba było przerywać start lub lądowanie, bo sarna wbiegła na pas startowy. Piloci się po prostu boją. Uważam, że odstrzał to jedyne wyjście – przekonywał wówczas Jędrasik.
Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego na szczęście nie spieszyli się z podjęciem decyzji. Zebrali opinie Regionalnej Rady Ochrony Przyrody, Towarzystwa dla Natury i Człowieka oraz Polskiego Związku Łowieckiego, a do sprawy włączyły się również władze Świdnika. – Zaoferowaliśmy pomoc w przeniesieniu stada. Nie chcemy, żeby zwierzęta zostały odstrzelone. Jesteśmy przekonani, że uda się je usunąć z lotniska bez uśmiercania – tłumaczył Marcin Dmowski, zastępca burmistrza. Podczas zaplanowanego przeglądu ogrodzenia lotniska okazało się, że jest uszkodzone i dzięki temu sarny mogły przedostać się na teren lądowiska. Ubytki w płocie uzupełnił więc zarządca terenu.
– Mogliśmy przejść do planowania akcji płoszenia stada. Odbyła się ona pod nadzorem lekarza weterynarii – zapewnia Dmowski. Przedstawiciele ratusza do końca trzymali w tajemnicy termin akcji. – Zależało nam, żeby nasze działania nie przyciągnęły na trawiaste lotnisko zaciekawionych mieszkańców, którzy mogliby utrudnić płoszenie zwierząt – wyjaśnił zastępca burmistrza. Przedsięwzięcie zaplanowano 6 maja w godzinach wieczornych. – To czas, kiedy sarny są już nieco wybiegane i spokojniejsze – dodali organizatorzy akcji. Całe stado, liczące 14 saren, przepłoszono do lasu poszpitalnego, skąd prawdopodobnie przybyły. – Dzięki wspólnym działaniom udało się zapewnić bezpieczeństwo pilotom i oszczędzić zwierzęta – podsumował zastępca burmistrza.