„Stany”, czyli postsowieckie republiki w Azji Centralnej mogą być dla Wizz Aira istną żyłą złota. Rynki lotnicze m.in. Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistan czy Pakistanu nie są jeszcze w pełni zagospodarowane, gdyż większość lotów oferują tradycyjne linie lotnicze. Mieszkańcy regionu są wrażliwi cenowo, a większe pojawienie się niskokosztowego przewoźnika sprawiłoby, że uśpiony rynek ożyje. Lokalne społeczności zyskają tanie loty, airbusy Wizz Air będą latać pełne, a linie będą zarabiać pieniądze. Sytuacja win-win.
Pionierem „taniego” latania były Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, a konkretnie rzecz ujmując – Southwest Airlines, które zapoczątkował niskokosztowy model działalności lotniczej. Od założenia przewoźnika minęło już trochę czasu, a na amerykańskim niebie pojawiły się samoloty kolejnych tanich linii lotniczych. Niskokosztowy model zaczął się rozwijać, stając się coraz bardziej popularnym.
Tanie latanie rozprzestrzeniło się na Europę, Azję, czy odległą Australię. Jedynie w Kanadzie wdrażanie modelu, w którym pasażer kupując bilet lotniczy ma zagwarantowany jedynie przelot, napotyka trudności, o czym przekonały się linie Lynx Air, które
zawiesiły swoje operacje.
Wschodnia ekspansja Na Starym Kontynencie największym niskobudżetowym operatorem jest Ryanair, któremu skutecznie goni Wizz Air. Węgierskie linie lotnicze, oprócz rozwoju działalności w Europie Środkowo-Wschodniej, która jest najważniejsza, zaczęły zwiększać swoją obecność w zachodniej części europejskiego kontynentu, jak również pojawiły się na Bliskim Wschodzie. Decyzja o założeniu bazy w Abu Zabi okazała się strzałem w „10”, a József Varadi, dyrektor generalny węgierskiego niskokosztowca, powinien być bardzo zadowolony.
Emiracka baza w porównaniu do początkowej wielkości urosła dwukrotnie. Pojawienie się Wizz Aira wykreowało w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nowy popyt. Samolotem zaczęły latać osoby, które wcześniej drogą lotniczą, z różnych względów – głównie finansowych – nie podróżowały. Linie z siedzibą w Budapeszcie nie zamierzają spocząć na laurach. Baza na lotnisku Zayeda będzie dalej rozwijana.
Położenie geograficzne Abu Zabi sprawia, że przy wykorzystaniu osiągów airbusów nowej generacji można zaoferować niskokosztowe usługi przewozu lotniczego w krajach byłego Związku Radzieckiego. Tzw. „Stany”, czyli państwa w Azji Centralnej takie jak, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Pakistan, czy nawet Afganistan to kraje – oprócz kazachskiej republiki – w których mieszkańcy skazani są na przeloty tradycyjnymi liniami lotniczym, których oferta cenowa jest droga i nieatrakcyjna dla łącznie kilkuset milionów obywateli tych państw.
– Uczymy się uwarunkowań rynków [Azji Centralnej, od red.] – wyznał na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie József Varadi, który dodał, że „stany” potrzebują „innego sposobu funkcjonowania lokalnego przemysłu lotniczego”. – Operowanie dziś jest drogie – zaznaczył dyrektor generalny Wizz Aira.
– Z pewnością możemy być stroną tworzącą [potrzebną, od red.] infrastrukturę. Możemy zapewnić połączenia ze światem – wskazał Varadi, który dodał, że niebo nad „stanami” powinno zostać uwolnione, gdyż obecnie prawa przelotowe otrzymują wyłącznie rodzime linie lotnicze. – Sytuacja się zmieni, będzie stopniowo ewoluować – zaznaczył dyrektor niskokosztowca.
Zdaniem Węgra, Taszkent, Astana czy Biszkek mogą być doskonałą alternatywą dla „zatłoczonych” weekendowych destynacji w Europie, takich jak Paryż, Rzym, Londyn czy Wenecja.
El Dorado Wizz Air oferował przed pandemią 5-godzinne rejsy między Budapesztem a Astaną. Przeloty były bardzo atrakcyjne cenowo, a wąskokadłubowe airbusy latały do miasta stołecznego Kazachstanu wypełnione po brzegi. Kazus tych rejsów pokazuje, że popyt na podróże lotnicze w Azji Centralnej jest ogromny i uśpiony. Rozwój spółki-córki przez Air Astanę i wyniki niskokosztowych linii FlyArystan dobitnie pokazały, że oferując w tym regionie świata tanie loty można zarabiać duże pieniądze.
Dla Wizz Aira Abu Dhabi najbardziej korzystne byłoby otwarcie lotów do Pakistanu, Indii czy Bangladesz – państw z których obywatele pracują w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Obywatele krajów byłych brytyjskich Indii wykonują w Emiratach proste pracę, pensje takich osób nie są duże, a w przypadku podróży do domu muszą korzystać z drogiej oferty Etihadu czy Emiratesa.
Wizz Air, wchodząc na ten rynek, szybko może stać się liniami pierwszego wyboru, a przeloty do miejsc takich jak, Karaczi czy Peszawar nie będą realizowane dwa/trzy razy w tygodniu, jak Wizz Air ma w zwyczaju, a dwa lub nawet trzy razy dziennie.
Dostawy A321XLR jeszcze zwiększą możliwości rozwojowe niskokosztowych linii lotniczych rodem z Węgier. „Stany” w Azji Centralnej to dla Wizz Aira prawdziwe El Dorado i możliwość zarobku dużych pieniędzy. W pewnym momencie samolot stanie się dla obywateli państw Azji Centralnej „normalnym” środkiem transportu. – Istnieje wyraźna korelacja pomiędzy rozwojem PKB a wzrostem liczby podróży lotniczych – podkreślił Váradi, który dodał, że mieszkańcy „stanów” będą coraz częściej pojawiać się w Europie, w tym w Polsce, a będzie to podyktowane kwestiami pracowniczymi.
Tryb wstrzymany Arabii Węgierski niskokosztowiec obecny jest również w Królestwie Arabii Saudyjskiej, w którym to państwie liczył na założenie kolejnej spółki-córki i zagospodarowanie części rynku lotów krajowych. Odkąd Arabią de facto rządzi książę koronny Mohamed bin Salman w arabskim państwie rozwijają się prężnie lokalne, niskokosztowe linie lotnicze.
Założenie w saudyjskim Królestwie spółki zależnej, na zadzie joint-venture z lokalnym podmiotem, na razie się nie udało. József Varadi na ostatnim spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie wskazał, że na drodze do założenia spółki-córki stoi „plemienność” i konieczność zaspokojenia interesów dziesiątek lub nawet setek osób z rodziny królewskiej, którzy twardo bronią swoich interesów.