W nocy z piątku na sobotę przedstawiciele protestujących i PLL LOT doszli do wstępnego porozumienia. Rozmowy będą kontynuowane w poniedziałek, ale już teraz wiemy, że do pracy została przywrócona Monika Żelazik szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, Adam Rzeszot - szef Związku zawodowego Pilotów w LOT oraz pozostałe 66 osób, które wcześniej zostały zwolnione w trybie dyscyplinarnym.
„Mając na uwadze deklarację złożoną w dniu 26 października 2018 r. przez Pana Bartosza Piechotę, członka zarządu PLL LOT SA o woli pracodawcy przywrócenia do pracy Pani Moniki Żelazik, przewodniczącej ZZPPiL, Pana Adama Rzeszota, przewodniczącego ZZPK PLL LOT oraz pozostałych 66 Pracowników Spółki zwolnionych z powody strajku, który rozpoczął się 18 października 2018 roku oraz deklarację o cofnięciu udzielonej dnia 3 października 2018 r. kary nagany kpt. Adamowi Rzeszotowi, jak również cofnięcia roszczeń pieniężnych kierowanych do Pracowników, którzy brali udział w strajku, niżej podpisane strony ustalają zawszenie strajku do dnia 29 października 2018 r. do godziny 14:30 celem wypracowania porozumienia. W celu kontynuowania negocjacji Strony spotkają się rano w poniedziałek, 29 października 2018 r. o godzinie 8:00 w siedzibie PLL LOT SA” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym po zakończeniu rozmów.
Co ciekawe pod dokumentem nie znajdziemy podpisu prezesa Rafała Milczarskiego. Spółkę reprezentował Bartosz Piechota i Mateusz Bączkowski – dyrektor biura prawnego PLL LOT. Stronę społeczną Adam Rzeszot, Agnieszka Szelągowska – sekretarz prezydium MKS, Piotr Wujec – negocjator oraz Karol Sadowski – radca prawny.
– I po co było podnosić rękę na związki zawodowe i łamać prawa pracownicze? Teraz firma powinna odwołać nieudolnego prezesa, który poszedł na wojnę ze związkami, narażając spółkę na wielomilionowe straty i pasażerów na odwołane loty, a do tego niszcząc wizerunek PLL LOT – skomentował w mediach społecznościowych wyniki rozmów Piotr Szumlewicz. W ostatnich godzinach na łamach naszego portalu o strajku w LOT wypowiadali się Adrian Zandberg z Partii Razem, który stwierdził, że "
nawet we flagowych, państwowych firmach pracowników traktuje się jak parobków. Tu nic się nie zmieniło, nowi prezesi zachowują się równie paskudnie jak ci z poprzedniego nadania" oraz Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców mówiący o tym, że "
w LOT zarobki nie są szczególnie złe. To, co robią związkowcy to hucpa, która szkodzi przedsiębiorstwu".
Strajk od 18 październikaStrajk związków zawodowych Polskich Linii Lotniczych LOT trwał od czwartku 18 października. Związkowcy domagali się przywrócenia do pracy przewodniczącej, zwolnionej przed kilkoma miesiącami Moniki Żelazik, jak również
67 dyscyplinarnie zwolnionych w poniedziałek protestujących. – Nie ma tolerancji na narażanie spółki na straty – nie mieliśmy innego wyjścia – mówił wówczas prezes LOT-u, Rafał Milczarski, podczas konferencji prasowej.
Pierwszy anulowany rejs długodystansowy – do Toronto – spółka wyceniła na ponad 1 mln zł.
Związkowcy zostali
wyrzuceni z siedziby LOT-u, dlatego protestowali przed budynkiem. We wtorek odwiedziła ich była premier Ewa Kopacz, która uczestniczyła w rozmowach z prezesem narodowego przewoźnika. – Apeluję, żeby premier nie spotykał się na ulicy Nowogrodzkiej i tam nie ustalał z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim kolejnych kroków i kolejnej strategii na kolejną kampanię, tylko pojechał do tych protestujących osób, które dzisiaj zatrudnione są również na umowach śmieciowych – zaapelowała do Mateusza Morawieckiego. Sam premier zadeklarował jak dotąd, że…
interesuje się sytuacją.
Przypomnijmy, że przedstawiciele LOT-u utrzymywali, iż strajk związkowców jest „nielegalny”, a sam prezes nie ma zamiaru
podawać się do dymisji – za czym z kolei zaczynają optować związki zawodowe. – To nie jest żaden strajk, tylko nielegalna, zakazana próba sterroryzowania firmy. Nie jestem wrogiem związków zawodowych, nie jestem wrogiem legalnych strajków. Chcemy rozmawiać w LOT, ale na partnerskich zasadach. Tymczasem związki zawodowe od dawna stosują prostą taktykę: przystawiają kolejnym zarządom pistolet do głowy – dodawał z kolei w rozmowie z WP Milczarski.
7 lotów odwołanych w sobotęPrzewoźnik wyleasingował również samoloty na umowach ACMI – jak poinformowały linie lotnicze,
do czwartku wydały na to 3,5 mln zł. Samoloty są wynajęte na tzw. umowy ACMI, które pozwalają przewoźnikowi na pozyskanie samolotu razem z załogą. Jak tłumaczy przewoźnik, ACMI opłaca się bardziej niż odwoływanie rejsów, wypłata odszkodowań i straty wizerunkowe, które mogą skutecznie zniechęcić pasażera do korzystania z usług LOT w przyszłości.
W sobotę (27 października) narodowy przewoźnik był jednak ciągle zmuszony do odwoływania rejsów z powodu braku załóg. Odwołane zostały loty na trasach łączących Warszawę z Newark, Tokio, Seulem, Koszycami, Lwowem i Rzeszowem, oraz lot Szymany – Lwów. – Robimy wszystko, żeby zminimalizować utrudnienia dla pasażerów i żeby utrzymać liczbę odwoływanych rejsów na jak najniższym poziomie – zapewnił na łamach portalu TVN24 Konrad Majszyk z biura prasowego LOT. Dodały przy tym, że część załóg ciągle przebywa na zwolnieniach lekarskich, a mimo zawieszenia strajku braki trudno jest w tak krótkim czasie uzupełnić.