Strajk, który przetoczył się przez szeregi Polskich Linii Lotniczych LOT w listopadzie 2018 roku, był legalny – zadecydował dzisiaj sąd apelacyjny. Decyzja jest prawomocna. Związki zawodowe domagały się przywrócenia do pracy ich przewodniczącej, Moniki Żelazik, zabiegały również o przywrócenie warunków zatrudnienia sprzed restrukturyzacji w 2013 roku.
– Sąd po raz kolejny i ostatni uznał, że akcja była legalna – powiedział mecenas Karol Sadowski, pełnomocnik związkowców w rozmowie z Radiem dla Ciebie. – Wszelkie działania podejmowane przez związki w PLL LOT, w tym wystąpienie pracowników, którym zarzucano nielegalność, były zgodne z prawem – dodaje.
LOT do tej pory
utrzymywał, że strajk pracowników linii nie był legalny. Argumentowano, że w spór z pracodawcą weszło sześć organizacji związkowych, z czego pod strajkiem podpisały się jedynie dwie, co oznacza, że dokument nie ma mocy prawnej. Przewoźnik nie poznał również wyników referendum strajkowego. Przedstawiciele linii lotniczych przekonywali, że plebiscyt nie został zorganizowany zgodnie z procedurami, a „urna krążyła po mieście”.
Monika Żelazik została zwolniona przez władze LOT-u na początku czerwca 2018 roku. Już wtedy zapowiadała założenie liniom sprawy w sądzie. Podstawą zwolnienia miał być art. 52 Kodeksu Pracy, który mówi o „ciężkim naruszeniu przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych”. Przewodnicząca Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego wysłała e-mail, który członkowie związku otrzymali przed strajkiem planowanym na 1 maja.
Szefowa związku miała wówczas napisać do swoich współpracowników: „My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną! Ostatecznie powstańcy warszawscy byli gorzej przygotowani, byli rozproszeni, a trzymali się tyle dni… Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł”.
Strajk związków zawodowych Polskich Linii Lotniczych LOT rozpoczął się 18 października 2018 roku. Związkowcy domagali się przywrócenia do pracy nie tylko przewodniczącej, ale również
67 pozostałych, dyscyplinarnie zwolnionych protestujących. – Nie ma tolerancji na narażanie spółki na straty – nie mieliśmy innego wyjścia – mówił wówczas prezes LOT-u, Rafał Milczarski, podczas konferencji prasowej. Przewoźnik musiał
wyleasingować samoloty za co najmniej 3,5 mln zł.
Protesty
zakończyły się ostatecznie porozumieniem 1 listopada, a strony zgodziły się na przywrócenie do pracy Żelazik i innych 67 osób.