– Jesteśmy w stanie wojny – mówi, odnosząc się do obecnej sytuacji w lotnictwie, Piotr Samson, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego. A skoro jest wojna, to z kryzysu nie wyjdziemy bez interwencji państwa, latamy bowiem i jeszcze przez długi okres będziemy latać dużo mniej niż przed pandemią. Jednym z większych wyzwań jest obecnie pokonanie zapaści w podróżach biznesowych.
O sytuacji w lotnictwie cywilnym rozmawiano podczas pierwszej debaty tegorocznego Kongresu Rynku Lotniczego. Powagę sytuacji dość dobrze oddaje „militarna” retoryka wypowiedzi. – Przeciwnik jest niewidoczny, ale to, co się dzieje w skali makroekonomicznej możemy porównać do reakcji jaka miała miejsce w czasie II wojny światowej – mówił wiceszef IATA Sebastian Mikosz. To, jego zdaniem, oznacza, że branża nie poradzi sobie bez interwencji państwa w obszarze inwestycji, a zwłaszcza w lotnictwie.
Zdaniem Mikosza kryzys jaki dotknął cywilne lotnictwo, nie daje się już zobrazować krzywą w kształcie V – to raczej litera L, co oznacza, że obecne spadki o ok. 5-60 proc. to krzywa płaska. Co gorsza, nie wiadomo kiedy odbije ona w górę. Na pewno nie stanie się to w najbliższym sezonie zimowym. – Jest bardzo źle, jak nigdy w historii – stwierdza wiceszef IATA.
– Pracuję w lotnictwie 20 lat i takich scen, że w powietrzu nie było w ogóle samolotów, wcześniej nie widziałem – potwierdza Janusz Janiszewski, prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. – Na ekranie mojego radaru było więcej samolotów wojskowych niż cywilnych – mówi o minionych miesiącach przedstawiciel PAŻP.
– Nikt nie chce wojny, ale każda wojna niesie za sobą dla niektórych pewne szanse – mówi jednak Sebastian Mikosz. Branża lotnicza stanie teraz przed zupełnie nową sytuacją. Jest potrzeba „rekalibracji” rynku. Trzeba – zachowując równowagę miedzy niewidzialną ręką wolnego rynku a interwencją państwa – mądrze wprowadzić tę sytuację na nowe tory – wskazywano.
Nie boimy się latania, lecz niepewności
Kluczową sprawą jest obecnie powrót pasażerów. To, co wydaje się optymistyczne to fakt, że nie boimy się latania. Jak mówili uczestnicy debaty, pasażerowie przekonali się, że sama podróż statkiem powietrznym – m.in. za sprawą wdrożonych procedur – nie niesie ze sobą ryzyka zachorowania na Covid. Potwierdzają to także międzynarodowe badania. W jednym z nich przebadano 1100 osób, które podróżowały samolotem w czasie, gdy były już zakażone. Razem z nimi na pokładach znajdowało się w sumie 110 tys. pasażerów. – Żaden z nich nie został zarażony – przytoczył przykład Adrian Furgalski, prezes ZDG TOR.
Zdaniem Adriana Furgalskiego bardziej niż potencjalne ryzyko zarażenia na pokładzie przed lataniem powstrzymuje nas niepewność co do tego, czy uda nam się zrealizować zaplanowany lot, czy też w ostatniej chwili zatrzyma nas prawny zakaz podróży do danego kraju lub konieczność odbycia kwarantanny po przylocie.
Sytuacja jest tym trudniejsza, że o nowych obostrzeniach dowiadujemy się przeważnie w ostatniej chwili, a każdy kraj reguluje ten obszar po swojemu. W ten sposób tworzy się swoisty chaos. – Trzeba to uporządkować, zaczynając od strefy Schengen – zwracał uwagę prezes ZDG TOR. – Regulacje powinny być wszędzie takie same, a pasażerowie muszą widzieć sens we wprowadzanych obostrzeniach – wskazywał. Zaznaczył, że nie jest to panaceum na wszystkie problemy branży lotniczej, ale na pewno zmienna i niepewna sytuacja utrudnia i opóźnia odbudowę ruchu lotniczego.
Brakuje klienta biznesowego
Z punktu widzenia przedstawicieli branży, poważnym zmartwieniem jest wyhamowanie podróży biznesowych.
– Pracujemy w przemyśle spotkań, a ten uległ likwidacji – zauważył Michał Fijoł, członek zarządu PLL LOT. Problemem są nie tyle osobiste obawy przed kontaktami z ludźmi, co zakazy wydawane przez światowe koncerny dotyczące tak przemieszczania się, jak i osobistych kontaktów zawodowych. – Jeśli nie wrócimy do spotykania się, nie wrócimy do latania – powiedział przedstawiciel LOT-u, dodając, że 10 proc. biznesowych pasażerów dla linii lotniczej przekłada się na 50 proc. zysków.
– Biznesowy segment działalności na ten moment nie istnieje – zgodził się Mariusz Tomasik, prezes Zarządu Związku Regionalnych Portów Lotniczych, a trudną sytuację odczuwają także porty regionalne, które odpowiadają za 60 proc. rynku.
Tak jak niewielka liczba klientów biznesowych generuje nieproporcjonalnie duże dochody, tak niestety spadek ruchu o 60 proc. niesie za sobą taki sam proporcjonalny ubytek w finansach. – Najbliższe 5 lat przed nami będą bardzo trudne. Trzeba utrzymać infrastrukturę i ludzi. Nie da się zahibernować portów lotniczych, nie da się zwolnić załogi adekwatnie do spadku ruchu – mówił podczas Kongresu Rynku Lotniczego Artur Tomasik. Najgorszy będzie przyszły rok – ocenił i podkreślił, że niezbędne jest wsparcie państwa. – Jest stan dużej niepewności, a takiego stanu nie finansują instytucje finansowe. Ryzyko jest definiowalne, ale niepewność nie – podkreślił przedstawiciel portów regionalnych.
Restart szansą na ucieczkę do przodu
Paneliści zgodzili się, że lotnictwo się zmieni i zamiast o powrocie do stanu sprzed pandemii należałoby raczej mówić o wyjściu do przodu. W tym swoistym restarcie można upatrywać jednak szansy.
– Jeszcze do niedawna największym wyzwaniem było pozyskanie odpowiedniej liczy personelu, który sprosta wyzwaniom rynku, dynamika wykraczała poza wszelkie możliwości – mówił Marcin Opaliński, prezes LS Airport Services. – To niewątpliwie wielka burza, ale po każdej burzy jest moment spokoju – mówił. Dzisiaj mamy reset, kwarantanna wszystko wyhamowała, pozwoliła zatrzymać się, poddać pewne rzeczy refleksji i to jest szansa aby wypracować nowy model – mówił Marcin Opaliński, odnosząc się do konieczności wypracowania nowych standardów w sektorze usług lotniczych. – Żeby iść do przodu, trzeba czasem zrobić krok do tyłu – powiedział z nadzieją, że kryzys można przekuć w sukces.
A że rynek zmieni się także w sektorze usług dla lotnictwa, zgodziła się również Aleksandra Juda, prezes LOT Aircraft Maintenance Services. – Do tej pory najważniejszy był czas obsługi, bo samolot, który nie lata nie zarabia. Teraz operatorzy będą patrzeć głównie na koszty, na to by serwisy były wykonane jak najtaniej – podała jeden z przykładów. – Jesteśmy w fazie trudnych kontraktów – dodała.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.