Szef Lufthansy Carsten Spohr dostrzega nieznaczną poprawę wyników branży lotniczej w 2021 roku, ale uważa, że na Starym Kontynencie jest ograniczone miejsce do działalności dla przewoźników powietrznych.
- Mamy obecnie zbyt wiele linii lotniczych w Europie - wyznał Spohr podczas spotkania w Międzynarodowym Klubie Dziennikarzy Biznesowych we Frankfurcie nad Menem (ICFW - Internationalen Club Frankfurter Wirtschaftsjournalisten).
- Pięć największych linii lotniczych w Stanach Zjednoczonych ma w sumie 80 proc. udziału w rynku. Tymczasem pięciu największych przewoźników w Europie ma tylko 40 proc. udziału w rynku - wyjaśniał zgromadzonym dziennikarzom prezes narodowego przewoźnika Niemiec.
Spohr nie oczekuje, że lotnictwo wróci do rozmiarów sprzed pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 szybciej, aniżeli za przynajmniej cztery lata. Szef Lufthansy podkreślił, że wiele linii lotniczych wciąż funkcjonuje i uniknęło bankructwa tylko dzięki rządowym pakietom ratunkowym lub stabilizacyjnym.
- Latem nasz biznes poprawił się, ale osiągnął tylko połowę poziomu sprzed kryzysu wywołanego wirusem COVID-19. Nawet ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, kiedy w pełni wróci normalność. Czy będzie to 2024 rok, czy może dopiero 2025 rok - stwierdził szef
największych linii lotniczych Europy.
Według Spohra prędzej czy później niezbędne będą informacje od przewoźników dotyczące stanu szczepień załóg. To będzie warunek wjazdu i przylotów do wielu krajów. Jednym z pierwszych takich miejsc jest już Hongkong, specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej. Oczekuje się, że takie regulacje przyjmą się na całym świecie.
- Jeśli wkrótce Amerykanie też ogłoszą, że do kraju wpuszczą tylko zaszczepione załogi, to moja opinia będzie już bez znaczenia. Potrzebne są takie rozwiązania, ponieważ w przeciwnym razie nie będziemy w stanie utrzymać międzynarodowych operacji lotniczych - przyznał szef Lufthansy.