Z platformy społecznościowej Twitter znikają konta stron internetowych oferujących usługę śledzenia na żywo ruchu lotniczego. Władze platformy, która niedawno została przejęta przez Elona Muska, drugiego najbogatszego człowieka świata, tłumaczą posunięcie koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa. Fani lotnictwa uznają tłumaczenia za absurdalne.
Jako pierwsze, w środę czasu lokalnego, usunięte zostało konto śledzące loty prywatnego odrzutowca Elona Muska, który niedawno stał się właścicielem Twittera, prowadzone przez Jacka Sweeney’a, 20 letniego studenta z Florydy. Konto
@ElonJet, które obserwowane było przez ponad pół miliona osób, zostało zawieszone w środę rano, za naruszenie niesprecyzowanych postanowień regulaminu. Później tego samego dnia w podobny sposób zniknęły inne konta założone przez Sweeney’a śledzące samoloty Marka Zuckerberga, prezesa firmy Meta oraz Jeffa Bezosa, założyciela firmy Amazon, jak również prywatne konto Sweeney’a na platformie Twitter.
Zakaz doxingu i zapowiedź pozwania Sweeney’a
Zawieszenie konto zostało wytłumaczone nowo wprowadzonym zakazem “doxingu”. Według internetowego słownika slangu miejski.pl, “Doxing (lub Doxxing) to proceder zbierania i publikowania czyichś danych osobowych i prywatnych informacji takich jak: imię, nazwisko, adres, numer telefonu itp. W dobie internetu doxing często polega na wykorzystywaniu informacji publikowanych przed daną osobę pod pseudonimem i upublicznianiu ich w celu dręczenia ich.” Jak zauważa wielu obserwatorów, trudno jednak uznać, iż śledzenie ruchu lotniczego przy użyciu szeroko dostępnej technologii ADS-B mieści się w tak pojmowanym terminie doxingu.
W środę wieczorem Elon Musk nie tylko nie wycofał się z decyzji o zakazaniu działalności kont śledzących loty, ale zapowiedział pozwanie Sweeney’a, po tym, gdy we wtorek wieczorem stalker miał zatrzymać samochód wiozący dziecko Muska.
Musk nie sprecyzował, czy o zdarzeniu została poinformowana policja. Rzecznicy Departamentu Policji w Los Angeles oraz Biura Szeryfa Los Angeles County w rozmowie z NBC nie byli w stanie potwierdzić, bez zasięgania bardziej szczegółowych informacji, czy zostały przyjęte jakiekolwiek raporty ze zdarzenia opisywanego przez Muska.
Sweeney w wywiadzie telefonicznym ze stacją NBC stwierdził, że nie otrzymał jakiegokolwiek postanowienia o wszczęciu przeciwko niemu postępowania prawnego i nie rozumie, jak działalność jego konta, na którym ostatni tweet został opublikowany 12 grudnia, czyli jeszcze przed zdarzeniem, mogło być powiązane z incydentem opisywanym przez Muska.
Znika ADS-B Exchange, nie prześledzimy lotów Świętego Mikołaja
Nowa polityka Twittera oburzyła środowisko entuzjastów lotnictwa, zwracających uwagę na fakt, iż technologia ADS-B była używana nawet przez linie lotnicze, publikujące informację o swoich operacjach. Wiele osób wypominało Muskowi, który deklaruje się jako “absolutysta wolności słowa” tweet z poprzedniego miesiąca, w którym obiecuje iż zachowa konto śledzące jego samolot.
Informacje o
ogromnej liczbie lotów odbywanych przez kontrowersyjnego miliardera były mu nie na rękę, szczególnie w czasach presji związanej ze zmianami klimatu. Czwartek przyniósł kolejny pogrom kont śledzących loty, w tym bardzo popularnego w środowisku miłośników lotnictwa oraz dziennikarstwa lotniczego ADS-B Exchange. Ofiarą nowej polityki Twittera pod rządami Muska stało się nawet konto…
@santatracker śledzące loty Świętego Mikołaja. Na razie na Twitterze wciąż działa konto Flightradar24, najbardziej rozpoznawalnego serwisu ADS-B, jednak w świetle nieprzewidywalnej polityki Twittera, trudno przewidzieć ma jak długo.
- Bardzo trudno jest oglądać, jak ta platforma mordowana jest kolejnymi głupimi decyzjami. Ci, którzy wrzeszczą najgłośniej o wolności wypowiedzi, zwykle są osobami, które ostatecznie najchętniej używają swojej władzy, by pozbawiać tej wolności innych - gorzko podsumowuje posunięcia Muska na Twitterze Jon Ostrower, uznany ekspert lotniczy.
Z usług serwisów ADS-B wciąż można korzystać bez przeszkód poza platformą Twitter.