Na środę, 10 czerwca, zapowiedziana została demonstracja przed siedzibą Polskich Linii Lotniczych LOT w Warszawie. Związkowcy protestować będą m.in. przeciwko obniżeniu płac i zmniejszaniu liczby godzin pracy. – LOT musi zracjonalizować koszty, by móc odpowiedzialnie ubiegać się o pomoc publiczną – mówi rzecznik przewoźnika, Michał Czernicki.
Zdaniem związkowców, zarząd spółki wykorzystuje kryzys do kwestionowania praw pracowniczych. „Najpierw firma zaproponowała pracownikom
gigantyczne obniżki pensji na trzy lata, a większości stewardess obniżkę płac do poziomu minimalnego wynagrodzenia. Jej kolejny pomysł to przeniesie pracowników na pół etatu, a co za tym idzie obniżkę wynagrodzeń o połowę. Jednocześnie zarząd spółki chce odebrać osobom odchodzącym z pracy prawo do odpraw wynikających z Kodeksu pracy” – czytamy w komunikacie, przesłanym przez Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa do naszej redakcji.
Pogorszenie warunków pracyRzeczywiście, jeszcze w kwietniu w Polskich Liniach Lotniczych LOT toczyły się rozmowy na temat polityki pracowniczej w kontekście przeciwdziałania kryzysowi, spowodowanemu COVID-19. Władze przewoźnika zapewniały wówczas, że zależy im na
zachowaniu miejsc pracy, zamiast iść tropem
masowych zwolnień.
Przedstawiciele pracowników PLL LOT argumentują jednak, że linie proponują pogorszenie warunków pracy pracownikom etatowym, korzystniejsze rozwiązania prezentując osobom na samozatrudnieniu. „Promowanie umów niestandardowych w branży lotniczej to fatalny przykład dla całego rynku pracy, a zarazem bulwersujące omijanie artykułu 22 Kodeksu pracy zgodnie z którym, gdy jest określone miejsce pracy, czas pracy i podległość służbowa, to bezwzględnie powinien być etat!” – głosi komunikat.
Według związków, władze PLL LOT nie chcą korzystać z tarczy antykryzysowych. „Nie chcą iść na kompromisy, nie oglądają się na Kodeks pracy, nie dbają o godne warunki pracy i poczucie bezpieczeństwa wysoko wykwalifikowanych załóg”.
Spełnienie oczekiwań płacowych na razie niemożliwe– Ok. 2 tys. stewardess i pilotów zawarło z LOT porozumienie, które gwarantuje im wynagrodzenie nawet podczas przestoju. Na porozumienie nie zgodziła się pozostała, mniejsza grupa pracowników. W ich sprawie prowadzone są rozmowy ze związkami zawodowymi. LOT nie może sobie bowiem pozwolić na spełnienie oczekiwań płacowych zgodnie, z którymi wynagrodzenie będące de facto postojowym wynosiłoby od 6 do nawet 30 tys. złotych – poinformował nas rzecznik LOT-u, Michał Czernicki.
Jak dodał, LOT musi zracjonalizować koszty, by móc odpowiedzialnie ubiegać się o pomoc publiczną. – W przeciwnym razie kilkudziesięciotysięczne wynagrodzenia stewardess czy pilotów opłacane byłyby z pieniędzy podatników – stwierdził.
– Dlatego LOT postanowił o zrównaniu warunków płac dla wszystkich, dostosowując je do tych, które wynikają z porozumień zawartych z większością personelu latającego. Równolegle prowadzimy rozmowy z leasingodawcami, ograniczamy inne koszty stałe i przygotowujemy strukturę operacyjną oraz finansową do tego, by pozwoliła ona na skorzystanie z pomocy państwa – podsumował Czernicki.
Demonstrację organizuje Związek Zawodowy Związkowa Alternatywa, do którego kilka dni temu przystąpił największy związek działający w PLL LOT, czyli Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego. Liderka ZZPPiL, Monika Żelazik, jest zarazem wiceprzewodniczącą Związkowej Alternatywy.