Kilka dni temu LOT ogłosił pierwsze wakacyjne połączenia. Postawił na rozbudowaną siatkę połączeń z Warszawy i portów regionalnych w najpopularniejsze wakacyjne regiony – głównie na Bałkany i do Grecji. Czy to dobry kierunek? Jak w praktyce sprawdzą się te i inne zapowiadane trasy?
Przewoźnik podkreśla, że w ramach akcji #LOTnaWakacje obsługiwanych będzie aż 130 bezpośrednich połączeń do najpopularniejszych destynacji urlopowych. Wśród obsługiwanych państwa znajdą się więc: Gracja, Chorwacja, Bułgaria, Albania, Macedonia, oraz Hiszpania i Włochy.
Wakacje inne niż wszystkie– Kierunki są wakacyjne. I to dobrze, bo biznes jest i będzie, delikatnie mówiąc, oszczędny a samoloty gdzieś trzeba było wysłać by zaczęły zarabiać pieniądze. Kraje, do których proponowane są loty stają na głowie by turystyka odbiła się od dna stąd atrakcyjne oferty cenowe – mówi Adrian Furgalski, prezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Przewoźnik podkreśla, że siatka będzie dostosowywana w miarę zmieniających się przepisów wprowadzanych lub znoszonych przez poszczególne państwa w ramach walki z pandemią. Na połowę lipca zapowiedziano m.in. warunkowy powrót połączeń do Anglii i na Ukrainę, licząc na to, że ograniczenia zostaną zniesione lub złagodzone i pojawi się wystarczający popyt. O tym, że sytuacja może być problematyczna świadczy jednak przykład Gruzji – to państwo pojawiło się na liście nowo otwieranych połączeń, ale już po jej ogłoszeniu Warto zwrócić także uwagę na to, że do podróżowania zniechęcać może nie tylko sam koronawirus, ale i pewne zamieszanie wokół sytuacji samego LOT. Przewoźnik zapewnia, że nowe połączenia będą realizowane, ale wielu pasażerów ciągle czeka na zwroty zakupionych wcześniej biletów, czy zamieszanie wywołane pojawieniem się informacji o
zawieszeniu części lotów do końca sierpnia.
– Pieniądze wracają w większości linii bardzo oszczędnie. W LOT oczywiście nakłada się na to kwestia sytuacji spółki, scenariuszy wyjścia z kryzysu, ale i fake newsów dotyczących np. zaaresztowanych samolotów. Z pewnością wyjaśnienie planów wobec kształtu naszego rynku pod kątem udziału w nim narodowego przewoźnika a tym samym ucięcie spekulacji dodało by zaufania pasażerów – przyznaje Furgalski.
Lotniska regionalne LOT zdecydował się także na daleko idącą decentralizację siatki. To o tyle istotne, że w okresie koronawirusa część osób może nie chcieć ryzykować dalekiej podróży po kraju, tylko po to, żeby dotrzeć na lotnisko, a wylot na wakacje z najbliższego portu będzie łatwiejszy. – Decentralizacja operacji lotniczych jest słuszna, skoro ponad 60 proc. ruchu odbywa się właśnie z regionów. Jasno sobie trzeba jednak powiedzieć, że takim ruchem LOT wchodzi w zwarcie z tanimi przewoźnikami i mam nadzieję jest to ruch, do którego firma jest przygotowana pod względem finansowym czy szerokiej akcji promocyjnej – zauważa Furgalski.
Z całą pewnością taka zmiana pomoże lotnisko, za wyjątkiem Modlina, Łodzi i Szyman, które nie zyskały nowych połączeń. Wszystkie porty pozostają w trudnej sytuacji finansowej i z kłopotów raczej szybko nie wyjdą. W tym sezonie na pewno nie będą mogły liczyć na porównywalną liczbę czarterów i tą lukę LOT chociaż częściowo uzupełni. Z resztą sam przewoźnik nie wyklucza sprzedaży części miejsc na pokładach swoich samolotów touroperatorom. – Z pewnością model, w którym staramy się samolot zapełnić poprzez umowy z touroperatorami uzupełnionymi ofertą indywidualną bardziej się sprawdzi – wyjaśnia Furgalski.
Czeka nas wojna cenowa
Najważniejsze pozostaje jednak pytanie o to czy LOT może pozwolić sobie na tak szeroką ofertę wakacyjną. Wydaje się, że ryzyko jest spore, ale też i trudno wyobrazić sobie inny scenariusz. – Nie będzie tłumów na lotniskach i w samolotach skoro rynek ma się odbudowywać przez 2-3 lata, ale przecież żeby się odbudowywać trzeba wyjść z ofertą nawet mając świadomość, że w wielu przypadkach podaż przewyższy popyt. Innej ścieżki nie ma. Wiele będzie przy tym błędów i wycofywania lotów z oferty. To już widzimy, ale w tak nienormalnej i wciąż nieprzewidywalnej sytuacji to rzecz normalna – konstatuje przedstawiciel ZDG TOR.
Europę po zakończeniu okresu zamrożenie czeka walka cenowa, więc na pewno nie ma przestrzeni na wysokie ceny biletów. Ton nadają low costy. – Żadna linia nie jest w świetnej sytuacji, ale odzyskiwanie rynku nie nastąpi przez podwyższanie cen biletów by na przykład pokryć straty wynikające z braku pełnego zapełnienia samolotu. Linie będą latać na stratach dlatego muszą mieć właściwą poduszkę finansową i z tego wynikającą politykę sprzedaży. Na razie sprzyjają im niskie ceny paliwa czy obniżone już częściowo koszty pracownicze – podsumował Furgalski.