Kanadyjska linia lotnicza WestJet zwolni w najbliższej przyszłości 3333 pracowników. Przyciągająca wzrok liczba została nazwana "zmianą organizacyjną" w strukturach przewoźnika z Kanady.
Wcześniej linia lotnicza ogłosiła
wznowienie od lipca 39 połączeń krajowych, a także pięciu międzynarodowych do Stanów Zjednoczonych i jednej do Meksyku. To wzrost oferowania o 102 proc. w stosunku do tego, co obecnie proponuje przewoźnik z Ameryki Północnej.
Siedem razy w ciągu każdego dnia będzie można się dostać z Calgary do Vancouver, a sześć razy z największego miasta prowincji Alberta do Edmonton i Toronto. Nowy rozkład jest jednak aż o 76 proc. uboższy od tego w lipcu z ubiegłego roku. To znalazło odbicie w najnowszym komunikacie WestJet.
– Ogłoszenie tych strategicznych, ale nieuniknionych zmian pozwoli nam zapewnić bezpieczeństwo pozostałym 10 tys. zatrudnionym i kontynuować pracę nad przekształceniem naszej działalności – powiedział prezes linii lotniczej Ed Sims. Jeszcze na początku bieżącego roku przewoźnik zatrudniał 14 tys. osób. Obecnie jest ich 4500, bowiem 5500 zostało odesłanych na bezpłatne urlopy, ale większą z nich wróci do zajęć.
– Zredukowaliśmy nasze koszty o ponad 60 proc. Szkody, które ponieśliśmy w wyniku osłabienia popytu, potęguje wiele czynników. Rzeczywistość, w której się znajdujemy, wymaga trudnych i często bolesnych decyzji w celu zapewnienia naszej dalszej rentowności w przyszłości – podkreślił sternik WestJet.
Wyznaczeni do zwolnienia pracownicy otrzymali złe wieści pocztą elektroniczną. W centrum uwagi znajduje się 2300 osób zajmujących się bagażami oraz agenci obsługi klienta w mniejszych portach lotniczych. Stanowiska straci równie 450 zatrudnionych w centrach telefonicznych w Calgary, Vancouver, Halifax i Moncton. – Takie decyzje zawsze są ostatecznością. Gdyby były dostępne inne realne opcje, wówczas na pewno skorzystalibyśmy z nich – podsumował Ed Sims.