Wizz Air jest zadowolony z połączenia do Larnaki i widzi szanse na dalszy rozwój na lotnisku w Radomiu. W tegorocznym sezonie letnim nie należy się jednak spodziewać nowego połączenia niskokosztowca – to efekt problemów z silnikami P&W i wynikającej z nich małej dostępności samolotów.
Oferta Wizz Aira z Radomia jest na razie dość skromna – linie oferują loty dwa razy w tygodniu (niebawem środy i soboty zastąpią czwartki oraz niedziele - przyp. red.) na zaledwie jednym kierunku do Larnaki na Cyprze. W grudniu zeszłego roku József Váradi, prezes węgierskich linii lotniczych, mówił o tym, że
połączenie jest swego rodzaju testem dla nowootwartego portu. W połowie stycznia dowiedzieliśmy się, że
trasa ta będzie obsługiwana także w sezonie letnim.
– Jak dotąd wszystko idzie dobrze. Połączenie do Larnaki spełnia nasze oczekiwania i nie widzę powodów, żeby tutaj miało się coś zmieniać – mówi József Váradi, prezes Wizz Air. Dodał przy tym, że przewoźnik rozważa uruchamianie kolejnych połączeń z radomskiego lotniska, ale na pewno nie pojawią się one w sezonie letnim. – Rok 2024 będzie dla nas bardzo trudny ze względu na problemy z silnikami Pratt & Whitney i uziemienie wielu samolotów. Nie mogę obiecać czegoś, czego później byśmy nie spełnili. Jeżeli coś nowego wydarzy się w Radomiu to będzie to po sezonie letnim. Dopiero kolejne dwanaście miesięcy, po zakończeniu przeglądów, będzie okresem dynamicznego rozwoju – podkreśla Váradi.
Szef przewoźnika nie chciał się jednak odnieść do tego jakie nowe kierunki są najbardziej prawdopodobne. Mieszkańcy Radomia, jak i pobliskich miejscowości, chcieliby, aby w siatce połączeń portu w Radomiu pojawiły się połączenia lotnicze do Londynu, Holandii czy Skandynawii, czyli regionów o znacznej emigracji zarobkowej z Polski. – Ciągle uczymy się tego lotniska i sprawdzamy jaki jest jego potencjał – zaznacza Váradi. Wizz Air nie jest przy tym przekonany czy preferowane przez mieszkańców regionu mogą wypełniać samoloty przez cały rok.
Na obecność Wizz Air w porcie Warszawa-Radom należy jednak patrzeć w zdecydowanie szerszym kontekście. Przewoźnik widzi w nim bowiem szansę na alternatywne miejsce wzrostu względem Lotniska Chopina. – W Warszawie jesteśmy drugim największym przewoźnikiem po PLL LOT i mamy w tym porcie przewagę nad Ryanair.
Ostatnio podjęliśmy decyzję o zbazowaniu kolejnego samolotu, ale problemem Chopina są ograniczone możliwości rozwoju – mówi Váradi.
Szef Wizz Air uważa przy tym, że z samego Lotniska Chopina można „wycisnąć” większą przepustowość, ale w odróżnieniu od innych regionów jest dla niego ciągle alternatywa. – Tak było w Londynie. Zapchało się Heathrow i Gatwick, co stworzyło Luton i Stansted. Problemem jest to, że teraz i one się zapychają, a nowa przepustowość się nie pojawia. W przypadku Warszawy możemy jednak rozważać Radom czy Łódź – tłumaczy Váradi. Niezmiennie Wizz Air nie jest jednak specjalnie zainteresowany pojawianiem się w Modlinie.