Doświadczenie wyniesione z wojny w Ukrainie może przyczynić się do lepszego zabezpieczenia systemów kontroli lotów przed cyberatakami. Szczególną uwagę powinno się przy tym poświęcić bezzałogowym statkom powietrznym – uznali podczas Kongresu Rynku Lotniczego uczestnicy panelu dyskusyjnego o lotnictwie w dobie wyzwań związanych z obronnością. Tymczasem w Polsce, jako kraju przyfrontowym, co najmniej jedna czwarta przestrzeni powietrznej została zarezerwowana wyłącznie dla lotów wojskowych.
– Historia konfliktów na świecie pokazuje, że wybuch każdej wojny wiąże się ze wzrostem aktywności hakerów. W przypadku inwazji Rosji na Ukrainę był to wzrost o ok. 60% – poinformował Tomasz Balcerzak z Instytutu Prawa Lotniczego i Kosmicznego Uczelni Łazarskiego. Pilną kwestią jest więc zabezpieczenie dronów – zarówno cywilnych, jak i wojskowych – przed atakami cybernetycznymi. Nie da się jednak zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa i przewidzieć każdego możliwego ataku czy wypadku.
Indra Sistemas: Wygrywamy walkę z hakeramiJosé Luis González Paz z Indra Sistemas uważa, że odporność systemu kontroli lotów to złożona kwestia. – Dzięki naszej pracy systemy kontroli lotów są bezpieczniejsze niż były. Poprawiliśmy choćby zabezpieczenie przed cyberatakami, które stają się coraz bardziej agresywne, trwa swoisty wyścig technologiczny. Wygrywamy tę walkę – zapewnił. Jak zaznaczył, zabezpieczenia doskonałe nie istnieją: ich sforsowanie powinno jednak zajmować tyle czasu, by atakujący uznał je za nieopłacalne.
– Systemy projektuje się tak, żeby były bezpieczne i odporne na ataki.
Ruch lotniczy rośnie a pandemia to tylko epizod, który w dłuższej perspektywie ma niewielkie znaczenie – tymczasem systemy przygotowuje się na wiele lat. System iTEC, do którego niedawno dołączyła Kanada, zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa. Umożliwia on wymianę danych pomiędzy krajami i radarami pierwotnymi, ale także tzw. direct routing, czyli skracanie tras przelotu, a tym samym oszczędność czasu i paliwa – kontynuował González Paz. System iTEC jest przygotowywany wspólnie, dzięki czemu spełnia wymogi obowiązujące w wielu różnych krajach. Jego interoperacyjność ma ułatwić również współpracę lotnictwa cywilnego z wojskowym.
PAŻP: Ćwierć nieba nad Polską – tylko dla armiiWiceprezes PAŻP Maciej Rodak omówił sytuację polskiego dostawcy służb ruchu lotniczego w związku z wojną w Ukrainie. – Zgodnie z przepisami prawa, w przypadku wybuchu wojny PAŻP staje się jednym z elementów systemu obronnego Polski. Kontrola ruchu lotniczego i organizacja przestrzeni przechodzi wówczas w całości pod nadzór Ministerstwa Obrony Narodowej i potrzeby obrony kraju uzyskują priorytet w polskiej przestrzeni powietrznej – podkreślił. W pewnym sensie nie jest to zresztą nowość: do końca XX wieku struktura przestrzeni powietrznej Polsce była podporządkowana przede wszystkim potrzebom wojskowym, z drogami lotniczymi wydzielonymi dla ruchu cywilnego.
Wybuch wojny w Ukrainie, kiedy Polska stała się krajem przyfrontowym wymagał jednak innych działań. Przy wschodniej granicy raptownie zwiększył się ruch samolotów wojskowych państw członkowskich NATO. – Z myślą o nich ustanowiliśmy stałe strefy zamknięte dla ruchu cywilnego, obejmujące łącznie między jedną czwartą a jedną trzecią przestrzeni powietrznej Polski. W podobnym kierunku, acz nie w tej skali sytuacja zmieniła się również w Niemczech, gdzie wyznaczono specjalne, stałe wojskowe korytarze powietrzne. Wybuch wojny zmienił więc zasady: wojsko nie musi już uzgadniać operacji w stałych strefach lub korytarzach – poinformował Rodak.
Przemawiający podczas Kongresu Rynku Lotniczego Maciej Rodak, fot. ZDG TOR.
– Dziś między ustalonymi strefami na wschodzie Polski są tylko niewielkie luki dostępne dla samolotów cywilnych. Funkcjonują również mechanizmy, które gwarantują naszym partnerom wojskowym, że informacje, które nam przekazują, nie zostaną wykorzystane w niewłaściwy sposób – dodał przedstawiciel Indra Sistemas. Jak dodał, niektóre technologie lotnicze, które powstały dla potrzeb wojska, przeszły z czasem do zastosowań cywilnych. Za przykład mogą posłużyć radary.
Wczoraj Tempelhof, dziś UkrainaPAŻP przygląda się sytuacji w Ukrainie i wyciąga wnioski na przyszłość. – Warto pamiętać, że historia kontroli cywilnego ruchu lotniczego zaczęła się właściwie w 1948 r., od wojskowych doświadczeń organizacji mostu powietrznego do zablokowanego przez wojska radzieckie Berlina – zauważył Rodak. Most odniósł sukces – blokada została przełamana, a potem zniesiona. Wcześniej jednak trudne warunki pogodowe sprawiły, że na Tempelhof dochodziło do wypadków samolotów operujących z widocznością, w tym na ziemi (zginęło w nich łącznie ok. 100 Brytyjczyków, Amerykanów i Niemców). – Dowódcy zdecydowali więc, by latać tak, jakby widoczności nie było przez cały czas, tylko na podstawie wskazań przyrządów. O odstępy między samolotami miała dbać właśnie kontrola naziemna. Okazało się, że to działa i to bez negatywnego wpływu na przepustowość – przypomniał wiceszef PAŻP.
Również dziś w Ukrainie może się okazać, że pojawią się nowe doświadczenia dotyczące np. zarządzania ruchem dronów. Zmienia się również źródło danych w nawigacji. – W pierwszej kolejności będziemy polegać na sygnale satelitarnym, a dopiero jeśli ten zawiedzie – na danych z sieci naziemnej. Jak gęsta i odporna powinna być sieć naziemna? Przede wszystkim powinniśmy mieć ją we własnych rękach. To również lekcja z Ukrainy – przekonywał Rodak.
UkSATSE: Procedury zadziałałyChoć stan wojny nie oznacza dla służb kontroli lotów niczego dobrego, same procedury dostosowywania przestrzeni powietrznej do potrzeb wojska są – według prezesa ukraińskiego zarządcy przestrzeni powietrznej UkSATSE Andrija Yarmaka – czymś normalnym. W chwili próby, wobec rosyjskiej agresji, spełniły swoje zadanie. – Głównym celem kontroli lotów jest chronienie ludzkiego życia. Gdy więc tylko otrzymaliśmy sygnał od ukraińskiej armii, ograniczyliśmy do zera ryzyko dla pasażerów cywilnych lotów nad Ukrainą, zamykając przestrzeń powietrzną – podkreślił Yarmak.
Lotniska były jednymi z pierwszych obiektów zbombardowanych przez rosyjskie lotnictwo. Robimy jednak w UkSATSE to, co możemy i co trzeba. Dbamy o bezpieczeństwo personelu, zapewniamy bezpieczeństwo lotów wojskowych i
przygotowujemy plany odbudowy oraz wznowienia ruchu wkrótce po wojnie – zapewnił Yarmak.
Jak dodał, kontrolerzy cywilni są dla wojska bardzo cennymi pracownikami. – Mają gruntowną wiedzę i dobrą znajomość języka angielskiego. Około 30% z nich zostało zmobilizowanych – poinformował prezes UkSATSE. Plany ukraińskiego zarządcy na przyszłość obejmują przejście na nowocześniejszy, bardziej zdecentralizowany system kontroli. – System, którego główne komponenty są skoncentrowane w jednym miejscu, może łatwo zostać zniszczony – uzasadnił.