Dzisiaj Sąd Okręgowy już po raz trzeci wypowiedział się w sprawie zabezpieczenia interesów LOT-u w postaci zakazania przeprowadzenia akcji strajkowej. Oddalenie wniosku obie strony konfliktu interpretują inaczej.
Zorientowanie się w galimatiasie prawnym, jaki towarzyszy sporowi pomiędzy LOT-em a związkami zawodowymi nastręcza coraz większych trudności. Dzisiejsza decyzja sądu jak zwykle jest zupełnie inaczej interpretowana przez przedstawicieli adwersarzy.
Zabezpieczenie działa czy nie działaW poprzednich przypadkach, gdy LOT zgłaszał się do wymiaru sprawiedliwości, sytuacja była dość klarowna. Sąd Okręgowy ze względu na toczące się postępowanie rozstrzygające kwestię legalności referendum strajkowego z kwietnia tego roku, uznawał że aby zabezpieczeń interes spółki należy zakazać akcji strajkowej.
– Sąd odmówił zajęcia się sprawą, bo stwierdził, że zabezpieczenie, które wydał wcześniej we wrześniu, obejmuje także tę akcję strajkową, która miałaby się odbyć jutro – tłumaczył podczas konferencji prasowej Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT.
Wedle strony związkowej, sprawy mają się inaczej. Sąd oddalił wniosek PLL LOT, stwierdzając, że nie może zmienić stanu prawnego z 21 września, czyli wydania decyzji o ostatnim zabezpieczeniu. Jednocześnie nie zastosował zabezpieczenia w postaci zakazu jutrzejszego strajku.
Wszystko de facto rozbija się o jedno,
jak już pisaliśmy, czy wszczynając protest, powołując się przy tym na zwolnienie przewodniczącej Moniki Żelazik jako powodu strajku, strona pracownicza potrzebuje referendum czy też nie. To kwestia do rozstrzygnięcia przez sądy.
Czy do akcji w ogóle dojdzie?Spółka zabezpieczyła się przed strajkiem, wyznaczając do jutrzejszych lotów pracowników firmy zewnętrznej. Jeśli trzeba było, byli oni ściągani z urlopów. Jutro więc nie powinniśmy odczuć skutków akcji związkowców.
Oczywiście takie ratowanie się nie może trwać wiecznie i w końcu do pracy przystąpią pracownicy LOT-u.
Czy podejmą się zaniechania wykonywania obowiązków? Zobaczymy, ale biorąc pod uwagę nie najlepszą organizację związków, i wyrażane przez nich anonimowo opinie – raczej nie. Powód jest prozaiczny – strach przed zwolnieniem.
Do odwołania rejsu wystarczy, że na pokład nie wjedzie choć jeden członek załogi. Czy ktoś się na to zdecyduje? Życie pokaże, ale już teraz można założyć, że protest nie będzie mieć takiej skali, jakiej oczekują związki.