Strajki odbędą się, ale nie jest jeszcze jasne, w jakiej formie – poinformowali w piątek po godzinie 22:00 przedstawiciele związków zawodowych Polskich Linii Lotniczych LOT na konferencji prasowej. Od kilku dni na linii zarząd – związkowcy trwa wojna odnośnie do zaplanowanego na 1 maja strajku pracowników linii.
Przypomnijmy, że wczoraj (27 kwietnia) rano związki zawodowe Polskich Linii Lotniczych LOT
ogłosiły wyniki referendum strajkowego. Wynika z nich, że 91% głosujących opowiada się za protestem, wyznaczonym na początek długiego weekendu majowego – wtorek 1 maja. W referendum wzięło udział 855 pracowników, z czego 807 poparło strajk.
Późnym popołudniem zareagował zarząd LOT-u i ogłosił postanowienie sądu pierwszej instancji, mówiące, że zarówno referendum, jak i strajk, mogą być nielegalne. Jak poinformował prezes linii lotniczych, Rafał Milczarski, „oznacza to, że
strajku w majówkę nie będzie”, a pracownicy, którzy będą strajkować mimo to, „będą musieli liczyć się z konsekwencjami”.
W odpowiedzi na to oświadczenie późnym wieczorem związkowcy zorganizowali konferencję prasową. Podkreślali, że wyrok, na który powołuje się Milczarski nie jest prawomocny, a jest wyłącznie postanowieniem sądu. Pomimo nieugiętego stanowiska szefa LOT-u, związki zawodowe zaapelowały do pozostałych grup o wsparcie i strajki na znak solidarności z pracownikami PLL LOT. Jednocześnie związkowcy uważają, że postanowienie jest „skandaliczne”, a sędziemu zarzucają brak kompetencji. Podkreślają, że w wolnym kraju odmówiono im prawa do strajku. Związkowcy chcą interweniować u Rzecznika Praw Obywatelskich.
Związkowcy domagają się podniesienia pensji do tych z 2010 roku. Pierwotny plan zakładał, że pracownicy pojawią się w pracy, ale nie będą wykonywać swoich obowiązków. Akcja protestacyjna ma dotyczyć wyłącznie bazy w Warszawie oraz maszyn operujących ze stołecznego Lotniska Chopina.