Robert Carey, prezes Wizz Aira, w rozmowie z Ryniem Lotniczym wskazał, że nieuziemione wąskokadłubowe airbusy będą w lecie „pracowały ciężej”, aby utrzymana została wydajność operacji. Samoloty z rodziny A320 nie są obecnie jednak zbyt „żyłowane”, albowiem dzienny czas utylizacji maszyn wynosi 11 godzin i 35 minut i może on zostać z łatwością wydłużony.
Ostatnie tygodnie dla Wizz Aira są z gatunku tych ciężkich. Montowane w airbusach z rodziny A320neo silniki turbinowe Pratt&Whitney okazały się wadliwe wyprodukowane.
Wady silników wynikają z produkcji kilku części z zanieczyszczonego proszku metalicznego. Te specyficzne elementy są bardziej podatne na korozję i mogą powodować pęknięcia w przekładniowych silnikach turbowentylatorowych, co jest dużym zagrożeniem dla bezpieczeństwa operacji lotniczych.
Węgierskie linie lotnicze musiały podjąć decyzję o uziemieniu kilkadziesiąt wąskokadłubowych samolotów francuskiej produkcji.
Część maszyn została zaparkowana na lotnisku w Bydgoszczy, jak również w porcie lotniczym w czeskiej Ostrawie. W sezonie letnim z powodu wadliwych silników Pratt&Whitney ze służby wyłączone będzie między 40 a 50 samolotów.
Siatka połączeń Wizz Aira w Polsce została zredukowana o prawie 20 tras, choć jak wskazał w rozmowie z Rynkiem Lotniczym Robert Carey, prezes przewoźnika,
dalsze zmniejszanie oferowania jest nieuniknione. Operator, aby zaradzić dużym redukcjom lotów, wydzierżawił w formule dry-lease trzy airbusy A320ceo, jak również przedłużył okres leasingu trzynastu starszych maszyn: dziewięciu 180-osobowych A320ceo i czterech 230-miejscowych A321ceo. Przedłużenie umowy najmu obejmuje okres od dwóch do czterech lat i miało zostać zabezpieczone po obniżonych (pierwotnych) stawkach najmu.
Żyłowanie samolotów?
Zarówno tradycyjne, jak i niskokosztowe linie lotnicze starają się, aby dzienny poziom wykorzystania samolotów było jak największy. Dzieje się tak z prostej przyczyny: im więcej samolot lata, tym więcej zarabia. Stacjonowanie – krótsze bądź dłuższe – statku powietrznego na płycie lotniskowej oznacza wielomilionowe straty.
Z racji tego, że w szczycie sezonu letniego ze służby węgierskiego przewoźnika wyłączone będzie ponad 40 wąskokadłubowych airbusów nowej generacji, linie planują „żyłowanie” dostępnych samolotów. – Samoloty, które ulokowane są w Polsce i innych krajach będą w lecie ciężko pracować. Chcemy mieć pewność, że utrzymamy naszą wydajność na tym samym poziomie, co obecnie – powiedział w rozmowie z Rynkiem Lotniczym
Robert Carey, prezes Wizz Aira.
Niskokosztowy operator, który prężnie rozwija się również na Bliskim Wschodzie, w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ma spore pole do poprawy, jeśli chodzi o dzienny poziom utylizacji dostępnych samolotów, albowiem w trzecim kwartale roku fiskalnego 2024 średnie wykorzystanie floty każdego dnia wyniosło zaledwie 11 godzin i 35 minut i było o godzinę i cztery minuty większe niż w analogicznym okresie roku obrachunkowego 2023. Wykorzystanie operacyjne wzrosło z 10 godzin i 31 minut do 12 godzin i 15 minut.
W obecnej sytuacji, jeśli Wizz Air zacznie „żyłować” swoje airbusy jeszcze bardziej, podróżni będą mogli liczyć na dodatkowe połączenia krótkodystansowe w godzinach wieczornych. W zeszłym sezonie letnim Ryanair „żyłując” boeingi 737 zaoferował codzienne połączenia lotnicze między Krakowem a Gdańskiem. Rejsy między stolicami Małopolski i Pomorza realizowane były w godzinach późno wieczornych i nocnych, a rozkład lotów – z punktu widzenia pasażera-turysty czy biznesmena – był niekorzystny.